Nie ma to jak rozpocząć czytanie książki grubo późnym wieczorem. A niestety jestem typem człowieka, który dopóki nie doczyta do końca to nie odejdzie od książki. Dlatego aktualnie wybieram te krótsze egzemplarze co by nie zarywać nocy. :D Ostatnio bazuję na Legimi i trafiłam na w/w książkę.
Głównymi postaciami Mojego miejsca na ziemi są Mia i Benjamin, dalej zwany Benem. W międzyczasie bardzo często przewija się przyjaciółka głównej bohaterki Tessa a również siostra wspomnianego wyżej mężczyzny, która zapoczątkowała lawinę wydarzeń opisanych w książce. Mamy też po drodzę parę przyjaciół Bena, ale to raczej drugoplanowe postacie.
Nie ma to jak zacząć urlopu z postanowieniem, że to jest najwyższy czas aby "pozbyć" się cnoty. Mia jest bardzo zdeterminowana i w myśl sentencji "Carpe diem" zabiera się do tego bardzo poważnie. W drodze do wyżej wspomnianej przyjaciółki dziewczyna postanawia zajechać do pierwszego baru, który rzuca jej się w oczy. No bo przecież gdzie najlepiej znaleźć partnera, który pozbawi jej dziewiczego kłopotu jak właśnie w barze. Być może nigdy byście na to nie wpadli ale od czego mamy naszą Mię, która jak czołg czy raczej taran dąży do wyznaczonego celu. Od razu wpada jej w oko "szalenie seksowny" chłop, który uraczył ją drinkiem. Nie przedłużając akcji pomiędzy nimi wytwarza się napięcie seksualne, które mogłoby rozświetlić niejedną chałupinę i reasumując lądują w łóżku. Oczywiście razem, jeśli mielibyście jakieś wątpliwości. ;) Nie będę wam streszczać co tam się dzieje, gdyż zaraz by mnie tu ocenzurowano a dzieje się przez duże D a może raczej S.
Zadowolona z siebie a może raczej zaspokojona Mia mknie do przyjaciółki, z którą ma spędzić lato. Jedynym ciemnym punktem w jej planie jest ponowne spotkanie z bratem Tessy, który w czasach ich młodości i szczenięcych lat dręczył ją i generalnie spowodował, że dziecięcę lata były dla niej jednym wielkim koszmarem i morzem wylanych łez.
Gdy nasze przyjaciółki beztrosko opalają się przy basenie dochodzi do spotkania głównych bohaterów.
I tutaj mamy ZONK, Mamy cię- okazuje się że nasze gołąbeczki z baru to UWAGA- trybuny szaleją i poproszę o werbel- MIA I BEN!
Po ogólnym szoku, długim przekonywaniu Bena, że jednak nie jest takim cymbałem za jakiego go bierze Mia, zaczyna się coś miedzy nimi dziać( na razie przez małe m z czasem przez duże M). Mamy trochę dramatu, sensacji. Poznajemy prawdziwego rycerza sir Nolana, który skradnie niejednej z was serce.
Podsumowując:
Nie jest to dzieło górnych lotów, ale jeśli ktoś chcę książkę z kategorii lekkich "odmóżdżaczy" z erotyką w tle to zachęcam do lektury.