Wsłuchaj się w szepty drzew. One nie kłamią...
Tajemniczy wymiar powieści, trupie kolory, ciężka i zarazem intrygująca atmosfera, wizja przyszłości, potęga natury oraz iście słowiański klimat. Wszystko to zamknięte w jednej wręcz magicznej książce.
Przyszłość. Możliwe, że niezbyt odległa. Walka z ociepleniem klimatu doprowadza do załamania ekologicznego na Ziemi. Znika wszelka technologia, a teraźniejszymi ocalałymi zaczynają rządzić stare duchy. Te, przed którymi przestrzegali nas nasi dziadkowie. Cała ludzkość jest skazana na ich łaskę bądź jej brak. W niedużej wsi Stare Olchy egzystuje miejscowy trupokupiec, który od mieszkańców pobiera zapłatę dla niebywale tajemniczej istoty, a w zamian nie dotyka ich klęska głodowa czy żadne inne choróbska.
Jednak miejscowych bohaterów dotykają niezwykle ciążące im tajemnice i w drodze do ich zrozumienia muszą zmierzyć się z innymi mistycznymi siłami.
Urzekająca jest siła i znaczenie natury, jaką prezentuje autorka w tej historii. Szept drzew i każdy pisk we wysokiej trawie ma swe znaczenie.
Niezwykle wciągająca aura sprawia, że jest to lektura na jeden wieczór. Nie mam tu na myśli objętości książki, a jej zawartość i sens.
Styl autorki jest tak barwny, przepełniony tajemnicą, i przede wszystkim oryginalny! Momentami wydaje się chaotyczny, ale myślę, że to również zabieg celowy, który wywołuje u czytelnika napięcie i niemałe zaciekawienie. Wręcz intryguje! A kartki same się przewracają, pochłaniając kolejne rozdziały. To, co również mnie urzekło to język, jakim posługiwali się bohaterowie. Idealny zabieg, by sprawić, że odbiorca zatonie w tej historii. Dosłownie bez powrotu.
Co do wykreowanych postaci.
Byli tak naturalni i przekonujący, że bez zbędnego gadania wskoczyłabym z nimi do auta i ruszyła w podróż po odpowiedzi na stawiane pytania. Pytania, których podczas czytania rodziło się coraz więcej.
Sama fabuła zasługuje na wysokie noty. Była ona wręcz niesamowicie przemyślana i zapewne niepowtarzalna. Autorka pod tym względem ponownie zaskakuje i kroczy własną ścieżką twórczą, przecierając wszelkie schematy.
Akcja nabierało takiego tempa, że nie sposób było się oderwać od czytania. Tajemniczość i specyficzną atmosferę wręcz czuło się pod skórą.
Powieść ta ma wielki potencjał i uważam, że mogłaby być jeszcze bardziej rozbudowaną historią. Właściwie to jest jedyne, do czego można się doczepić, gdyż po przeczytaniu wyczuwa się niedosyt, ale taki pozytywny. Po prostu chce się więcej i więcej tego świata.
Nie mogłabym zapomnieć o muzycznym charakterze tej książki.
Urywki, krótkie fragmenty przytoczone również nasuwają pewną nostalgiczną myśl odnośnie przyszłości. Przyszłości bez technologii, której zapewne każdemu by brakowało.
Zdecydowanie kolejny zabieg, który zakorzenia się w sercu czytelnika.
Uważam, że ta książka zasługuję na uwagę każdego wielbiciela polskiej fantastyki z nutą słowiańskiej spuścizny.