"Kiedy przyjaciel staje się wrogiem..."
Z tego co wiem Lena Najdecka jest debiutantką na polu tworzenia powieści. Spodziewałam się czegoś dobrego, ale z pewnymi niedoskonałościami dotyczącymi niewyrobionego stylu i małym przynudzaniem w akcji. Z Leną Najdecką jednak nudzić się nie można :)
Bohaterami powieści są osoby klasy średniej, posiadające pozycję społeczną i pieniądze. Status majątkowy nie zapewnia im jednak szczęścia, wręcz przysparza kolejnych kłopotów.
Ryszard Wencel i jego żona Elżbieta to rodzice trzech synów: Pawła, Mateusza i Piotra, który właściwie występuje w powieści tylko w rozmowach reszty rodziny. Spotkaliśmy się z nim tylko raz podczas obiadu u Wenclów, ale żałowałam, że jego wątek nie został rozwinięty. Paweł boryka się z problemami małżeńskimi - jego żona Hanna przestaje z nim rozmawiać, więc mąż podejrzewa zdradę. Poza tym nabiera niepewności co do wspólnika, który namawia go na podejrzany interes. Mateusz z kolei ma bardzo ugodową towarzyszkę życia Karolinę, lecz ciągnie go w stronę przygodnych romansów.
Akcja nie skupia się jednak tylko na rodzinie Wenclów. Możemy poznać też Matyldę Rolicz - siostrę Hanny, jej narzeczonego Igora i rodzinę, z babcią Polcią na czele. Matylda ma jeszcze toksyczną szefową Dominikę i jej poddanych, a Paweł współpracuje z Zagajewiczem i Zybertem. W ich interesy próbuje się jeszcze wmieszać Mirosław Kwaśniak. Jak widać bohaterów jest dosyć dużo, ale autorka opisuje wszystkich tak dokładnie, że nie mamy problemu kto jest kto. Mini spis bohaterów jest umieszczony też na stronach 27 - 28 przy okazji posiłku w siedzibie Wenclów.
Jeśli chodzi o bohaterów to do gustu przypadła mi najbardziej Karolina, żona Mateusza i Matylda. Obie panie nie są aż tak zapatrzone w siebie jak reszta, nie są chciwe, należą do bohaterów, których da się lubić.
Paweł Wencel to niemal wierna kopia ojca. Obaj są skąpi, mają problem z tolerancją innych narodów, ale ujawnia się u nich brak dobrego wychowania. Obaj szalenie mnie irytowali, mimo wszystko sprawiali wrażenie największych czarnych charakterów tej powieści. Poza tym denerwowali mnie tym ciągłym wyliczaniem co ile kosztuje, czasami chwaleniem się swoim bogactwem. Tak naprawdę cała rodzina Wenclów jest jednym wielkim zakłamaniem, co bardzo dobrze obrazuje porównanie wybryków Matiego i Hanny. To co robi syn jest przemilczane, bo musi się wyszaleć, a żona Pawła jest przez nich traktowana jak największa winowajczyni.
Co mi się podobało oprócz bohaterów? To, że nic tutaj nie było jednoznaczne, postaci nie są tylko dobre lub tylko złe. Autorka pokazuje ich wady, ale możemy na nie patrzeć przez pryzmat środowiska, w którym się znajdują i już nic nie wydaje się być takie jak przedtem. Lenie Najdeckiej należą się też brawa za wspaniałe operowanie językiem, ani jedna strona mnie nie znudziła. Dialogi są naturalne, czasami ociekające wulgaryzmami, które niestety są bardzo często obecne w rozmowach ludzi bez względu na status społeczny. Akcja jest ciekawie przeprowadzona, tylko niestety książka ma ogromną wadę: żaden z wątków nie jest zamknięty, musimy czekać na kolejną powieść czyli "Rodzina Wenclów. Układ". A o tej niestety póki co nic nie wiadomo kiedy się pojawi. Mam nadzieję, że jak najszybciej bo jestem ciekawa, jak potoczą się dalsze losy tej rodziny :).
Moim zdaniem "Rodzina Wenclów. Wspólnik" to dobra rozrywka na wakacje, bo nie jest jakoś specjalnie przytłaczająca, a czyta się lekko i ciekawie :).