Przyznam się bez bicia, że do momentu otrzymania książki Król, nie słyszałam o twórczości Dagmary Andryki. Po prostu powieści tej autorki dziwnym trafem przechodziły mi obok nosa, a ja z zaskoczeniem odkryłam, że rzeczywiście - autorka ma na swoim koncie już jedną trylogię. Z tego też powodu do lektury pierwszego tomu nowej serii nastawiłam się pozytywnie, jednak czy słusznie? O tym w tej opinii.
Anna Maria Kier jest byłą policjantką. Choć teoretycznie kobieta jest już na emeryturze, to jednak w obliczu przykrych okoliczności musi wrócić do pracy. Wraz z Wandą - hakerką, specjalistką od komputerowych spraw postanawia założyć mini agencję detektywistyczną. Pierwszym zleceniem jest sprawdzenie, czy w jednej z większych firm farmaceutycznych jest kret i jeśli tak – kto nim jest. Żadna z kobiet nie spodziewa się tego, co przyjdzie im odkryć podczas śledztwa. Sprawa kreta zaczyna blednąć na tle innych wydarzeń, w tym dość nietypowego zabójstwa...
Jak wspomniałam wyżej, do tejże książki nastawiłam się w pozytywny sposób i gdy już zaczęłam zapoznawać się z treścią pierwszej strony, moje nastawienie wciąż pozostawało takie samo. Przyznaję, że początek był dla mnie dość powolny, jednak już następne rozdziały zaowocowały tym, że historia głównej bohaterki, jej współpracowniczki oraz ta przedziwna sprawa kreta w firmie niesamowicie mnie wciągnęła. Ponad połowę książki pochłonęłam na raz.
Główna bohaterka, Anna Maria Kier to postać, która z jednej strony wydaje się taką kobietą pewną siebie, charyzmatyczną, niedającą sobie w kaszę dmuchać i nieprzejednaną. Podczas lektury jednak odnalazłam w tej bohaterce i drugą stroną - tą bardziej wrażliwą, a szczególnie w kontekście wydarzeń, jakie spadły na nią niemalże jak grom z jasnego nieba. Autorka wykreowała tę postać w sposób bardzo dobry i co więcej - realistyczny i nieprzesadzony. To nie jest kolejna policjantka, która ma problem ze swoją psychiką i nie potrafi sobie z nią poradzić.
Co do Wandy mam znacznie więcej zarzutów. Choć zdaję sobie sprawę z tego, że to dopiero początek serii i jest bardzo duże prawdopodobieństwo, że poznam ją lepiej w kolejnej części, to jednak nie mogę o tym nie wspomnieć tutaj – podczas lektury czułam się tak, jakby ta bohaterka była tylko i wyłącznie tłem całej historii Anny Marii, a tylko w niektórych fragmentach pełniła funkcję dodatku. Szkoda, bo z chęcią poznałabym ją bliżej i dowiedziała się, kim tak naprawdę jest Wanda – tutaj natomiast mogę powiedzieć o niej tylko tyle, że zdecydowanie na pierwszy rzut oka jest to introwertyczka z krwi i kości.
Dagmara Andryka ma bardzo dobre pióro, którym potrafi się bawić, dzięki czemu lektura tej powieści to prawdziwa przyjemność. Mówię to bardzo poważnie - gdyby nie to, że autorka ma pewnego rodzaju pewność siebie w pisaniu (co zresztą czuć) i nie boi się podążać za swoimi bohaterami, książka nie uzyskałaby mojej tak dużej przychylności. Podczas czytania tej książki zapomniałam o otaczającej mnie rzeczywistości i dałam się porwać w wir akcji. Zdecydowanie jest to jeden z lepszych kryminałów obyczajowych, jakie miałam okazję czytać. Choć inne książki z tego podgatunku niezbyt przypadały mi do gustu, tak ten jest po prostu świetny.
Jeżeli lubicie kryminały, w których nie brakuje rozbudowanego wątku obyczajowego, a nawet i dramatu, to zdecydowanie polecam Wam ten tytuł. Ja z kolei z niecierpliwością czekam już na kontynuację i mam nadzieję, że już niedługo będę mogła się z nią zapoznać.