Wiecie, dlaczego lubię
nakanapie.pl i ich Klub Recenzenta? Bo są tam różności. Książki różnej wagi, i jakości, i tematyki. Jak chcesz się dokształcić - a proszę bardzo. Jak się chcesz rozerwać - nie ma sprawy. Chcesz wejść w osobisty kontakt z cudowną, wartościową literaturą - możesz. Chcesz się powkurzać? Pewnie, bierz, wybieraj, wkurzaj się do woli i na co chcesz.
Tym razem chciałam się rozerwać, tylko na mojej półce brakowało nieczytanej literatury rozrywkowej, a do biblioteki nigdy nie mogłam zdążyć, bo jak się chce jeść, albo czytać, albo mieć kasę na jakiś listek figowy, to trzeba pracować. A moja robota ostatnio jakaś taka się zrobiła wymagająca. No co jej zrobię? Podobno muszę ją szanować, bo „kto mnie w tym wieku będzie chciał”. No tak jest, co tu kręcić.
I sięgnęłam po Małgorzatę Starostę. Nigdy wcześniej niczego, co napisała, nie przeczytałam, ale i oceny były dobre i recenzje, i w ogóle. I powiem tylko tyle, że tak właśnie bywa, jak się zaufa gwiazdkom. Nie, no oczywiście ze mną i moimi ocenami jest inaczej. Zupełnie inaczej. Ja rzetelnie, merytorycznie i jak cię mogę - tylko w trosce o Was, w sensie, że dbam o dobro innych Czytelniczek i innych, zdecydowanie bardziej bezbronnych Czytelników.
Książkę wciągnęłam w pociągu do Tarnowa. I nie jechałam ze Szczecina. Nie, żebym się nie bawiła dobrze. Jako antidotum na PKP „Komu zginął trup” świetnie się nadaje. Akcja pędzi, bohaterowie też, samochodami, zwykle zabytkowymi. I gadają. Gadają. Nawijają. Napieprzają. A ja czasem lubię sobie jakiś opisik wciągnąć. No co na to poradzę, jak tak mam?
Ale jestem przy dialogach. Czytam i sobie zadaję pytanie, czy t jest miłość, czy to jest… nie, wróć kobieto, do recenzji. Zatem czas zadawałam sobie pytanie: kto dziś tak mówi, motyla noga? Nikt, ot kto! No i jeszcze facepalma miałam za fecepalmem, bo kto, kurza twarz, się tak zachowuje? Kim są ci ludzie? Skąd uciekli?
I dopiero koło Szarowa dotarło do mnie, że mnie ironia, a raczej autoironia autorki w odwłok użarła i ten mój ból dupy bierze się z tego, że się dałam nabrać na starannie zbudowany sztafaż literacki.
Bohaterowie mają być szablonowi i wkurzający. Dialogi mają dominować opisy, które - wszystkie - dałoby się chyba na okładce zmieścić. Akcja przypominać ma polski serial kryminalny z tej dużej platformy streamingowej, no wiecie której, no. A język tego czegoś ma przypominać Chmielewską, aż do końca, aż do jej „ślepej komendy”.
Pewnie Autorka bawiła się świetnie pisząc i konstruując postaci: tych policjantów szablonowych, femme fatale jak z kina, ślicznego bohatera i rudą bohaterkę.
Wszystko to znamy, znacie. Wszystko lubicie. Dlatego czyta się autentycznie szybko! Bo idzie się tropami tropów!
Więc jak się Wam nie chce nic - sięgnijcie po Starostę i jej „Komu zginął trup”. Może i się będziecie tylko złościć, ale co tam, przy masie książek, które nie potrafią wzbudzić żadnej emocji, wkurw jest czymś, co daje nadzieję.
A! Nie mogłam z jedną rzeczą. Otóż bohaterowie raz po raz, w emocjach, „wypuszczają powietrze”. I tylko raz/dwa razy było napisane, że z płuc. Bo jeśli nie z płuc, to ja proszę, żeby jednak nie przy ludziach!
Dziękuję nakanapie za możliwość ocenienia książki, a Wydawnictwu Mięta, że przesłało zły kod i zamiast audiobooka skończyłam z ebookiem. ;)