"A nas, kobiety, paradoksalnie ciągnęło do takich osobników, silnych samców alfa, w ramionach których możemy przez chwilę zapomnieć o nudzie i oddać się marzeniom o wspólnej przyszłości, która nigdy nie nadejdzie."
Niezaprzeczalnie coś w tym jest. Pociąga nas niebezpieczeństwo i związane z tym ryzyko, ale chyba nie do końca zdajemy sobie sprawę z konsekwencji, jakie mogą nas spotkać. Lubimy bad boyów, którzy sprawią, że nasze serce zabiją w szybszym rytmie. Zapominamy o naturze takich osobników, łudząc się, że będziemy w stanie oswoić ich niczym dzikie zwierzątka.
Ale czy to możliwe?
Czy miłość rzeczywiście może tak mocno wpłynąć na czyjeś zachowanie?
W ostatnich dniach miałam okazję się o tym przekonać, przynajmniej po części, gdyż, niestety, "Ławrusznik" Pauliny Jurgi urywa się w takim momencie, że trudno o jednoznaczną odpowiedź. Książka opowiada o losach wschodniej mafii, wśród której naszą uwagę w szczególny sposób przykuwa Igor. Mężczyzna, którego poznajemy jako 11-letnie dziecko w decydującym momencie jego życia. Chłopiec już wtedy wykazuje wysoko rozwinięte zamiłowanie do medycyny, ale pociąga go również zło i śmierć. Wraz z biegiem czasu w mężczyźnie obie te cechy rozwijają się w równym stopniu. Gdy w wieku 22-lat spotyka na swojej drodze Sofię, jest maszynką do zabijania na usługach mafii, która twierdzi, że prawdziwa miłość nie istnieje, a "zakochanie" to nic innego jak reakcja chemiczna w organizmie wywołana przez feromony.
Przyznam, że mam mieszane uczucia w kwestii Igora: z jednej strony jego postępowanie napawa mnie przerażaniem, z drugiej jest mi go żal. Były też momenty, w których osoba mężczyzny wzbudzała moją wiekszą sympatię. Mam wrażenie, że gdyby bohatera ukształtowało inne środowisko, mógłby w życiu osiągnąć wielkie rzeczy. Niestety, w obecnej sytuacji Igor stara się odnaleźć w rzeczywistości, w której przyszło mu żyć, z lepszym lub gorszym skutkiem. Pojawienie się Sofii burzy dotychczasowy porządek rzeczy, sprawia, że mężczyzna podważa obowiązujące go zasady, co może okazać się tragiczne w skutkach dla obojga bohaterów.
Paulina Jurga znana jest z tego, że wiernie oddaje realia świata przedstawionego w powieści, dzięki czemu wykreowani przez nią bohaterowie stają się bardziej prawdziwi. Nie inaczej jest i tym razem. W "Ławruszniku" poznajemy wycinek historii wschodniej mafii oraz jej podstawowe zasady funkcjonowania. Autorka sięga po niektóre z rosyjskich słów i umiejętnie wplata je w fabułę powieści. W książce znajdujemy też wiele gruzińskich przysłów. Ich obecność mocno wpływa na klimat powieści - dzięki nim, nie wydaje się ona tak brutalna. Jeszcze w tej kwestii dodam, że to nie jest słodka historia o miłości mafioza do niewinnej dziewczyny. Nie. Tu historia jest zdecydowanie bardziej skomplikowana.
Poczatkowo akcja powieści toczy się nieśpiesznie, z uwagi na obszerne wprowadzenie. Jest ono jednak jak najbardziej potrzebne, gdyż dzięki niemu poznajemy realia świata, o którym czytamy. Dowiadujemy się też jak zmienia się Igor na przestrzeni czasu oraz jakie wydarzenia ukształtowały jego charakter. W momencie, gdy do akcji wkracza Sofia, wtedy zaczyna się dziać. Między bohaterami wybucha uczucie, które dla żadnego z nich nie jest na rękę. To nie jest czas ani miejsce na miłość, gdyż za oddanie się jej bohaterowie mogą zapłacić niewyobrażalną cenę.
Nie wiem jak mam rozumieć zakończenie. Z jednej strony mam nadzieję, że kolejne tomy przyniosą pozytywną odpowiedź na nurtującą mnie kwestię, a z drugiej boję się, że to już definitywny koniec pewnej rzeczy. Ach! Trudno mi o tym pisać, żeby nie spojlerować, z pewnością jednak Ci, co czytali tę serię, doskonale wiedzą co mam na myśli 😊
Dodam jeszcze tylko, że muszę niezwłocznie rozejrzeć się za drugą częścią!
Moja ocena 8/10.