Trzynaście opowiadań wybitnego prozaika przedstawiających Odessę z początku wieku XX, to tętniące życiem, szalone, wielobarwne miasto portowe, Marsylię czy Neapol wschodu. I tygiel narodowości tamtejszy: Rosjanie, Ukraińcy, Żydzi, Mołdawianie, Turcy, Grecy i kto tam jeszcze. Rozmaite religie, zwyczaje, tradycje; wspaniała, dynamiczna mozaika.
Babel pisze o Odessie z nostalgią i poetycko, tak jak niektórzy nasi autorzy o Kresach: idealizuje i uwzniośla. Pokazuje świat bandytów, furmanów, kupców, rabinów, tanich traktierni, domów schadzek, ciekawy i wielobarwny, ale też okrutny i pełen przemocy. Weźmy ulubioną postać Babla, Benię Krzyka, to przecież czołowy bandyta odeski, złodziej i morderca, ale w opowieściach Babla przedstawiony jest jako prawdziwy heros, postać nieledwie mityczna.
Niektóre z opowiadań to Babla wspomnienia z dzieciństwa, pisze o zakończonej katastrofą wizycie bogatego kolegi w jego rodzinnym domu, o tym jak uczył się grać na skrzypcach, czy o tym jak rówieśnicy uczyli go życia w porcie odeskim. Wspaniałe opowieści.
A potem przyszli bolszewicy i zniszczyli cały ten wielobarwny świat. Charakterystyczne jest tu opowiadanie, w którym Froim Gracz, żywa legenda miasta, prawdziwy przywódca wielotysięcznej zgrai odeskich złodziei, idzie do Czeka w pokojowych zamiarach prosić, aby tamci trochę odpuścili, nie zabijali jego ludzi jak kaczki, a czekiści po prostu go rozstrzeliwują. Kończy się pewna epoka.
Największym walorem książki jest jej język. Babel pisze wspaniale, proza to mięsista i poetycka, w jego opisie najbardziej nędzne zaułki Odessy nabierają magicznego blasku; nasuwa się skojarzenie z obrazami Marca Chagalla. Pisze tak jak mówi jego bohater, Benia Krzyk: „Benia mówi mało, ale on mówi smacznie. On mówi mało, ale człowiek ma chęć, żeby on jeszcze coś powiedział.” Można tą prozą się napawać, wielokrotnie wracać, nie znudzi się, masa tam fragmentów po prostu wspaniałych, jak ten, jeden z wielu: „Dawidek leżał w kolebce, ssał smoczek i puszczał bańki z błogości. Łubka obudziła się, otwarła oczy i znów je zamknęła. Zobaczyła syna i księżyc dobijający się do jej okna. Księżyc harcował wśród czarnych obłoków jak zabłąkany cielak.”
Trzeba tu koniecznie wspomnieć o kongenialnym przekładzie Jerzego Pomianowskiego wspaniale oddającym całą siłę i piękno tej prozy.
Opowiadania są wspaniale czytane przez Roberta Gonerę, ten niestety obecnie nieco zapomniany aktor, wydaje się idealnym interpretatorem Babla.