Pani Romaniuk, socjolożka z doktoratem, pisząca też bajki dla dzieci, napisała książkę o randkowaniu w internecie, głównie przy użyciu Tindera. Była już kiedyś o tym książka: '50 twarzy Tindera' pani Jędrusik, ale tam mieliśmy do czynienia z reportażem uczestniczącym: autorka wdawała się w liczne romanse. Pani Romaniuk też była na Tinderze, ale zebrała sporo relacji od innych randkujących; poza tym znajdziemy w książce trochę rozważań ogólnych.
Paradoksem jest, że w naszym kraju, w którym według autorki jest około 7 milionów singli, aplikacje randkowe bardzo słabo spełniają swoją rolę łączenia ludzi. No ale tam chodzi o zysk, a nie tworzenie stałych relacji...
Dużą część książki wypełniają przykłady pierwszych randek, gdzie jedna ze stron zachowuje się co najmniej dziwnie, czasami chamsko. Ubawił mnie pewien pan architekt, który pojawił się ze... swoją mamą; stwierdził, że przycupnie gdzieś z boku. Zaintrygowana autorka dzwoniła potem do tego pana, a ten tłumaczył, że gdyby się z randkowiczką dogadali, to by i tak poznała mamę, więc w czym problem? Ciekawa logika...
Kobiety są z kolei oceniające i odrzucające, wystarczy, że mężczyzna zrobi coś nie tak, już jest skreślony. Na przykład wszyscy niscy faceci (poniżej 170 cm wzrostu) są z góry na przegranej pozycji. Co ciekawe, kilkadziesiąt lat temu tak nie było, wtedy ważniejsza była pozycja ekonomiczna mężczyzny, teraz wyzwolone kobiety bardziej patrzą na wygląd fizyczny ewentualnego partnera.
Mamy też liczne przykłady mężczyzn, którzy nie pojawiają się na pierwszej randce: albo zupełnie znikają, albo mętnie się tłumaczą. Dla mnie to zachowanie jest nie do pojęcia, ale jestem z innego pokolenia...
Moim zdaniem za dużo w książce tych czasami wesołych, często bulwersujących a w gruncie rzeczy smutnych przykładów nieudanych randek. Na szczęście w końcowej części mamy trochę rozważań ogólnych. dość mętnych jak dla mnie, w każdym razie niezbyt jasno wyjaśnia autorka, dlaczego taki a inny sposób randkowania teraz przeważa.
A sprawa jest prosta, mówi to pani Romaniuk w wywiadzie dla Wysokich Obcasów, twierdząc, że randka obecnie to jak zakup towaru w Internecie: ustawiamy sobie filtry i jeśli w zakupie coś nie gra to, go po prostu zwracamy: „Zamawiasz kurtkę, okazuje się, że jednak nie pasuje, coś ci w niej nie gra na żywo, więc zwracasz, normalka. Ale to cię nie boli, nie odczuwasz frustracji. Potem jak siedmiu czy dwunastu facetów ciebie przymierza i oddaje, to już jest przykre, bolesne i nużące.” Ciekawy tu inny problem: jak bardzo technologia (w tym przypadku internetowe portale randkowe) wpływa na nasze zachowanie, niestety o tym w książce nic nie ma.
Na końcu dostajemy opisy kilka udanych randek i to jest piękne, to jest wzruszające, może nie wszystko stracone. Niemniej wymowa książki jest pesymistyczna: jeśli się szuka romantycznej miłości lepiej się trzymać daleko od Tindera.