Ponieważ zagadnienie kobiet w islamie bardzo mnie interesuje, chciałam przeczytać również i ten reportaż, a dokładając do tego fakt, w jak karkołomny sposób Ania zdobyła dla mnie tę książkę (dziękuję!), po prostu nie mogłam jej zignorować.
Pytanie, czy jej treść cokolwiek wniosła w stan mojej wiedzy na temat zagadnienia. Odpowiedź: nie, nic nie wniosła, a w zasadzie prawie nic. Po osobie, która niejako zajmuje się zawodowo podobnymi zagadnieniami, spodziewałabym się szerszego kontekstu przedstawienia sprawy, szczególnie rozwinięcia tła politycznego, które, jak wynika z niektórych historii, przyczyniało się do wykreowania postaw i zachowań wielu z tych kobiet. Sytuacja polityczna Bliskiego Wschodu jest bardzo dynamiczna, nieustannie obfituje w mniejsze i większe wydarzenia i jednozdaniowe wspomnienie o jakimś zdarzeniu sprzed lat nic nie mówi czytelnikowi, nie zarysowuje mu kanwy historii, a niejednokrotnie jest kluczem do zrozumienia życiowej postawy muzułmanki.
Nie udało mi się zebrać tych fragmentarycznych opowieści w jakąś spójną całość, ułożyć z nich kompletnego obrazu kobiety-kobiety, kobiety-muzułmanki, kobiety-dżihadystki, o jaki zapewne chodziło autorce. Zresztą, na dobrą sprawę nie wiem, czy ten reportaż naprawdę jest o islamskich kobietach… bardzo dużo jest tu przemyśleń, emocji, odczuć samej autorki, opisów tego, co dotyczy jej samej, więc to bardziej taki reportaż pomieszany z autobiografią/autopromocją, a chyba nie o to szło.
Żadna omówiona historia nie przykuła mojej uwagi. Była zbyt płaska, powierzchowna, pozbawiona głębi emocjonalnej, co w przypadku tego typu reportażu jest bardzo ważne. Początkowo interesująca wydawała mi się postać piętnastoletniej Lamii, lecz zginęła ona pośród osobistych przemyśleń autorki. W zasadzie każda z zaprezentowanych historii, w ten czy inny sposób, jest pośrednio zdominowana przez osobiste wynurzenia pani el Ghamari. Jeśli pisze o np. o biznesie Latify, to postrzeganie tej sprawy przez panią el Ghamari nic mnie nie interesuje. Przez takie osobiste wtręty historie islamskich kobiet przestają być ich historiami, a stają się historiami autorki.
To, co mnie naprawdę zainteresowało i wzbogaciło moją wiedzę, to historie dwóch Hindusek. Pierwsza to Giri – kobieta reprezentująca przynależność do grupy „hidźrów”, czyli indyjskiej trzeciej płci, obejmującej osoby urodzone jako mężczyzna, ale nieutożsamiające się z płcią męską. Druga historia należy do Nadiry, pochodzącej z indyjskiej społeczności Walmiki, której członkowie znajdują się na samym dole drabiny społecznej i są uznawani za „rytualnie nieczystych” z uwagi na wykonywane zawody związane z czynnościami sanitarnymi. To safai karamachari – ręczni pracownicy sanitarni.
Potencjalnie interesująca była też historia Ranii, kobiety zmuszonej do opuszczenia Iraku, by nie musieć poślubić mężczyzny, który ją zgwałcił. Mówię „potencjalnie”, bo znowu zabrakło mi głębi i poszerzenia tematu.
Reportaż napisany jest takim, powiedziałabym, bardzo swojskim stylem, odniosłam również wrażenie, jakby redakcja wydawnicza postanowiła go zostawić właśnie tak: prosto, swojsko, zwyczajnie. No może i nie wyszło źle, ale w niektórych zdaniach naprawdę nie umiałam się dopatrzeć związku/sensu. Przykład: „Trudno też określić jej wiek (dwadzieścia, trzydzieści, czterdzieści lat?), ma ciemną karnację, kruczoczarne włosy, z masą wpiętych spinek. Jednocześnie jest pruderyjna, ma bardzo zniszczoną cerę, a na jej twarzy pod maską agresywności i pewności siebie można dojrzeć… no właśnie… mężczyznę” – jaki jest związek między pruderią, a zniszczoną cerą? Rozumiem, że to cechy charakteryzujące Giri, ale czemu po pruderii ważna jest akurat zniszczona cera? Drugie: „Czułam się na tyle bezpiecznie, bo byłam już w okolicy hotelu, w którym się zatrzymałam, a poza tym nie miałam więcej żadnych planów” – nie widzę związku pomiędzy bezpieczeństwem i hotelem a planami na dany dzień. Rozumiem, że bezpieczeństwo autorki mogło zależeć od bliskości hotelu, ale dlaczego od jej planów?
Ponieważ mam całkowicie ambiwalentny stosunek do treści tej publikacji, nie będę jej oceniać (gwiazdki są tu zamieszczone, bo inaczej nie da się napisać recenzji, ale nie stanowią mojej oceny). Prawdę mówiąc, więcej w temacie islamskich kobiet, kulturowości i sytuacji politycznej na Bliskim Wschodzie dowiedziałam się z beletrystycznej sagi arabskiej Tanyi Valko niż z tego reportażu… i to mi przypomniało, że powinnam doczytać kilka ostatnich tomów tejże :)