We wspolnym rytmie recenzja

Los zderza obydwie kobiety - młodszą i starszą. Zderza, łączy i odmienia.

Autor: @InezStanley ·11 minut
2018-03-13
Skomentuj
Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!
WE WSPÓLNYM RYTMIE – NOWOŚĆ OD JOJO MOYES!
A gdyby tak jednak zaufać…
„We wspólnym rytmie” to książka o zaufaniu, bez którego nie da się stworzyć dobrej relacji. Zaufanie do drugiego człowieka to podstawa. Wiem jednak, jak łatwo jest je stracić. Wystarczy, że skrzywdzi nas jedna osoba, a kolejne będą za nią pokutować. Nie dajemy sobie szansy na szczęście. Nie pozwalamy innym, by nam to szczęście pomogli tworzyć. Przestajemy wierzyć, że może być inaczej, lepiej. Wówczas dzieje się coraz gorzej. Podobnie jak w przypadku Natashy i Sary. A gdyby tak jednak sobie zaufać? Zaryzykować? Może powstałoby z tego coś dobrego?
,,Czasami wystarczy parę słów wiary, by na nowo rozpalić iskrę pewności, że przyszłość może być czymś wspaniałym, a nie nieustępliwą serią przeszkód i rozczarowań’’
Jojo Moyes powraca z powieścią, w której ludzkie losy splatają się w sposób godny zawadiackiego humoru lubującego się w dramaturgii życia.
Jojo Moyes, jako autorka zaskarbiła sobie serca fanów na całym świecie swoją bestsellerową powieścią Zanim się pojawiłeś. Nic więc dziwnego, że każda nowa książka tej autorki jest wielkim wydarzeniem. We wspólnym rytmie to tytuł, który szczególnie spodoba się miłośnikom koni. Relacja, jaka łączy te niezwykłe zwierzęta z człowiekiem, będzie bardzo ważnym wątkiem poruszanym w książce. Jednak oczywiście jak to zwykle bywa u Jojo, na pierwszym planie będą relacje czysto ludzkie, opisane w sposób, w jaki potrafi opowiadać o nich tylko ta niezwykła pisarka.
We wspólnym rytmie – kto jest bohaterem?
Bohaterów tej pięknej książki jest wielu, ale na pierwszy plan wysuwa się prawniczka Natasha Macauley, która jest na życiowym zakręcie. Przechodzi właśnie bardzo trudne rozstanie z mężem, w dodatku musi nadal z nim mieszkać. Życie Natashy wydaje się zupełnie pozbawione sensu i bezcelowe. Kobieta zatraca się w gniewie i smutku, które są impulsem do podejmowania złych decyzji, Wydaje się, że jej świat już zawsze będzie taki, jednak na jej drodze staje 14-letnia dziewczynka, której los nieoczekiwanie splata się z życiem Natashy.
Sara to dziewczynka, która w życiu już wiele straciła. Dawniej mieszkała ze swoim dziadkiem w Londynie i trenowała jazdę konną. Jej nieodłącznym towarzyszem był piękny koń oo imieniu Boo, którego podarował jej dziadek.
Jednak rodzinna tragedia całkowicie zmieniła życie dziewczynki, która nagle została zupełnie sama i trafiła do opieki zastępczej. Sara straciła również swojego Boo. Teraz chce zrobić wszystko, żeby koń nie zniknął z jej życia, nawet jeżeli to oznacza popełnianie przestępstw.
„Nie możesz wyrwać człowieka z jego świata i oczekiwać, że będzie szczęśliwy.”
Najpierw musisz się zgubić, żeby ktoś mógł Cię odnaleźć. Życie Natashy i Sary krzyżuje się, kiedy kobieta przyłapuje małą na kradzieży. Próbuje dowiedzieć się gdzie dziewczynka mieszka i wtedy dowiaduje się, jak trudne życie wiedzie Sara. Postanawia, że ją ocali. Jednak nie zna wszystkich tajemnic, które nosi w sercu dziewczynka.
We wspólnym rytmie – znaleźć drogę do serca
Ta książka porusza tak wiele strun w ludzkim sercu, jakie dotknąć jest w stanie chyba tylko Jojo Moyes. Poznajemy bezgraniczną miłość człowieka do zwierzęcia i więź, która jest w stanie utrzymać przy życiu. Poznajemy kobietę na rozdrożu i dziecko, które nadaje jej życiu sens. W tle pojawi się także trudna relacja Natashy i jej męża, którzy przechodzą przez burzliwy okres rozwodu. Życiowych rozterek jest tu więc całe mnóstwo.
Moyes już pokazała, że uwielbia szybkie zwroty akcji i to, kiedy dużo się w książce dzieje. Przez ponad 500 stron nie zdołacie się nudzić – ciagle coś się pojawia, ciagle coś wybiega prosto pod koła. Momentami jesteśmy źli na bohaterów, innym razem przejęci ich zachowaniem. Ale nigdy obojętni.
Każda postać jest dokładnie zarysowana, a co najważniejsze – ma ludzką twarz. To nie są cukierkowe postaci, albo do szpiku kości złe – to ludzie tacy jak my, popełniający błędy i świętujący swoje sukcesy. Mają sporo problemów, mniej lub bardziej przejmują się tym, co dzieje się wokół.
We wspólnym rytmie – wiele wątków biograficznych
Bardzo wiele elementów w tej książce zostało zainspirowanych prawdziwymi wydarzeniami. Pierwowzorem dla małej Sary była Mecca Harris, której książka została zadedykowana. Życie wśród koni i miłość do tych zwierząt Jojo zna z autopsji. Sama jako młoda dziewczynka spędzała bardzo dużo czasu w otoczeniu tych niezwykłych zwierząt. Wszyscy, którzy kiedykolwiek mieli kontakt z końmi, zauważają, że Moyes idealnie uchwyciła tę relację i jak zawsze z niezwykłą autentycznością i oddaniem nakreśliła bohaterów opowiadanej przez siebie historii, tak aby Czytelnik mógł zatracić się w ich świecie.
,,We wspólnym rytmie" Jojo Moyes zaskakuje czytelnika pod każdym względem. Mamy tu opowieść o dziewczynce, która chce zostać profesjonalnym jeźdźcem poprzedzoną historią miłości jej babki i dziadka i przeplataną informacjami o technikach doskonalenia tresury koni. Następnie poznajemy losy zgorzkniałej prawniczki Natashy zmagającej się z kryzysem wiary w dzieci z tzw. patologicznych środowisk oraz z problemami osobistymi w postaci nowego związku i ciągłego odczuwania miłości do męża, z którym stara się rozwieźć. Na domiar złego niewierny mąż wprowadza się do niej i wywraca życie do góry nogami. Również pojawienie się nastoletniej Sary dodatkowo komplikuje jej poukładane życie. Z uwagi na pasję nastoletniej Sary autorka wiele miejsca poświęciła koniom i metodom ich tresury. Największym marzeniem dziewczynki jest bowiem dostanie się do elitarnej Le Cadre Noir, do której należał jej dziadek. Od najmłodszych lat Sara ćwiczy z Boo, by móc spełnić to kosztowne marzenie. Czytelnik staje się świadkiem urzekającej historii wielkiej wieloletniej przyjaźni pomiędzy dziewczynką a koniem, która narodziła się dzięki samozaparciu i wierze w marzenia. Boo okazuje się nie tylko wyjątkowo pięknym i utalentowanym zwierzęciem, ale przede wszystkim powiernikiem sekretów i trosk swej pani. W tym kontekście nie dziwi zatem zabieg zastosowany przez autorkę powieści. Każdy rozdział otwierają cytaty ,,Hippiki, czyli jazdy konnej” Ksenofonta, które wskazują na istotę budowania relacji pomiędzy człowiekiem a koniem opartej na wzajemnym szacunku. Osoba, która chce jeździć konno powinna najpierw wzbudzić w zwierzęciu zaufanie i zapewnić go, że nie zrobi zwierzęciu krzywdy. Wielogodzinne treningi nie tylko zbliżają ku perfekcji, ale przede wszystkim budują niezwykłą więź. Dla osób niezbyt zainteresowanych tą tematyką może okazać się to raczej mało interesujące, a wręcz nużące. Mimo tego autorka ponownie zaserwowała czytelnikowi opowieść o ludzkich problemach i zawiłych sytuacjach życiowych wymagających podjęcia trudnych decyzji.
Pisarka przeprowadziła dokładny research do książki. Widać jej ogromną wiedzę na temat francuskiej szkoły jeździeckiej Le Cadre Noir (do której wielokrotnie odwołuje się w książce) oraz tanecznych i cyrkowych figur wykonywanych przez konie. Podobało mi się, gdy Papa (dziadek Sarah) używał francuskich zwrotów, tłumaczonych czytelnikowi w przypisach. Zaciekawiła mnie również opowieść dotycząca miłości dziadka i babci czternastolatki, albowiem miłość ta tylko z pozoru wydawała się pełna radości i nieskomplikowana.
Książka wywołała we mnie lawinę przeróżnych uczuć. Podczas lektury czułam naprzemiennie: ciekawość, smutek, żal, zaskoczenie, gniew, złość, radość, wzruszenie. Zdarzało się, iż uśmiechałam się, a kilka razy nawet wybuchłam śmiechem. Przez większą część powieści jednak towarzyszyły mi zaskoczenia i smutek. Pod koniec łzy płynęły po moich policzkach, a ja nie mogłam (i nie chciałam) ich powstrzymywać. I to było piękne! W tym momencie (jak również po zakończeniu lektury) czułam, że Jojo Moyes jest fenomenalną pisarką, doskonale współgrającą z moim poczuciem piękna. To najlepsza pisarka jaką znam. Każda jej książka (z tych, które przeczytałam dotychczas) różni się treścią, sposobem podejścia do tematu. Fabuła każdej z nich jest doskonale przedstawiona i poprowadzona. Nie wiem, czy jakikolwiek autor będzie w stanie ją przebić i mam nadzieję, że podczas lektury kolejnych jej książek – będę zafascynowana równie mocno, jak teraz.
Elegancja francuskiego jeździectwa klasycznego
Od pierwszego momentu zafascynował mnie przewijający się wątek klasycznej szkoły jazdy, a dokładniej klasyki francuskiej. Było to dla mnie duże zaskoczenie, ponieważ nie spodziewałam się, że powieść, która z założenia nie jest kierowana do koniarzy, może w takich detalach wgryzać się w historię oraz metody szkolenia koni. Dziadek Sarah, bohaterki książki, okazał się być w przeszłości znakomitym jeźdźcem Le Cadre Noir w Saumur. Tak się akurat złożyło, że osobiście jestem pasjonatką klasycznego jeździectwa, więc bardzo uważnie śledziłam stosowane techniki i głoszone przez Henriego (dziadka) teorie. Okazało się, że wiele z nich bardzo pokrywa się z rzeczywistymi. Z ogromnym zaskoczeniem przyjęłam fragment o budowaniu u konia równowagi w „stój” oraz ćwiczeniach z ziemi. Tego typu praca spotykana jest jedynie w klasyce francuskiej, a niewiele osób (koniarzy!) o tym wie. Co więcej koński główny bohater nosi imię jednego z najsławniejszych przedstawicieli klasyki francuskiej - Bauchera, a każdy rozdział rozpoczyna fragment z „Hippika, czyli jazda konna” Ksenofonta, ojca klasycznego jeździectwa. Duży ukłon dla autorki, która musiała poświęcić ogrom czasu na merytoryczne przygotowanie tej powieści. Z tego co później udało mi się dowiedzieć, Jojo Moyes, przed jej napisaniem, odwiedziła szkołę Le Cadre Noir i prawdopodobnie konsultowała niektóre części z jeźdźcami stamtąd. Należy jedynie przymknąć oko na tłumaczenie, które ze względu na drobne wpadki (jak np. cwał zamiast galopu na lonży) może nam lekko burzyć obraz profesjonalizmu.
Realne problemy koniarzy
Bardzo podobał mi się motyw treningów Sarah, dziadka i jej konia. Niezrozumiani, uwięzieni w niesprzyjającym otoczeniu, byli wierni swoim przekonaniom. Pragnęli kontynuować sztukę jeździecką w najczystszej formie z troską o konia, lecz bez uczłowieczania go, dokładnie tak jak współcześni klasycy. Drażniły mnie jedynie nierealnie wysokie umiejętności czternastoletniej dziewczynki, która jeżdżąc na jednym, niedoświadczonym tak samo jak ona, koniu, osiągnęła poziom haute ecole. Nie sądzę aby wyszkolenie takiej pary do tego stopnia było możliwe, aczkolwiek chyba żadna legenda Cadre Noir nie szkoliła swojej wnuczki z zapałem jak Henri, dlatego nie można tego stwierdzić na pewno.
W książce odnajdziemy wiele sytuacji, z którymi zmaga się każda osoba mająca do czynienia z końmi. Od codziennej batalii, w której człowiek robi wszystko, aby wygospodarować konieczny czas dla konia, po ludzi, których Sarah spotykała na swojej drodze. Można by powiedzieć, że trafił się tam cały przekrój „koniarzy” - od prostych, dobrych i pomocnych dusz, przez autorytatywne postacie, które szufladkują ludzi niezależnie od tego ile umieją, po zwykłych okrutników, dla których liczą się tylko pieniądze. Jestem przekonana, że czytając tą książkę każdy koniarz odnajdzie fragment lub zdarzenie, z którym będzie mógł się utożsamić. Jak się okazuje, umiejscowienie i tło powieści budowane były w oparciu o prywatne doświadczenia autorki. W „podziękowaniach” dołączonych do książki zdradza, że sama spędziła dzieciństwo w miejskich stajniach na obrzeżach Londynu, aby później zamieszkać na zielonej farmie.
„Dobry jeździec wie, że ma tylko jedną szansę, aby zaskarbić sobie szacunek konia. Wie też, że przez jeden wybuch gniewu może na zawsze stracić jego zaufanie. Konia można bowiem skrzywdzić tylko raz. Potem latami odbudowuje się zerwaną relację. Z ludźmi bywa podobnie…”
Powieść, We wspólnym rytmie to nic innego, jak opowieść o miłości – damko-męskiej, rodzicielskiej, dziecięcej, opiekuńczej, a także o towarzyszących jej marzeniach. Książka ukazuje wieloaspektowość tego uczucia. Moyes wzrusza i porusza, pokazując, że nic w życiu nie jest do końca stracone i zawsze warto dać drugiemu człowiekowi drugą szansę, bez względu na to, jak złe wrażenie na nas wywarł. Autorka zdaje się podkreślać, że złe zachowanie i atakowanie drugiego człowieka oraz agresja, niejednokrotnie są wynikiem zranień, którymi doświadczył nas los. I bez znaczenia pozostaje tutaj wiek – młodszy, wcale nie oznacza, że mniej poraniony. Bohaterowie Moyes to postaci, z którymi bardzo łatwo można się zidentyfikować: zbuntowana i sfokusowana na spełnieniu obietnicy Sara; pozornie zimna i niepotrafiąca nawiązać relacji Natasha; wiecznie flirtujący Mac; wymagający dziadek – każdy z nas znajdzie w którymś z bohaterów odbicie cząstki siebie, dzięki czemu zrozumienie ich motywacji przyjdzie nam z łatwością.
Bardzo dobra, pełna mądrości powieść o sile miłości, marzeń i pasji, zdolnych pokonać każdą przeszkodę. Polecam ją Waszej uwadze. Moyes udowadnia, że tytuł ulubienicy polskich czytelniczek, który sobie zaskarbiła, nie jest wcale przypadkiem.
„Miłość istnieje w tym, co się robi, w małych i dużych gestach. To, że się o niej nie mówi, nie oznacza, że jej nie ma.”
Jojo Moyes skradła moje serce po lekturze tej ostatniej tylko się utwierdziłam w przekonaniu, że to jedynie kwestia czasu, gdy po nie sięgnę. Tak, „We wspólnym rytmie” to kolejny tytuł, który mnie zachwycił. Choć zapowiadało się zupełnie inaczej. Niemniej nie traciłam nadziei. A że nie mam w zwyczaju „porzucania” książek, czytałam dalej, czekając aż w końcu coś między nami zaiskrzy. No i zaiskrzyło.
Historia jest bardzo emocjonująca, akcja wciąga i często zaskakuje.
Książka o więzi człowieka ze zwierzęciem i tym że marzenia się spełniają jeśli bardzo chcemy i trochę pracy temu poświęcimy. Wspaniała książka na prezent dla wszystkich miłośników koni i nie tylko. Ja w to wierzę. Ja w to wchodzę. Ta powieść jest bliska mojemu sercu tak samo , jak „Zaklinacz koni” Evansa, bo konie to moja wielka miłość. I Wam radzę to samo! Godna polecenia!!!!!!
Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki
We wspolnym rytmie
2 wydania
We wspolnym rytmie
Jojo Moyes
7.1/10

Dobry jeździec wie, że ma tylko jedną szansę, aby zaskarbić sobie szacunek konia. Wie też, że przez jeden wybuch gniewu może na zawsze stracić jego zaufanie. Konia można bowiem skrzywdzić tylko raz. P...

Komentarze
We wspolnym rytmie
2 wydania
We wspolnym rytmie
Jojo Moyes
7.1/10
Dobry jeździec wie, że ma tylko jedną szansę, aby zaskarbić sobie szacunek konia. Wie też, że przez jeden wybuch gniewu może na zawsze stracić jego zaufanie. Konia można bowiem skrzywdzić tylko raz. P...

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki

Zobacz inne recenzje

Jojo Moyes inaczej Pauline Sara Jo Moyes wywodzi się jako brytyjska dziennikarka. Urodzona 4 sierpnia 1969 roku w Londynie, otrzymała dwukrotnie nagrodę Romantic Novel of the Year Award. Jako pisarka...

@eliwerka @eliwerka

Dobry jeździec wie, że ma tylko jedną szansę, by zaskarbić szacunek konia. Wie też, że przez jeden wybuch gniewu może na zawsze stracić jego zaufanie. Konia można skrzywdzić tylko raz. Potem latami o...

Pozostałe recenzje @InezStanley

Złamane więzi
BRACIA MUSZĄ NA DOBRE ROZLICZYĆ SIĘ Z PRZESZŁOŚCIĄ, BY MÓC ZBUDOWAĆ LEPSZĄ PRZYSZŁOŚĆ...

„ ZŁAMANE WIĘZI. THE CAMORRA CHRONICLES. TOM IV.” - CORA REILLY Rewelacyjna i bezkonkurencyjna Królowa Mafia Romance - Cora Reilly znów zabiera nas do mrocznego świata ...

Recenzja książki Złamane więzi
Złamana duma
MIŁOŚĆ PUKA DO NASZYCH SERC W NAJMNIEJ SPODZIEWANYM MOMENCIE, MY SAMI NIE WIEMY KIEDY...

„ ZŁAMANA DUMA. THE CAMORRA CHRONICLES.TOM 3.” - CORA REILLY “He possessed me. He owned me. I was the queen. He was the king. Checkmate.” Zaraz po skończeniu lektury,...

Recenzja książki Złamana duma

Nowe recenzje

Miłość pod choinką
Cudowna powieść, idealnie nastraja świątecznie.
@zksiazkaprz...:

Zbliżają się Mikołajki i Boże Narodzenie, a co jest najlepszym prezentem w te wyjątkowe dni ? Oczywiście, że książka. B...

Recenzja książki Miłość pod choinką
Córka milionera
Córka milionera
@Malwi:

"Córka milionera" to kryminał, który na pierwszy rzut oka może wydawać się klasycznym dreszczowcem, ale Tomasz Wandzel ...

Recenzja książki Córka milionera
Tylko dobre wiadomości
Z optymizmem patrzeć w przyszłość
@Moncia_Pocz...:

Już dość dawno nie sięgałam po książki Agnieszki Krawczyk, choć kiedyś czytywałam je systematycznie. Postanowiłam nadro...

Recenzja książki Tylko dobre wiadomości