Kiedy dowiedziałam się, że ukaże się wydanie zbiorcze ,,Heroldów Valdemaru'' Mercedes Lackey wiedziałam, że będę chciała tę książkę mieć w swoich zbiorach. I że będę chciała ją wreszcie przeczytać. Bo dla mnie Lackey jest powrotem do magicznego czasu podstawówki - tego czasu kiedy próbowałam czytać wszystko jak leci i kiedy każda książka była potencjalnym wielkim odkryciem. Od Lackey akurat się wtedy odbiłam (podobnie jak od Zelaznego), ale początek ,,Sługi magii'' zapadł mi w pamięć na tyle, żebym chciała poznać trylogię Heroldów.
I oto w moje ręce trafiła... cóż. Ta piękna wydawnicza katastrofa. I nie chodzi mi tu o tłumaczenie, bo jest bardzo zgrabne. Ani o jakieś błędy w tekście, bo takowych nie zauważyłam. Chodzi mi o samą jakość wydania. Bo jednak puszczenie prawie tysiąca stron w miękkiej oprawie (nawet bez skrzydełek!) jest smutnym żartem. Tym bardziej, że cena okładkowa książki wynosi prawie 90 złotych. I tak, wiem, że można ją kupić znacznie taniej, nie zmienia to jednak faktu, że to wydanie nie jest wydaniem trwałym - jest klejone, ma miękką okładkę i prędzej czy później (zważywszy na rozmiary książki - prędzej) się po prostu rozleci.
I jest to tym bardziej smutne, że wieść gminna niesie, że Zysk w ostatniej chwili zdecydował się na wydanie trylogii w miękkiej oprawie, w ramach optymalizacji kosztów.
Jeśli więc zechcecie ,,Heroldów...'' kupić to celujcie raczej w kupno e-booka niż kopii fizycznej.
Przejdźmy jednak do fabuły, czyli do tego, co każdego czytelnika interesuje najbardziej.
Główną bohaterką historii jest Talia - młoda, dzielna choć zahukana dziewczyna, której ciężko jest żyć wedle reguł Grodów. Talia nie chce być ani żoną - pierwszą czy drugą, to nieistotne - ani kapłanką, ani niańką dla młodszych dzieci. Talia chce zostać Heroldem.
Tylko nie wie jak. I w ogóle jest przekonana, że to niemożliwe, bo kto chciałby, żeby Heroldem została taka nic nie znacząca dziewczynka, jak ona?
Na szczęście Towarzysz ma nieco inne spojrzenie na to zagadnienie - Rolan odnajduje Talię i zabiera ją ze sobą do Kolegium Heroldów. A tam dziewczyna dowiaduje się nie tylko tego, że została wybrana (i co to właściwie znaczy?) ale też odkrywa jak bardzo jest niezwykła. Nie każdy bowiem może zostać Osobistym Heroldem Królowej.
Nie każdy też ma tyle ukrytych talentów, co Talia. I na pewno nie każdy byłby sobie w stanie poradzić z Królewskim Bachorem - z małą, rozpieszczoną i kompletnie nieznośną Elspeth, która powinna zostać kiedyś królową. Tymczasem jednak wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują na to, że tak się raczej nie stanie...
Tak zaczyna się ta przygoda. A gdzie nas powiedzie? O tym musicie się przekonać sami.
Ja powiem tylko, że jeśli macie ochotę na klasyczne fantasy w starym stylu - gdzie zło jest złe, a dobro dobre; i gdzie główny bohater pokonuje wszelkie przeciwności, ma oddanych przyjaciół i kładzie swoje życie na szali, to jest to historia dla Was. Bo znajdziecie tam wszystko - i intrygi, i morderstwa, i podłości; znajdziecie tam też miłość, oddanie i niesamowitą przyjaźń. Będzie poświęcenie i żałoba, będzie piękno i śmierć.
,,Heroldowie Valdemaru'' to cykl pisany z prawdziwym rozmachem. I choć teraz widzę, że momentami jest trochę naiwny albo niewiarygodny (szczególnie w pierwszym tomie Talia wydaje się taka... doskonała) to jednak jego lektura sprawiła mi naprawdę wiele radości.
*książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl