Do tej pory nie miałam jeszcze okazji czytać książki z polityką w tle, aż tu nagle dostałam propozycję zrecenzowania "Małej Ameryki" autorstwa Marleny Joanny Sychowskiej. Nie wiedziałam, czego mogę się spodziewać, gdyż nie znałam wcześniej pióra Autorki, jednak opis zaciekawił mnie na tyle, by się zgodzić. Zastanawiałam się, jak dużo będzie tutaj tej polityki, jak zostanie poprowadzona fabuła i co będzie wybijało się na pierwszy plan. Zostałam szczerze zaskoczona, gdyż książkę bardzo przyjemnie mi się czytało.
Wątek polityczny został poprowadzony bardzo dobrze, mogę nawet powiedzieć, że przyjemnie, gdyż nie przytłacza czytelnika masą informacji, a jest jedynie tłem całej historii. Książka kręci się wokół wyborów na gubernatora, w których główny bohater ma szansę na drugą kadencję po raz pierwszy w historii USA. Niestety tuż przed wyborami zaczyna się porządna afera z udziałem Gubernatora Coxa. Chodzą pogłoski, że ma on kochankę i prawdopodobnie sama zainteresowana wrzuciła o tym informacje na Twitterze. #KochankaLibby jest na ustach wszystkich. Czy uda się zdementować tę plotkę przed wyborami? A może jednak jest w niej trochę prawdy? Trevor Cox wraz z pomocą całego sztabu i stacji telewizyjnej VNN stara się, by informacja nie wpłynęła na jego miejsce w Kongresie. Jednak podczas tych starań zdarzy się parę zawirowań...
Historia dostarcza wielu emocji, czytając, nie jest się w stanie określić, po której stronie stoimy. Plotki wydają się być wiarygodne i sam bohater nie do końca potrafi przekonać nas, że nie miał z nimi nic wspólnego. Jego charakter sprawia, że błądzimy myślami nad tym, czy mu ufać, czy jednak nie. Gdy do gry wkracza reporterka Lacey Keating, wszystko się zmienia. Emocje wzrastają, a fabuła nabiera szybszego tempa. Lacey jest postacią, która bardzo szybko wzbudziła moją sympatię, jest szczera, lecz nie sama ze sobą, gdyż uczucia, które na wiele lat przygasły, zaczynają do niej wracać, a ona nie może określić, czego tak naprawdę chce. Jej dociekliwość, temperament i sama rola w książce sprawiają, że niejednokrotnie można poczuć wypieki na twarzy. A w połączeniu z Trevorem iskry dosłownie lecą. Jednak, co do gubernatora, moje uczucia z każdą chwilą się zmieniały, raz go lubiłam i gorąco mu kibicowałam, a innym razem wręcz mnie irytował. Byłam bardzo ciekawa jego relacji z żoną, z Lacey i z #kochankąLibby. Chciałam jak najszybciej poznać zakończenie. Do samego końca nie mogłam być pewna, jak potoczy się cała historia, jakie nowe informacje wyjdą na jaw, jak zachowają się bohaterzy i kogo wybierze Trevor.
"Mała Ameryka" to książka dostarczająca całej masy wrażeń i plot twistów, które cały czas kłębią się w głowie. Potrafią w ułamku sekundy zmienić nastawienie do bohaterów. Bawiłam się przy niej naprawdę dobrze i nie mogę doczekać się momentu, w którym będę miała okazję sięgnąć po kolejny tom. Pióro Autorki bardzo mi się spodobało, było lekkie, dzięki czemu przez książkę się płynęło. Cieszę się, że miałam okazję je poznać i wiem, że z wielką przyjemnością sięgnę po kolejne tytuły, które wyjdą spod pióra Autorki.
Dziękuję serdecznie Autorce za zaufanie i możliwość zrecenzowania tej ciekawej historii. Życzę powodzenia w dalszym pisaniu, mając nadzieję, że kolejny raz mile mnie zaskoczysz. Polecam bardzo zapoznanie się z tą historią.