Polski autor, literatura piękna i same zachwyty to mieszanka, po którą zbyt często nie sięgam, rozczarowując się zbyt wiele razy, ale gdy pewna osoba poleciła mi tą książkę, postanowiłam zrobić dla niej wyjątek mimo, że opis w moim odczuciu zapowiadał książkę ciężką, trudną i nudną. Nie myliłam się.
Ciężka była walka, by ją odłożyć. Trudna sztuka by po odłożeniu o niej nie myśleć. A nudna stała się jakakolwiek inna powieść z tego samego gatunku. Po raz kolejny przekonałam się, że nie ważne jaką historię opowiada książka, ważne W JAKI SPOSÓB ją opowiada i W JAKI SPOSÓB jest napisana. A ta jest napisana tak, że się nie oderwiecie, będziecie poruszeni i zachwyceni tą magiczną i hipnotyzującą prozą, obok której nie sposób przejść obojętnie.
Bo gdy wracam z pracy o 22:00 z zamiarem przeczytania tylko kilku stron, a kończę dwie godziny później w połowie książki, zapominając o spaniu, to chyba nie ma lepszej rekomendacji.
Ile może wyrazić trzysta stron Rdzy?
- wszystko.
Ile może wyrazić jedna recenzja tej książki?
- prawie nic.
Co bym chciała aby każdy zrobił?
- przeczytał Rdzę
Rdzę, która jest już w każdym z nas, a jej kolor kształtuje się kilkanaście lat wcześniej, gdy w życiu powinno chodzić tylko i wyłącznie o beztroską zabawę.
Dlatego wszystko, podobnie jak ta książka rozpoczyna się od dzieciństwa.
Co to jest za wielka sztuka chodzić po ciemku, jak się ciemności nie boisz? Sztuka jest chodzić po ciemku, jak się od tego cały człowiek trzęsie. To jest wielkie szczęście, bać się. Tylko wtedy można pokazać, że się jest odważnym.
Szymek ma 7 lat, rodziców, przyjaciela i monety, które układa na torach czekając aż przejedzie po nich pociąg, nadając im różne kształty. Po zabawie Szymek wie, że wróci do domu i będzie przyglądał się pracującemu tacie. Będzie śmiał się z mamą, kolorował łaty na krowach i czytał swoje ulubione komiksy. Nie ma pojęcia, że gdy przekroczy próg domu wejdzie do innej rzeczywistości bez mamy, taty i Asterixa. Jego dzieciństwo rozpadnie się na kawałki, z których będzie musiał posklejać nowe, w Chojnach, w domu babci. A nie będzie to łatwe... bo jak żyć w świecie, w którym Bozia zabiera ukochanych rodziców i wciąż może czaić się za oknem na Szymka, na babcię, a może na jego zabawki, które na wszelki wypadek trzeba chować w jedynym bezpiecznym miejscu, czyli w pralce, siebie przywiązując do kaloryfera?
Tośka, babcia Szymka już prawie przeżyła swoje życie, ale my przeżyjemy je ponownie wracając do lat jej młodości. W retrospekcjach toczyć się będzie codzienność Tośki ukształtowana przez wojenną rzeczywistość. Wrócimy do jej domu, pierwszych miłości, przyjaźni, ucieczek, marzeń, obaw i odrąbanych palców. I mimo odmiennych czasów, niezmienne zawsze pozostają dwie rzeczy: uczucia oraz śmierć.
Rozglądała się, zdziwiona upływem czasu [...] Skończyła czterdziestkę, zaraz potem zdmuchiwała o pięć świeczek więcej [...] Przyglądała się tej pędzącej rzeczywistości i tylko czasami, podczas bezsennej nocy albo długiej podróży pociągiem, przypominała sobie, że żadnego miesiąca ani żadnego roku nie będzie mogła powtórzyć.
Nie wiem jak autor to zrobił, ale w tej niezbyt grubej książce zawarł kilka ludzkich żyć od narodzin do śmierci, pokazując dokładnie tyle, ile pokazać trzeba. Jego krótkie zdania, bez zbędnych opisów, trafiają w sam środek prawdy, przenosząc nas do fikcyjnej, choć tak nam bliskiej rzeczywistości. Mieszkańcy Chojen to postaci z krwi i kości, a bagaż ich doświadczeń mogą nosić ludzie mieszkający blisko nas lub w nas. Małecki tworzy ludzi autentycznych pokazując ich codzienne radości, małe smutki, wielkie dramaty, niespełnione lub spełnione marzenia, czekające na każdego tuż za rogiem szanse. Opisuje codzienne zmagania z samym sobą, wieczne dylematy i bardziej lub mniej trafione wybory. Jego opowieść nie jest ani wesoła, ani dramatyczna, ani prawdziwa, ani fikcyjna, choć bardziej smutna niż radosna to na pewno niezapomniana i tak bardzo warta przeczytania. Małecki pisze o rzeczach zwykłych, w sposób niezwykły, czarując słowem i refleksją.
– Patrzajcie, Bozia nie pozwoliła Niemcom kapliczki zrujnować! – powiedziała pani Nagórna do Tosi i innych dzieci.
Tośka popatrzyła na smutną minę zmokłej Maryi i ciemne serce namalowane na jej piersiach.
– To nie mogła lepiej kapliczkę dać zrujnować, a tych ludzi w stodole zostawić? – zapytała, ale nikt jej nie odpowiedział.
Rdza, nie jest książką o wojnie, chociaż jest książką z wojną w tle; nie jest książką o dzieciństwie, chociaż od dzieciństwa cała historia się zaczyna; nie jest książką o polskiej wsi, chociaż na wsi głównie rozgrywa się jej akcja; nie jest książką o miłości, mimo tego, że tej miłości w niej nie brakuje; nie jest książką o stracie, jednak każdy bohater coś lub kogoś w niej traci, nie jest to też książka o przyjaźni, chociaż ukazane są tu jej różne oblicza. O czym jest więc ta książka? - o życiu. O Życiu Tośki, Szymka, ludzi wokół nich i Chojen. O życiu, które wypełnia każdą stronę tej powieści, a żadnego życia, podobnie jak tej książki nie da się przecież zamknąć w jednej kategorii.
Z tymi co się tam spalili to może jest tak samo jak z tą broną co po niej została rdza. Może oni też trochę tu zostali i trochę jeszcze gdzieś tu są?
I ta książka, jak ta rdza, która osiada na przedmiotach, osiądzie w nas na zawsze wypełniając czysty kawałek skóry. Może większy, może mniejszy, a może jednak żaden.