Niedawno swoją premierę miała druga część, cyklu, więc musiałam szybciutko nadrobić pierwszą część. I tak oto przeczytałam "Król trujących kwiatów" autorstwa Hannah Whitten. Czy jestem zadowolona, że sięgnęłam po tę serię fantasy ? Jakiś czas temu mówiłam sobie, że chyba baridzej wolę kryminały, że fantastyka już mi nie leży tak jak kiedyś, że nic nie dorówna "Szklanemu Tronowi"... Tak, nie myliłam się, nic nie dorówna tej cudownej serii, jednak "Król trujących kwiatów" zrobił na mnie bardzo dobre wrażenie. Oczywiście najbardziej spodobała mi się główna bohaterka, jednak może zacznijmy od początku.
Lore w swoim życiu nie miała łatwo - jako dziecko uciekła z sekty zamieszkującej podmiejskie katakumby. Cały czas radzi sobie sama jak może, pracuje jako roznosicielka trucizny. Stara się żyć jak prosta dziewczyna, zgodnie z obowiązującym i nie rzucać się nikomu w oczy. Ma bowiem co ukrywać - niezwykła i zakazaną moc wskrzeszania umarłych. Pewnego dnia wszystko się zmienia - jej życie wywraca się do góry nogami. Zostaje porwana przez mnichów - wojowników samego świętego króla. MA on wobec niej plany - ktoś morduje całe wioski jego poddanych, a ona ma za zadanie dowiedzieć się kto to robi i dlaczego.
Tak oto prosta dziewczyna Lore trafia na dwór pełen intryg, gdzie nikomu nie można ufać. Tu też poznaje Gabriela, jednego z mnichów, z którym ma wypełniać swoje zadanie oraz Bastiana, księcia, którego ma śledzić.
"Bycie dobrym szpiegiem w dużej mierze sprowadza się do tego, żeby wiedzieć, kiedy skłamać, a kiedy milczeć."
Brzmi intrygująco prawda ? Nie bez przyczyny wspomniałam na samym początku o "Szklanym Tronie", bo czytając historię o Lore miałam wrażenie, że widzę w niej wiele podobieństw do Aelin i jej historii. Obie różni ich "specjalizacja" - Aelin jest zabójczynią, a Lore roznosicielką trucizny władającą potężną mocą, jednak obie są silnymi bohaterkami, które nie dają sobie "w kaszę dmuchać". Obie trafiają na dwór, obie mają zadanie do wykonania i obie otacza kilku świetnych mężczyzn, w tym książę. Zbieg okoliczności ? Pewnie tak, jednak nie zmienia to faktu, że tak samo jak Aelin, tak i Lore bardzo polubiłam. Sama historia bardzo szybko mnie pochłonęła, podobała mi się. Trochę irytował mnie ten trójkącik Lore-Gabriel-Bastian, bo za każdym razem miałam wrażenie, że Lore chętnie "rzuciłaby się" na obydwóch (sama to też przyznała), jednak mam nadzieję, że kolejnej części, częściach to się rozwiąże. Plusem jest to, że rozwiązanie całej historii nie jest podane czytelnikowi na tacy, autorka bardzo powoli odkrywa kolejne karty i gdy już nam się wydaje, że znamy zakończenie, okazuje się, że jest zupełnie inaczej.
Wiem, że książka ma różne opinie, dlatego proponuję żebyście sięgnęli po nią i sami ocenili. Dla mnie była bardzo interesująca i już zabieram się za drugi tom.