Uwielbiam to uczucie po przeczytaniu naprawdę dobrej książki. Jest przyjemnie, czasem euforycznie, ale najczęściej tak cudownie błogo. Proszę Państwa, Dallas 63 Stephena Kinga to jedna z tych lektur, aż chciałoby się rzec, wspaniała to była powieść, nie zapomnę jej nigdy!
O czym jest powieść? Otóż informuje nas o tym bezlitośnie okładka, Prószyński i Ska ma nawyki rynkowe, więc facjatę Johna Fitzgeralda Kennedyego wbija się nam w twarz w miksie z krzyżami celowniczymi lunet karabinowych i jakąś zaciemnioną nieznaną postacią. Czyli wydawnicza wieś tańczy i śpiewa wraz z tradycyjnym brakiem poszanowania wiedzy ogólnej potencjalnego czytacza. To tak na wszelki wypadek, gdyby czytelnik nie domyślił się na podstawie tytułu, co było w Dallas w 1963 r. - motywem przewodnim powieści jest zabójstwo 35 prezydenta Stanów Zjednoczonych, Johna Fitzgeralda Kennedyego.
Zastanawiałem się mocno, jak Pan Autor zamieni iście polityczną sprawę w horror z elementami nadprzyrodzonymi, jakie zwykł był nam serwować? Odpowiedź jest prosta, otóż podróż w czasie. Młodszy ode mnie główny bohater, o zgrozo starości, jest nauczycielem w amerykańskim miasteczku i na skutek pewnych zawiłości fabularnych ma zamiar przenieść się w czasie aby zapobiec zabójstwu Pana Prezydenta. Przyznam, że pomysł świetny, byłem ciekawy czy jako podróżnik w czasie ma na ten przykład ostrzec ówczesne służby, czy też osłonić cel własną piersią? W tym miejscu należy oddać, że Stephen King po mistrzowsku uplata wiele teorii spiskowych funkcjonujących do dzisiaj tworząc niejako ich żywy odpowiednik powieściowy, też jako obawy naszego bohatera, czy myśli i słowa poszczególnych postaci. Jak tu więc ostrzec służby, skoro przecież mogą brać udział, albo też CIA samo odpaliło własnego prezydenta? Ilu było strzelców? Przecież nawet przy zamachu na WTC z 2011 nadal mówi się o inside job. To jest niesamowite jak na podstawie realnej historii można utkać tak zawiłą i jednocześnie nieprawdopodobną fabułę. Poza tym, czy przy możliwości podróży w czasie nikogo nie kusiło by poprawić życia znanym sobie ludziom? Cofnąć błędy życiowe innych lub nawet swoje? Nie zdradzając fabuły zanadto, Autor odpowiada na te pytania. I tak nasz bohater niczym pewna Alicja nurkuje w króliczej norze czasoprzestrzeni aby znaleźć się, no właśnie, w przeszłości.
Co mi się najbardziej podobało w tej powieści to wspaniały klimat tej amerykańskości lat sześćdziesiątych w Ameryce, czas najlepszy na romanse fabularnie, filmy o małych miejscowościach, serie szpiegowskie i, a jakże, horrory. Pomijając westerny, jestem fanatykiem klimatów amerykańskich, natomiast narracja robi robotę. Sceneria, sklepiki, ówczesne bary czy nawet (!) apteki, po prostu czytelnik jest tam razem z postaciami, widzi te półki, czuje te zapachy. Nie bez znaczenia dla ogólnego odbioru dzieła jest znakomita kreacja postaci, tak ważna dla każdej powieści. Fascynują nie tylko bohaterowie wymyśleni, ale też ożywione na kartach powieści historycznie istniejące postacie, gdzie Autor idealnie dodał ich prywatnym żywotom nieco kolorytu lat ówczesnych. Mentalność ludzka tamtych czasów, świetne nakreślona, i tak nie było mnie wtedy na świecie, ale to jest tak bardzo mocno odczuwalne przez czytelnika. Bardzo wyraźnie zarysowane są problemy społeczne jak choćby segregacja rasowa, dość głośno wybrzmiewają w powieści. Smutne jest tylko to, że zasady moralne ludzie mieli wtedy chyba jakoś lepsze, ale to już taki element refleksyjnym choć z drugiej strony mamy też traktowanie kobiet jak mebla i właściwie jedynie akceptowalnej roli matki żony.
I tak powiem, książka ta została wybrana dość przypadkowo, choć doradzona przez fankę Stephena Kinga, jako jedna z lepszych książek pisarza. Pierwotnie miała być przeznaczona na podróż, tam i z powrotem, ale jakby nie sprawdziłem, że ma milion stron. Ale zaskoczyła od pierwszych stron i jak zwykle nakręca na dalsze czytanie twórczości Autora. Dodam, że jeszcze nie nazwę Pana Kinga moim mistrzem, gdyż póki co przeczytałem jednak więcej książek pewnego Remigiusza, stosunek jest mniej więcej 20:7, natomiast jestem na dobrej drodze. Nie mniej jednak uczciwie muszę przyznać, że rację mieli Ci, co pisali że King leciutko rozciąga i pewne fragmenty można było skrócić czy w ogóle pominąć. Subtelne dłużyzny się zdarzają.
Dla mocnego klimatu Stanów lat sześćdziesiątych, świetnej fabuły i ciekawych postaci myślę, że warto tę podróż w czasie uderzyć.
27.02.2023 r.