Ogromnie lubię książki J.Harrow, czyta się je zawsze błyskawicznie, a historie są naprawdę ciekawe i wciągające. Książek świątecznych raczej nie czytam, ale w tym roku postanowiłam się skusić na jedną, tym bardziej, że napisała ją właśnie wspomniana wyżej autorka. Poza tym okładka również wpadła mi w oko, a opis zaintrygował, co dodatkowo przesądziło o tym, że chciałam poznać tę książkę. Po raz kolejny się nie zawiodłam, historia bardzo mi się podobała, ale czy wprawiła mnie w klimat świąteczny? Z pewnością zatęskniłam za śniegiem i beztroskim życiem, ale trochę mi tu czegoś zabrakło. Może więcej tych "świątecznych rzeczy"? Ale pomimo wszystko, książkę przyjemnie mi się czytało i cieszę się, że miałam możliwość ją poznać.
Główna bohaterka Oliwia, to znana influencenka. Na codzień mieszka za granicą, ale po kolejnym zawodzie miłosnym, postanawia przyjechać na święta do swojej babci do Polski, w sumie to na cały grudzień, bo akcja książki w całości zamyka się na tym jednym miesiącu. Na miejscu okazuje się, że babcia jest już umówiona ze swoją znajomą na wyjazd do sanatorium i choć ta chce sobie odpuścić wyjazd, za namową wnuczki jednak się na niego decyduje. W czasie, gdy babcia będzie odpoczywać i zawierać nowe znajomości, dziewczyna postanawia podjąć prace w fundacji, gdzie będzie przebierać się za elficzkę i wraz z mikołajem, będzie roznosić prezenty i sprawiać radość potrzebującym tego dzieciom. Wiecie - jakieś wypady do przedszkola, na onkologię itp. I wszystko byłoby pięknie, gdyby nie to, że jej szefem okazuje się nie kto inny, jak jej pierwszy młodzieńczy crush 😈, który kiedyś dość mocno zagrał na jej uczuciach. Dziewczyna jest dla niego nieprzyjemna, wręcz na każdym kroku nie szczędzi do niego obraźliwych słów, z kolei on za bardzo nie rozumie jej zachowania. Czy Maksowi uda się dotrzeć do dziewczyny i dowiedzieć się o co jej chodzi? tym bardziej, że Oliwka nie jest mu obojętna, a jego serduszko w jej obecności zdecydowanie przyspiesza?
"Boyless Chłopakom wstęp wzbroniony" to lekka i romantyczna historia, którą pochłania się dosłownie na raz. Wszystko co się tu dzieje oraz sami bohaterowie są tak przyjemni, że ciężko było mi powstrzymać uśmiech, przy każdej potyczce słownej bohaterów. I choć z początku nie rozumiałam, dlaczego Oliwka jest tak wrogo nastawiona do swojego szefa, tak im dalej w las, tym sytuacja robiła się coraz bardziej klarowna. Historia jest dość przewidywalna, w połowie książki już sama wiedziałam co tak naprawdę wydarzyło się podczas pierwszego spotkania głównych bohaterów, ale pomimo wszystko byłam dalej ciekawa co może autorka jeszcze w tej historii wymyśleć. Trochę ubolewam, że objętość książki nie była większa, bowiem wtedy z pewnością zapałałabym większą sympatią do bohaterów. Nie żebym ich nie polubiła, jednakże nie wzbudzili oni we mnie zbyt wielu emocji. Podobał mi się cięty język głównej bohaterki i to jak sprawnie umiała rzucić w danym momencie odpowiednią ripostą, bądź żartem. Była dość zarozumiała, ale na swój sposób miało to swój urok. Trochę męczące były jej szybkie zmiany nastrojów i wybuchowość, choć po tym co przeżyła, miała najświętsze prawo być nieufna wobec innych ludzi. Z tych dwojga chyba bardziej polubiłam Maksymiliana, bo wydawał się naprawdę w porządku chłopakiem. No i otaczała go wspaniała rodzina - rodzice, którzy zawsze służyli dobrą radą i brat, który był zdecydowanie tym "gorszym" z rodzeństwa 😅 Pomimo wszystko, historię bardzo szybko się czyta, jest idealna na jeden wieczór, no i może nie do końca odczułam w niej święta, ale i tak jestem ogromnie zadowolona, że ją przeczytałam.