W tej książce poznamy Mirandę Fitch. Jej życie to pasmo nieszczęść - najpierw wypadek przekreślił jej świetnie zapowiadającą się karierę aktorską. Pozostawił po sobie też chroniczny ból i pogłębiające się uzależnienie od leków. Następnie jej nieudane małżeństwo zaczyna się rozpadać. Obecnie zaś kobieta może stracić pracę jako reżyserka teatru uniwersyteckiego. Jej cierpienie, smutek, żal, pogłębiająca się rozpacz wydają się być morzem nie do pokonania, jednak i do Mirandy los się w końcu uśmiecha - pojawia się trzech tajemniczych darczyńców... Czy pomogą oni Mirandzie?
Mona Awad to pisarka, której dosyć nietypowa i nietuzinkowa twórczość skłania do rozmyślań - takich głębokich, filozoficznych, na temat których nie zaprzątamy sobie na co dzień głowy. Tak było w przypadku "Wszystko dobrze". Historia Mirandy dotyka tematyki cierpienia, nie tylko tego fizycznego, ale również, albo przede wszystkim duchowego. Literatura piękna ma to do siebie, że samo czytanie wymaga skupienia i uwagi, a jej interpretacja również nie należy do najłatwiejszych zadań. Moim zdaniem fabuła tutaj rozgrywa się na cienkiej granicy realizmu i wytworu wyobraźni głównej bohaterki. Jest tu pewnego rodzaju magia, oniryzm, daje również o sobie znać mania Mirandy, jej obłęd, popadanie w ruinę swojego życia, przepełnionego bólem, cierpieniem, rozpaczą - które ciągną ją w śmiertelną otchłań. I te wywody bohaterki, będące poniekąd jej monologiem wewnętrznym czasem mogły nużyć. Nie mniej jednak warto się w nie wgłębić aby zrozumieć i "wyczuć" głębszy sens zawarty w fabule. Autorce nie można odmówić tu szczególnie wnikliwej analizy bohaterki, której strona emocjonalna została wyśmienicie oddana i nakreślona, w ten sposób że możemy współodczuwać razem z nią różne stany, zazwyczaj te mroczne i ponure.
Bo taka właśnie jest ta książka - w moim odczuciu, przepełniona bólem, ciemnością i taką wszechogarniającą niemocą i bezsilnością w stosunku do samego życia. Ale jednocześnie pisarka tchnie w bohaterkę trochę euforii, szczęścia i nadziei - jednak czy to nie okaże się być iluzją? Musicie koniecznie sprawdzić! A jak okresiliłabym tą książkę? Dziwną, nietuzinkową, przepełnioną bólem głównej bohaterki, zapadającą w pamięć, wzbudzającą pewien podziw dla kreacji bohaterki, ale też niepokój... Jedno jest pewne, ta książka zostanie w waszej głowie na dłużej, właśnie przez tą swoistą 'dziwność'. O wiele bardziej podobała mi się ta książka, niż "Króliczek", chociaż koncept budowanie fabuły i sama narracja były tu nieco zbliżone. Myślę że tą książkę można albo pokochać, albo 'znielubić' - nic pomiędzy. Ta powieść nie jest łatwa w odbiorze, jest wymagająca, i dlatego też nie przeznaczona dla każdego. Polecam miłośnikom literatury pięknej!