My ludzie XXI wieku uważamy, że znamy się dosłownie na wszystkim. Wiemy, jak naprawić różne rzeczy, jak nauczyciele w szkole powinni uczyć nasze dzieci, a inni wychowywać swoje pociechy. Oceniamy ludzi na każdym kroku i próbujemy ich zbić z pantałyku wmuszając im swoje zdanie na dane tematy. Jak gdyby nasza wiedza i nasze zdanie na dany temat było jedynym i niepodważalnym.
Podobnie ma się sytuacja z rodzinami zastępczymi. Podlegają one częstej ocenie społeczeństwa, niestety zwykle negatywnej. Ludzie patrzą na zawodowe rodziny zastępcze często przez pryzmat wynagrodzenia, jakie dostają za swoją pracę. Nikt nie zwraca uwagi na to jakie emocje nimi targają, z jakimi problemami muszą sobie radzić itp. Wszak warto podkreślić fakt, że do rodzin zastępczych nie trafiają zwykle dzieci, których rodzice zmarli w różnych okolicznościach, a raczej są to tak zwane „sieroty społeczne”, czyli dzieci, których rodzice nie wywiązali się z podstawowych obowiązków opiekuńczych, co spowodowało umieszczenie ich w całodobowych placówkach opiekuńczo – wychowawczych, czyli tzw. domach dziecka lub właśnie w rodzinach zastępczych.
Taką właśnie zawodową, specjalistyczną rodziną zastępczą są główni bohaterowie książki Anny Sakowicz „Siła miłości” – Malwina Ostrowska wraz ze swoim mężem Adamem, którzy to zdecydowali się na taki krok, gdy sami już mieli odchowaną dwójkę swoich biologicznych dzieci. W pewnym momencie ich „pracy”, w ich domu pojawia się niemowlę – Kacper – odebrane biologicznym rodzicom, gdyż sami z niepełnosprawnościami intelektualnymi, byli osobami niewydolnymi wychowawczo i stwarzali zagrożenie dla dziecka. Mimo batalii w sądzie rodzinnym biologicznej matce nie udało się odzyskać Kacperka i tym samym trafił on na dłuższy czas do rodziny Ostrowskich. Początkowo miał trafić do nich tylko na określony czas, póki nie zostałby adoptowany przez inną rodzinę, jednak okazuje się, że on sam jest dzieckiem opóźnionym i z różnymi problemami, co opóźnia, a czasem wręcz wyklucza adopcję, gdyż nikt nie chce podejmować się opieki nad tak problematycznym dzieckiem.
Z biegiem czasu Malwina z Adamem przywiązują się do malucha, jakby był ich rodzonym dzieckiem, ku buntowniczej postawie ich dzieci. Jednak po jakimś czasie okazuje się, że ich podopieczny, który rozwojowo mocno odstaje od swoich rówieśników ma skłonności do agresywnych zachowań, nawet takich, które zagrażają zdrowiu i życiu rówieśników. W związku z takim obrotem sytuacji małżeństwo Ostrowskich staje przed dylematem, czy rozwiązać rodzinę zastępczą i oddać Kacpra w specjalistyczne ręce, czy wychowywać go dalej z narażeniem swego zdrowia, a może i życia. Decyzja ta nie należy do łatwych, ale o tym jaka została przez nich podjęta już musicie przekonać się sami czytając tą wspaniałą i emocjonalną powieść obyczajową.
Czytanie tej powieści wywołuje w czytelniku cały wachlarz skrajnych emocji. Zagłębiając się w kolejne strony lektury czułam współczucie, radość, smutek, ale i ogromną złość i przerażenie. Nie wiem czy sama umiałabym postawić się w takiej sytuacji, w jakiej znalazła się rodzina bohaterów książki. Wszak dziecko, nad którym zdecydowaliśmy się objąć pieczę zastępczą to nie zabawka, którą możemy oddać następnej osobie, kiedy nam się znudzi, albo wyrzucić, gdy poczujemy, że coś jest zepsute. Dziecko, zdrowe czy z niepełnosprawnością, jest istotą czującą, której nie możemy ot tak bez żadnych emocji z obu stron po prostu odstawić na inną półkę naszego życia. Bohaterowie stanęli przed bardzo ciężką moralną decyzją, której większość z nas nie potrafiłaby podjąć w momencie. W takim przypadku, gdy jesteśmy między przysłowiowym młotem a kowadłem, każda decyzja będzie zła w stosunku do konkretnych osób. Łatwo jest oceniać, ciężej jest samemu podjąć taką decyzję…
Dodatkowo dramaturgii dodaje to, że autorka swoją powieść oparła na autentycznej historii.
Z całego serca Wam ją polecam, bo dawno nie targały mną aż tak skrajne emocje.
Serdecznie dziękuję Wydawnictwu Luna za egzemplarz recenzencki.