"Sześć córek" prezentuje wachlarz kobiecych osobowości, żyjących w różnych okresach współczesnej Polski. Odkrywa przed czytelnikiem, jak realizowały się na przestrzeni lat, w odmiennej polityczno-społecznej strukturze, w nieznośnym poszukiwaniu własnej drogi i szczęścia, którego na dobrą sprawę żadna z nich nie doświadcza, bądź nie potrafi go dostrzec w swoim życiu.
To jest bardzo wciągające, gdy Autorka tworzy z rozmachem kilka portretów, poświęcając im niezależne miejsce w fabule. Możemy zagłębić się i w opisywane realia, i emocje bohaterek. Nie męczy nas nadmiar zdarzeń, komplikacji i zawiłości, bo wszystko opisywane jest stopniowo. Każda z sióstr ma swój rozdział, tak jak do każdej dociera list z zadaniami od nieżyjącego ojca.
Bynajmniej nie jest to nowość, że po śmierci bliskiej osoby inni dostają list z wyznaczonymi instrukcjami, więc tutaj sytuacje na pewno ratuje to, iż jest to kilka kobiet, do tego połączonych więzami krwi, mimo iż o sobie wcześniej nie wiedziały. A jeszcze co najistotniejsze w tej historii. Dzięki powrotom do wspomnień z lat młodości, sięgamy do odmalowanej oczami kobiet rzeczywistości lat 60-70-80-90-tych. Gdyby nie ten znaczący element "Sześć sióstr" było by tylko kolejnym wtórym tekstem. Dość dobrze jeszcze pamiętam, jak to odbyło się w "Przyjaciółkach" autorstwa Lisy Higgins. Podobnie, po śmierci jeden z przyjaciółek, reszta dziewczyn realizuje wyznaczone dla nich zadania. Książka nie była niczym szczególnym, również "Sześć córek" nie jest niczym wyjątkowym zważywszy na ich zakończenie. A z uwagi właśnie na końcowy etap fabuły uważam, iż jest nieskończoną podróżą przedstawionych kobiet. Nie ma opisanej relacji z wykonywania zadań powierzonych przez ojca, czy bardziej realnym, przemyślanym ustosunkowaniem się sióstr do siebie i nowej sytuacji. Nagle kobiety, które przeżyły - jedne więcej, drugie mniej - w swoim niełatwym życiu, w obliczu odczytania testamentu i poznania jego warunków zachowują się jak nastolatki. Gdzie jakieś przemyślenia?
Nie ma rzetelnie sformułowanego wspólnego kontinuum, więc właściwie po co to rozpisywanie na głosy, skoro potem bohaterki nie zaśpiewały w jednym chórze? Jaki sens w wyznaczaniu precyzyjnych zajęć dla kobiet, skoro potem nie możemy przyjrzeć się ich realizacji? I co zostało zdeterminowane w ich życiu brakiem ojca? Na czym zaważyło to puste krzesło, brak wspólnych zabaw, rozmów?
Końcówka, niestety, jest dość kiczowata, czego nie spodziewałam się po tak poprowadzonym wstępie. Zupełnie w innym tonie spreparowana, niż opowieści o siostrach, gdzie można jeszcze dopatrzeć się głębi. Mam prawo czuć się rozczarowana po wcześniejszej dawce emocji, jakie generowały obrazy z życia kobiet i ulic dawnej Polski. Miałam chęć odkrycia niuansów z testamentu ojca, który tutaj okazał się jedynie mdłym dodatkiem wieńczącym koniec. Kolejna jałowa powiastka.