Każda książka musi się gdzieś zacząć.Tomasz Michniewicz ma aż 7 możliwości w tej materii. Wybiera Finlandię, ale 7 równoważnych bohaterów tego reportażu rozsianych jest po całym świecie, więc mógłby zacząć gdziekolwiek. Bohaterowie są trochę przypadkowi - mogli by to być całkiem inni ludzie, zmieniłyby się wtedy też opowiadane historie i ich wydźwięk. Jeśli chodzi o "zwykłego człowieka" decyduje po prostu stochastyka, przypadek.
Mamy tu następujące osoby (dramatis personae) i miejsca, w których rozgrywa się ich życie, w dużym stopniu określając jego treść i okoliczności:
Reilly Travers, rezerwat zwierząt Imire (Zimbabwe) - traper i farmer
Kanae Takasaki, Kanagawa k. Tokio (Japonia) - nauczycielka
Casey Kimbrel, Springfield, stan Missouri (USA) - pracownik restauracji, kucharz, student realizacji filmowej
Juanita Peña, Buenaventura (Kolumbia) - wokalistka, ekonomistka
Marggie (Margret) Kizza (Uganda) - pracownica
NGO, właścicielka firmy
Mika Puhakka, Kajaani (Finlandia) - zawodowy żołnierz, siły pokojowe ONZ
Madhuri, Baranagar k. Kalkuty (Indie) - sprzątaczka - pracownica służb komunalnych
Choć warunki dorastania u wszystkich różniły się znacznie, dopiero gdy dochodzą do pełnoletności ich losy wydały mi się mniej monotonne - to mniej więcej po 150 stronie. Najciekawszą postacią jest Reilly, którego rodzice wychowywali bez nadopiekuńczości, wymagając od niego samodzielności i umiejętności przetrwania. Najwięcej hartu ducha i przedsiębiorczości wykazuje Marggie i jej matka. Czyli Afryka przoduje, jeśli chodzi o zapewnianie życia w "ciekawych czasach". Ogólnie można by powiedzieć, że życie w krajach rozwiniętych pozwala ludziom dużo później dorastać, dojrzewać i decydować o ważnych rzeczach w życiu.
Jednak Michniewicz nie zamierza pokazać tylko kilka przypadkowych, przykładowych życiorysów. Stara się też ukazać, jak te odległe od siebie i jakoby odrębne światy (pierwszy i trzeci - z drugiego, z którego ostały się Chiny, Kuba i Korea Północna, nikt się nie załapał) dziś wzajemnie na siebie wpływają: jak zarobek Madhuri czy innych mieszkańców Azji zależy dziś od globalnego systemu gospodarczego i, z drugiej strony, jak wielkie korporacje i marki rosną, pasożytując na nędzy najuboższych. Zakłamanie i zachłanność dostatniego świata należałoby jeszcze wyraźniej czynić widocznym.
Za parę bawełnianych spodni, łącznie z kosztem materiału, zachodnie firmy płacą szwalniom od dwóch do pięciu dolarów, od siedmiu do osiemnastu złotych (s.404). Wystarczy przypomnieć sobie, ile takie spodnie marki Zara, H&M czy odzież z Lidla kosztują u nas. A konsekwencje? Ogromne zanieczyszczenia przemysłowe w krajach trzeciego świata i ...likwidacja całego przemysłu odzieżowego - przystosowanego ekologicznie! - w krajach rozwiniętych, w tym w Polsce.
Bluzka, za którą szwaczka (często nieletnia, pracująca w fatalnych warunkach bez zachowania podstawowych zasad BHP i bez prawa zapisania się do związków zawodowych, które by jej mogły bronić)
zarobiła pięćdziesiąt centów, a jej pracodawca dolara, nagle wydaje się warta trzysta złotych. (s. 410) Tu wychodzi to niejako mimochodem, pomiędzy życiorysami. Wrażenie robi zdanie autora:
Gdyby te spodnie lub koszula kosztowały złotówkę więcej, albo gdyby firma oddała złotówkę podwykonawcom, szwaczka w Bangladeszu zarabiałaby miesięcznie dwa razy więcej.
Ile warta jest złotówka?... (s.413)
Tytułowy "chrobot", to niemilknący odgłos łańcucha opuszczanego nieustannie wiadra w jedynej w okolicy studni, by wyciągnąć wodę dla tysięcy mieszkańców slumsu na przedmieściach Kalkuty, nie posiadających innego dostępu do pitnej wody.
*
https://en.wikipedia.org/wiki/Powaqqatsi