Narracja powierzona jest Masuji Ono, obecnie emerytowany malarz, pogrążający się w rozmyślaniach. Z jednej strony jego życie upływa na prozie codziennych spraw, a z drugiej jest rozrachunkiem z dawnym porządkiem. Co musi nastąpić, by nauczyć się żyć w nowej rzeczywistości i odnaleźć się w zwykłych sytuacjach z bliskimi. Tu egzystencja zatacza koło.
Przyznam, iż myślałam, że książka w dużej mierze będzie mówić o czasach wojennych, a Ishiguro robi zaledwie skromne odniesienia w tamtym kierunku. Zresztą, tak już jest w przypadku Autora, iż nie mówi o sprawach wprost, a wikła bohaterów pomiędzy ich rozmyślania i odniesienia do przeszłości, a obecny stan rzeczy. Ukazując postać w dzisiejszym wymiarze możemy wędrować z nią na przestrzeni lat, do których nas dopuszcza. Nie będziemy doświadczać przez to pełnego obrazu wydarzeń, a jedynie ich fragmentaryczności oraz odczucia, jakie towarzyszą przy tym stronie opowiadającej.
Powolnie rozgrywająca się fabuła idealnie komponuje się z czasem w jaki zostaje wpisana. Jesienna aura nadaje tonu obrazowania przestrzeni, wkrada się do domu malarza nakłada barwy na ściany oraz wychodzącej z półcienia konstrukcji domostwa. Jest odpowiednia do snucia historii przeszłości i organizowania życia po wojnie, przedstawiając relacje rodzinne z dwiema córkami.
Nie znając pewnych prawideł dotyczących japońskich tradycji czasem czytelnik może poczuć się zagubiony, bo niektóre kwestie pozostają dla niego w strefie niedomówień. Wystarczy wczytać się z uwagą, by zgłębić pewne niuanse. Pan Masuji nabywa dom w wyniku tzw aukcji prestiżowej, co oznacza bliższe przyjrzenia się zapleczu rodzinnemu, dokumentacji. I bynajmniej nie chodzi tu o stan majątkowy, a moralność i dokonania "badanych" ludzi. Taki konkurs przynosi ogromny zaszczyt, ale również może zniweczyć plany na przyszłość i do takiego zdarzenia doszło w przypadku Noriko, młodszej córki malarza, gdy wcześniejszy partner zerwał z nią zaręczyny. Co może świadczyć o niechlubnych uczynkach w przeszłości jej ojca. W końcu w "Malarzu..." mamy do czynienia z wydarzeniami powojennymi (1948-50), a więc czasem rozliczeń. I choć bohater jako artysta nie brał w nich udziału jako żołnierz, to przecież opowiadał się za jakimś porządkiem. Czasem też swoim uczynkom przypisujemy zbyt wielką wagę, żyjemy ze świadomością, że mogliśmy byc przyczyną czyjegoś nieodpowiedniego działania. A skoro honorowe działanie to podstawowa sprawa dla kodeksu moralnego Japończyka, to trudno pogodzić się z tym, że zrobiło się coś nie tak jak należało.
Osobiście lubię takie niedopowiedziane historie, gdzie nawet o uczuciach nie ma potrzeby mówienia wprost. Jednak wszystko co potrzebne do wniknięcia w ich sferę i zrozumienia jest podane i nie powinno umknąć świadomemu czytelnikowi. Inna rzecz, iż czytając zatopione w kulturze japońskiej historie trzeba poddawać je odmiennemu pojmowaniu rzeczywistości, przechodząc z kodu europejskiego na azjatycki.
Trzy wieczory z tą książką przywołują wewnętrzny spokój na dłużej i pozwalają się idealnie zrelaksować przed snem. A to zasługa nie tego, o czym traktuje książka, a w jaki sposób jest to przedstawiane.