Bardzo trudno jest mi wypowiadać się na temat tak cienkich książek. Ta liczy zaledwie 220 stron. Podejmę jednak wyzwanie i postaram się jak najlepiej przybliżyć powieść Marcusa Sedgwicka Królowa cieni. Jej autor na co dzień pracuje w wydawnictwie, a nocami gra w zespole rockowym. Ma żonę i córkę Alice, które wspierają go każdego dnia.
Bohaterami powieści są ojciec i syn - Tomas i Peter. Żyją na odludziu, poza wioską Chust, a kontakty z jej mieszkańcami ograniczają jedynie do dostarczania drewna i przyjmowania za to zapłaty. Obaj są drwalami i jest to ich jedyny sposób na przeżycie. Są zamknięci w sobie i tak naprawdę każdy dzień spędzają razem. Peter nieco częściej odwiedza Chust, gdyż mieszka tam jego przyjaciółka Agnes. Natomiast ojciec ukrywa przed synem jakąś tajemnicę, chowa w domu skrzynkę, której zawartości nikt nie zna. To mężczyzna po przejściach, wydarzenia z przeszłości stara się zapomnieć dzięki alkoholowi, który jest jego jedynym przyjacielem.
Gdy ginie znajomy mężczyzn, także drwal, miejscowi urządzają mu pogrzeb, choć nie pochodził z ich wioski. Od tamtej pory w Chust i okolicach zaczynają dziać się dziwne rzeczy. Codziennie umierają ludzie - okazuje się, że zawartość skrzynki ma wiele wspólnego z przerażającymi wydarzeniami, które mają miejsce w tym mrocznym i pełnym tajemnic świecie.
Szczerze mówiąc, nie wiedziałam, czego mam się spodziewać po tej powieści. Nie czytałam wcześniej o niej żadnych opinii, a opis z tyłu był dla mnie zagadkowy. Okazało się, że Królowa cieni to powieść z dreszczykiem - cały czas gdzieś podświadomie autor serwuje nam lekki strach czy niepokój, którego przyczyną jest aura grozy i tajemniczości. Akcja ma miejsce w zimie w miejscu leżącym pośrodku niczego, otoczonym przez lasy ciągnące się kilometrami. Dodatkowo wiele wydarzeń dzieje się w nocy, ponieważ właśnie wtedy bohaterom grozi największe niebezpieczeństwo.
"Gdy długie, mroźne noce zapanują nad krajem, królowa powróci, sprowadzając choroby, pomór i cierpienie. A jej przybycie poprzedzi fala zła."
Choć powieść jest niewielkich rozmiarów, Marcus Sedgwick poświęcił chwilę relacji łączącej Tomasa i Petera. Matka chłopaka zmarła przy porodzie i od tamtej pory Tomas nie może sobie poradzić z jej stratą. Dodatkowo to, co przeżył zanim jeszcze poznał swoją żonę, odcisnęło na nim piętno i sprawiło, że stał się zamknięty w sobie, tajemniczy, momentami wredny i wiecznie niezadowolony. Natomiast Peter stara się jak może, przyzwyczaił się do zachowania swego ojca, nie reaguje przesadnie nawet na bicie ze strony Tomasa. W przeciwieństwie do niego Peter jest pełen młodzieńczej energii i szuka kontaktu z innymi ludźmi.
Ciekawostką jest fakt, iż autor inspirował się legendami i mitami. Lubię powieści oparte na różnych legendach, dlatego myślę, że jest to zaleta Królowej cieni. Uważam, że to świetny materiał na grubszą powieść, gdyby autor dodał oczywiście inne wątki i więcej bohaterów. Polecam ją, gdyż dobrze się ją czyta, choć traktuję ją raczej jako opowiadanie, gdyż nie miałam zbyt wiele czasu, aby zżyć się z bohaterami - to dobra historia na popołudnie albo na zimowy wieczór, gdy chcemy poczuć dreszczyk emocji, a nawet by serce zabiło nam przez chwilę nieco szybciej, choć nie nazwałabym jej horrorem. Jeśli dorwiecie ją na jakiejś promocji lub w bibliotece i nie będziecie mieli wygórowanych oczekiwań, to śmiało mogę ją polecić.