Bohaterką powieści jest młodziutka i piękna Nina Nałęczowska. Jej wielka miłość do arystokratycznego krewnego staje się rodzinnym skandalem i kończy tragedią. Co roku – w rocznicę śmierci Niny pojawiał się na cmentarzu starszy pan, rosyjski generał. Kładł na grobie Niny bukiet czerwonych róż i spędzał w zadumie kilka godzin. Potem odjeżdżał. Trwało to aż do wybuchu I wojny światowej, gdyż Nina spoczywała w Wielkim Księstwie Poznańskim, a on przybywał z Rosji, z którą Prusy były w stanie wojny. Kiedyś ludzie kochali inaczej, bo chyba mieli więcej czasu na rozwinięcie uczuć…
Elżbieta Gizela Erban z rozmachem kreśli losy bohaterów, które rozgrywają się w środowisku szlacheckim i arystokratycznym od grudnia 1860 r. do stycznia 1866 r.
Autorka stworzyła niezwykle barwną plejadę postaci. Jednocześnie są oni zwyczajni, bez problemu możemy postawić się w ich sytuacji. Wraz z nimi przeżywamy to, co ich spotyka, namacalnie czujemy ich ból, cierpienie, zaangażowanie, oddanie, wytrwałość.
Historia Niny porwała mnie bez reszty! Nasza bohaterka straciła rodziców i mieszka w domu ciotki, gdzie jest źle traktowana, a wręcz gnębiona. Jedynie w siostrze Bini znajduje zrozumienie. Ciotka chce ją jak najszybciej wydać za mąż, ale dziewczyna nie wyobraża sobie ślubu bez miłości. Nina żywi uczucie do swojego żonatego wuja arystokraty Aleksa. Czy aby nie myli zauroczenia z wdzięcznością za okazaną pomoc? Nic więcej Wam jednak nie zdradzę...
"Miał przecież za żonę piękną, wytworną damę i nawet nie dostrzegał jej nieśmiałego uwielbienia. Nie warto się było łudzić, że dojrzały mężczyzna, tak wyjątkowy jak on, kiedykolwiek zwróci na nią uwagę. Miłosne zauroczenie, beznadziejnie zakochanego w nim podlotka, mogło mu się wydać zabawne."
Podobały mi się szczegółowe, a jednocześnie wzbudzające zainteresowanie opisy tego, jak wyglądało codzienne życie i obyczaje w dworach i pałacach. Jednakże autorka nie poprzestaje na tym. Przedstawia również Warszawę ogarniętą buntem, bitwy i obozy powstańcze. Z niezwykłym realizmem kreśli wszystkie wydarzenia oraz nie pomija okrucieństwa, jakie człowiek potrafił zgotować drugiemu człowiekowi. Będziemy świadkami pełnych sprzeczności czynów i zachowań. Z jednej strony mamy bezgraniczne poświęcenie i miłość do ojczyzny, z drugiej zaś liczne intrygi i bezwzględną walkę o władzę.
"- Przez cały wieczór miałam na oku tych studentów z Warszawy. Słyszałam, o czym rozmawiali. Nie uwierzysz! Ci smarkacze wprost marzą, żeby oddać życie za ojczyznę! Zaledwie wyrośli z krótkich majtek, a już śpieszy się im mogiły! Wygląda na to, że szykuje się na nowe podstawie. Nie wiem, może ja cierpię na brak uczuć patriotycznych albo ci chłopcy to szaleńcy, pozbawieni instynktu samozachowawczego i obrani z rozumu! (...)
- Wyciągasz krańcowe wnioski - hrabia spokojnie zwrócił jej uwagę. - Ani ty nie jesteś pozbawiona uczuć, ani ci młodzi ludzie nie są szaleńcami. Racja jest po obu stronach. Ty miałaś tragiczne dzieciństwo i lękasz się nowej burzy. Dzisiejsza młodzież nie przeżyła powstania, nie zna grozy wojny i nieszczęść, jakie ona z sobą niesie. A teraźniejszość jest dla nich nie do zniesienia."
W swojej powieści autorka przytacza sporo autentycznych postaci historycznych, o których niewielu już pamięta. Zresztą tak samo jak i o pewnych faktach, jak chociażby masakra na placu Zamkowym, zamachy na Wielkiego Księcia Konstantego Romanowa, margrabiego Wielopolskiego i namiestnika hr. Berga.
Mimo iż książka liczy sobie blisko siedmiuset stron, czyta się bardzo szybko, z przejęciem, i trudno się od niej oderwać. I przyznam, że w sumie nie spodziewałam się tego, gdyż myślałam, że otrzymam książkę, która nasycona będzie suchymi faktami historycznymi, a tu taka miła niespodzianka.
"Kochankowie burzy" to pełna emocji powieść o wielkiej miłości do drugiej osoby i ojczyzny, nienawiści, zemście, bólu, cierpieniu. Myślę że lektura zaskoczy, zauroczy i wprawi w osłupienie niejednego czytelnika. Czy Nina może liczyć na odwzajemnione uczucie? Sprawdźcie koniecznie!