Pamiętam, że gdy zbliżała się premiera najnowszej powieści Macieja Kaźmierczaka, na bookstagramie zrobił się niemały szał. Bardziej popularne recenzentki polecały tę książkę, zwłaszcza miłośnikom bardziej mrocznych kryminałów. Jeżeli czytacie mojego bloga troszkę dłużej, to być może zauważyliście, że ja z chęcią sięgam po takie mocne i dość ostre historie, więc nie ma zdziwienia w tym, że i Martwy ptak znalazł się na mojej liście książek do przeczytania. Dziś jestem już po lekturze tej pozycji i z chęcią opowiem Wam kilka słów na jej temat.
W Łodzi zaczynają dziać się straszne rzeczy. Dochodzi do brutalnych morderstw, które łączy jeden schemat – ofiary pozbawiane są palców, a w ich ustach wkładane są martwe ptaki. Sprawą zajmuje się para śledczych - komisarz Kyrcz oraz podkomisarz Szolc, którzy będą musieli stanąć na rzęsach, by rozwiązać tę zagadkę. Myk jest taki, że sprawca nie pozostawia po sobie absolutnie żadnych śladów. No a przecież każdy wie, że idealna zbrodnia nie istnieje... W całą sprawę wplątana zostaje Laura Wójcik, którą fascynuje rysowanie śmierci. Jaki związek ma ona z tą brutalną sprawą?
Pozwólcie, że zacznę od postaci Laury, ponieważ uważam ją za bohaterkę, która trzyma tę powieść w ryzach. Choć momentami nie do końca trafiała w mój gust swoim zachowaniem, to jednak w dziwny sposób urzekła mnie i rozbudziła moją sympatię. Autor przedstawił ją jako dziewczynę pewną siebie i swoich możliwości, która skrycie wciąż jest małą dziewczynką, która potrzebuje kogoś bliskiego. Uważam ją za naprawdę dobrze wykreowaną postać i bardzo się z nią zżyłam podczas lektury tej powieści.
Jeśli chodzi o śledczych, którzy prowadzili całą sprawę, to... Niestety nie udało mi się z nimi zżyć już tak mocno. Choć akurat podkomisarz Szolc była mi znacznie bliższa, nić Kyrcz. Kamila Szolc również jest dobrze wykreowana, lecz miałam wrażenie, że autor nie skupił tak bardzo swojej uwagi na niej, a właśnie na wyżej wymienionej Laurze. Nie jestem pewna, czy ta okoliczność mi się podoba, czy wręcz przeciwnie – bo nie ukrywam, że z chęcią dowiedziałabym się więcej faktów na temat osób prowadzących to śledztwo.
Główny wątek powieści, czyli brutalne morderstwa z umieszczaniem martwych ptaków w okolicach ciał zmarłych wydał mi się dość oryginalny, ciekawie przedstawiony i naprawdę wciągający. Tak naprawdę od pierwszej strony moja uwaga była skupiona na tej historii i nawet odkładając ją na jakiś czas, miałam w głowie myśli dotyczące tej historii. Gdybym była postacią z gry, nad moją głową prawdopodobnie wyświetlałyby się znaki zapytania, bo tak zastanawiałam się nad tym, co się wydarzyło i co jeszcze może nastąpić.
Maciej Kaźmierczak zadbał też o liczne zwroty akcji, dzięki czemu dla mnie lektura tej pozycji nie była nudna. Oczywiście, nie było tak pięknie i kolorowo przez cały czas, ponieważ bywały i chwile, gdy miałam wrażenie, że ta książka jest przegadana, a niektóre sceny czy dialogi mogłyby zostać spokojnie pominięte. Na szczęście jednak, były to tylko takie krótkie momenty, a cała reszta prezentuje się w moim odczuciu bardzo dobrze. Jestem też pod wrażeniem pióra autora i z pewnością sięgnę po inne jego książki.
Jeżeli niestraszne Wam krwawe i dość opisowe kryminały, to z pewnością mogę Wam polecić Martwego ptaka. Myślę, że się nie zawiedziecie.