"Sacrum" Tomasza Wandzela to książka – niepokojąca, odważna i boleśnie aktualna. To nie tylko wciągająca opowieść o śledztwie, ale przede wszystkim przemyślana, literacko odważna gra z tym, co dla wielu nienaruszalne. Autor wciąga nas w świat, w którym sacrum przestaje być bezpieczną przestrzenią, a staje się narzędziem groźnej manipulacji. Już sam pomysł, by miejsce kultu uczynić sceną zbrodni, sprawia, że nie sposób przejść obok tej książki obojętnie.
Akcja rozpoczyna się na kilka dni przed Wielkanocą – kiedy duchowość, cisza i kontemplacja zdają się przenikać miejskie życie. W tym czasie ksiądz Marek Grunwaldzki, proboszcz jednej z gdańskich parafii, otrzymuje anonimowe groźby. Jeszcze tego samego dnia, w jego kościele dochodzi do masowego zasłabnięcia wiernych. Nie jest to zwykłe zatrucie – śledztwo prowadzone przez komisarza Oczkę ujawnia, że wszystko wskazuje na skażone komunikanty. To nie przypadek, to precyzyjnie zaplanowany atak.
Wandzel z niezwykłym wyczuciem wprowadza nas w przestrzeń, która do tej pory wydawała się nienaruszalna. Kościół staje się sceną zbrodni, a sacrum – przedmiotem manipulacji. To śmiały ruch ze strony autora, ale wykonany z klasą i bez taniej sensacji.
Największe wrażenie zrobiła na mnie gęsta atmosfera zagrożenia, niepewności i moralnego napięcia. Autor sprawnie prowadzi narrację, nie pozwalając oderwać się od lektury. Postaci są autentyczne, a tempo – idealnie wyważone. Komisarz Oczko, z całą swoją złożonością, daje czytelnikowi punkt zaczepienia w świecie, w którym nic nie jest już oczywiste.
"Sacrum" nie jest tylko kryminałem – to mocny głos o granicach świętości, o zaufaniu, które można łatwo naruszyć, i o tym, jak cienka bywa granica między wiarą a lękiem. I choć fabularnie to fikcja, wrażenie realizmu jest porażające. Fabuła dotyka tego, co dla wielu stanowi fundament. Wandzel nie daje prostych odpowiedzi, ale zmusza do zatrzymania się i zadania sobie kilku niewygodnych pytań. To opowieść o wierze wystawionej na próbę, o lęku, który wślizguje się tam, gdzie powinna panować nadzieja, i o cienkiej granicy między dobrem a złem.
Dla mnie to jedna z tych książek, które czyta się z narastającym niepokojem, ale odkłada z poczuciem, że było warto. Bo dobra literatura nie tylko opowiada historię – ona ją zostawia w nas na dłużej. Z pełnym przekonaniem polecam – nie tylko miłośnikom kryminałów.