Dziecko, Johanne Lien, to nieśmiała dziewczynka przywiązana do domu rodzinnego, do codzienności i tego, co znane, bo bezpieczne, gdy nagle... zostaje tego świata pozbawiona. Rodzice posyłają ją na służbę do państwa Ihlenów. Każdego dnia zgłasza się rano do pracy, wieczorem kończy. Uczy się tego, co i jak należy wykonywać, poznaje nowe osoby, ale i nową siebie. Okazuje się bowiem, że przyjaźń z Tullik, córką gospodarzy, sprawia, że Johanne szybko dorasta. Nie ma czasu na głupoty, bo te grożą złem, gniewem i wykluczeniem. Towarzystwo Tullik zmusza do mądrzejszego postrzegania otoczenia i ludzi wokół siebie.
Dlaczego?
Sekret tkwi w Edvardzie Munchu, malarzu, który przez wielu postrzegany jest jako dziwak i odszczepieniec. Znajomość z nim uważa się za ujmę, zwłaszcza dla młodych dziewcząt, które do niego lgną, które go niemalże łakną. Jednak on sam, jego dzieła i to, co wyrażają oko i pędzel odbierane są dwojako. Albo diabelskie i odstręczające, albo wręcz odwrotnie, magnetyzujące i zachwycające. Obrazy, które suszy porozstawiane po ogrodzie, kuszą sobą w niewyjaśniony sposób. Jeden z nich przeraża Johanne tłumem ludzi, jaki podąża ulicą wprost na nią, ale i intryguje tajemniczą postacią stojącą tyłem do oglądającego. Taki sam jest Munch. To mężczyzna o dwóch osobowościach i to w nich zakochuje się Tullik. Na przekór radom, na złość rodzicom i na własne pokuszenie umawia się z Edvardem. Renoma rodziny wisi na włosku. Wymykanie z domu zagraża i Johanne, która zostaje wciągnięta w kłamstwa. Matka zaczyna szukać dla niej nowej posady, bo trzpiotowatość Tullik staje się niebezpieczna dla wszystkich.
Czym to się skończy? Czy jest szansa na prawdę?
Tą historię trzeba poznać samemu. Trzeba się nią rozkoszować i smakować w swój indywidualny sposób. Czytanie staje się bowiem niebywałą ucztą... wszelkich barw i zmysłów. Oto stajesz obok Muncha i wraz z nim patrzysz na obraz „Dziewczynki z poziomkami”, która już dorosła i stoi wraz z wami. To dziecko z płótna zasłania się czasem, by się skryć. Płótno zatrzymało ją w jakimś punkcie, jednak życie toczy się dalej. Dziecko to już młoda kobieta.
Lecz zjawia się Munch i wszystko nabiera innego wymiaru.
Jakże ta powieść jest wspaniale napisana...
Lisa Stomme stworzyła niewiarygodną historię, w której fikcja przeplata się z autentycznością. Stromme napisała książkę, która namiętnością kolorów farb sprawia, że nie możesz się od niej oderwać. Czytasz o obrazach, o artyście, o jego romansie, ale i o psychice. Psychice ludzi, którzy częstokroć nie mając własnego zdania, zdają się na innych. To powieść o sztuce, ale i normalności, to powieść o marzeniach, ale i realności. Przyciąga, wciąga i pochłania. Zmusza do oddania całego siebie, do złożenia siebie, jako ofiary na ołtarzu bardzo dobrej literatury.
Uwielbiam takie książki. Pełne kontrastów i w treści i w odbiorze. Namiętność, ale i odraza. Gorąc i nadzieje koło zimna i obojętności. I ciągłe wątpliwości o każdy następny dzień.
Dokąd bohaterów zaprowadzą ich uczucia? Czyżby na … stracenie?
Niesamowita powieść.
Dla mnie wspaniała. Najpiękniejsza.
Prawdziwa.
#agaKUSIczyta