Senne miasteczko niedaleko Atlanty. Pewnego dnia Reese, mężczyzna z bolesną przeszłością i chcący uciec od niej jak najdalej, spotyka na rynku Annie, ośmioletnią dziewczynkę, która sprzedaje lemoniadę, nie było by w tym nic dziwnego gdyby nie fakt, że dziewczynka sprzedaje tą lemoniadę by mieć wystarczająco dużo pieniędzy na operację swojego serca. Serca, które jest bardzo chore, i które potrzebuje praktycznie natychmiastowego przeszczepu by dziewczynka mogła dalej żyć. Wszyscy w tym mieście znają Annie, jej pogodną twarzyczkę, jej śmiech, oraz jakże bolesną historię, dlatego też gdy nie patrzy wkładają jej do słoika trochę więcej niż wymagane 50 centów za napój. Względna sielanka kończy się gdy podmuch wiatru porywa kubek z pieczołowicie zebranymi przez dziewczynkę pieniędzmi i rozrzuca je wszędzie dokoła,a dziewczynka nie patrząc na otoczenie wbiega na ulicę by pozbierać pieniądze, wbiega prosto pod koła dostawczej ciężarówki... Reese szybko reaguje, udziela pierwszej pomocy tak jakby niczego innego nie robił przez całe swoje życie, jakby był specjalistą lekarzem, a nie samotnikiem utrzymującym się z naprawy łodzi. Działania te pozwalają dożyć dziewczynce do przyjazdu karetki pogotowia. Jednak kim tak naprawdę jest Reese? I czy zmieni w jakiś sposób życie Annie, a może i swoje własne?
Książka opowiadania jest z perspektywy Reese'a. Podzielona jest na dwa wątki. Z pierwszego dowiadujemy się trochę o przeszłości bohatera. Przypatrujemy się mu gdy był jeszcze mały, na jego rozwijającą się przyjaźń z Emmą, na chorobę dziewczyny, na usilne starania uratowania jej, w końcu na wspólne, można by rzec że szczęśliwe życie pary, jednak nie do końca, gdyż bądź co bądź choroba zawsze czai się w tle. Choroba, która w pewnym momencie zabiera ukochaną z życia Reese'a i zostawia go z wielką pustką i ogromnym poczuciem winy. Mężczyzna nie może pogodzić się z tym wszystkim i jeszcze bardziej zamyka w sobie. Ulgę przynoszą mu tylko listy, które przed śmiercią napisała do niego żona, i które pozostały tajemnicą aż do feralnego dnia jej śmierci, do 4 lipca. Od tego momentu, a więc po miesiącu, roku, dwóch latach a w końcu gdy się w kimś zakocha Reese ma otwierać te listy i czytać co też żona do niego napisała. I choć minęło już pięć lat, to on nadal do nich wraca...
Drugi wątek to obecne życie Reese'a, a więc codzienne wiosłowanie z Charliem, naprawianie łodzi, odwiedziny w szpitalu u Annie, bowiem bardzo zbliżył się do dziewczynki, jak również do jej cioci Cindy. A w końcu wspólne spędzanie czasu z dziewczynami (grille, wycieczki) oraz wyznanie tajemnicy, która może zmienić ich wzajemne relacje...
Książkę przeczytałam, gdyż zaciekawił mnie jej opis na innym blogu. Muszę przyznać, że choć wiele od niej wymagałam to ani trochę się nie zawiodłam. Pisana jest w piękny, przyjemny dla oka sposób, czyta się szybko i naprawdę nie można oderwać się od książki gdyż losy bohaterów naprawdę wciągają. Bohaterowie dostali od pana Martina naprawdę wspaniałe "Życie", a mówię to iż mimo że ich losy nie są pasmem wspaniałych i przede wszystkim korzystnych splotów wydarzeń, to opisani zostali oni w taki sposób, że z łatwością możemy sobie wyobrazić ich że żyją naprawdę, choćby w naszym sąsiedztwie. I mimo iż zakończenie jest dość przewidywalne, ok 50 strony domyśliłam się już "wielkiej" tajemnicy Reese'a, to mimo iż moje domysły okazały się trafne, to w trakcie akcji książki zdarzyło się tyle rzeczy, których bym się absolutnie nie spodziewała.
Ponadto książka ta może nas nauczyć jak żyć. Przedstawione są w niej bowiem naprawdę wspaniałe postawy ludzkie, na których bez dwóch zdań można się wzorować. Książka pełna jest też wspaniałych, pouczających cytatów.
Reasumując. Każdy w tej książce znajdzie coś dla siebie. Moim zdaniem jest to lektura obowiązkowa dla każdego. A najlepsze w niej jest to, że mimo iż fabuła wydaje się banalna to po zakończeniu czytania siedzi się z książką w ręce i nie wie się co powiedzieć. Po prostu daje do myślenia! Gorąco polecam.