„Jeszcze poprzedniej nocy myślałam, że nie chciałabym sprowadzić na siebie gniewu tego mężczyzny, a teraz prowokuje go i jest mi z tym dobrze. Nawet jeśli przypomina to drażnienie pantery śpiącej w otwartej klatce”
Siedzę już chwilę i myślę, jak zacząć pisać opinię o najnowszej książce Ludki Skrzydlewskiej, ale na razie, jedyne co przychodzi mi na myśl to słowa „O mamuniu, jakież to było cudowne”!
Może zacznę od tego, że moje serce autorka zdobyła już przy książce „Sentymentalna bzdura”, a każda kolejna tylko utwierdzała mnie w przekonaniu, jak świetne tworzy historię. Jednak, mimo olbrzymiej sympatii do pozostałych książek Ludki Skrzydlewskiej, to co „Król grzechu” sobą reprezentuje, wykracza poza dostępną skalę.
Ta książka posiada w sobie wszystko to, co kocham w literaturze erotycznej. Przede wszystkim wielkie brawa za świetnie wykreowanych bohaterów. Postać kobieca jest taka, jak uwielbiam. Pewna siebie, pyskata, wyzwolona i silna, bo moc takich kobiet to nie tylko stawianie czoła problemom. To pokazanie, że silna kobieta też może być krucha, też ma prawo zapłakać i poprosić o pomoc.
Autorka na potrzeby swojej powieści stworzyła taką kobietę, z jakiej ja, jako zagorzała czytelniczka romansów jestem naprawdę dumna! Co do postaci męskiej. King, ach ten King. Chciałoby się powiedzieć – cóż to za facet? Przystojny, pewny siebie, seksowny, z tajemnicami i mroczną otoczką. Mężczyzna, który bierze to, czego pragnie i nie ogląda się na innych. Postać, która od początku intryguje, ale też działa na nerwy, swoją pewnością siebie. Cóż – męski ideał? Być może Dla mnie na pewno, jedna z lepszych męskich postaci, jakie poznałam w romansach.
Cała historia, jako że dzieje się w mieście grzechu, dodaje tej powieści dodatkowej pikanterii. Otoczka tajemniczego zniknięcia kuzynki, odkrywanie kolejnych tajemnic, dużo różnych pomysłów, jak to mogło się potoczyć.. Co się właściwie stało? Gdzie podziewa się kuzynka Danielle? Kto jest winny? Dużo pytań, i dużo tekstu do przeczytania, by otrzymać na nie odpowiedzi. I choć autorka przyzwyczaiła mnie do dużo dłuższych historii, to ta, wcale do krótkich nie należy, co jednocześnie było katorgą, bo minęło kilka godzin, nim znalazłam się końcu i mogłam poznać zakończenie, ale i też zbawieniem, bo czytając tak dobrze napisaną książkę, szkoda się z nią rozstawać.
Właściwie nie wiem, czy cieszyć się z tego, że nie czytałam tej książki wcześniej, gdy można było ją przeczytać na platformie wattpad, czy żałować, że dopiero teraz ją poznałam. Wiem jednak, że jest to jedna z najlepiej napisanych erotyków, jakie czytałam. Bo wbrew temu, co często się powtarza, erotyk to nie tylko gorący seks. To umiejętnie połączenie ognia namiętności z ciekawą fabułą, a „Król grzechu” jest tego idealnym przykładem.
Było grzesznie, namiętnie i ostro. Było też tajemniczo, niebezpiecznie i intrygująco. Ludka Skrzydlewska doskonale połączyła wątek sensacyjny z romansem, by w ostateczności oddać w ręce czytelników powieść, od której nie można się oderwać. Dałabym wiele, by móc zobaczyć tę historię zekranizowaną, bo zdecydowanie na to zasługuję!
Całym sercem jestem na TAK!
BARDZO POLECAM!