„Kato-tata: Nie pamiętnik” to dawka 184 stron mocnej, bardzo mocnej nauki życia, życia brutalnego, niesprawiedliwego i okrutnego. 184 strony mocy hipnotyzującej i oburzającej. Te sto osiemdziesiąt cztery strony otworzą nam oczy tak szeroko, że nigdy nie wrócą do normalnego stanu.
Powieść jest na tyle mocna, gdyż do szpiku kości jest prawdziwa. Aż zastanawia fakt, jak autorka, pisząc, mogła wrócić do tak strasznych wspomnień. Jak bardzo musi być silna, mimo utraty kontroli nad własną psychiką. Aż dziw bierze, że była w stanie otworzyć przed sami swój umysł. Dlatego z mojej zasady moralnej nie decyduję się na żadną, jakąkolwiek ocenę w żadnej możliwej postaci. To jakby porównywać moje życie do życia Opfer Halszki. W tym porównaniu moje życie to bajka, które po przeczytaniu tej powieści doceniłam jak nie wiem co.
Czytając tę powieść człowiek ma nadzieję na jakiś happy end, cudowne wybawienie. Całe okrucieństwo zawarte w tej książce nie mieści się nam w głowach, a już tym bardziej niepojęty jest fakt, że życie przedstawione w tej książce dotyczy jednej, jedynej osoby – Halszki.
Mówi się, że słysząc wiele takich historii, nic nie może nas już zdziwić. Czyli, że jesteśmy już wyłączeni na takie zło? Traktujemy je, jak rutynę, codzienność? Mnie takie historie zawsze szokują, choćbym nie wiem ile podobnych słyszała. Nie jestem w stanie wpaść w przyzwyczajenie do taki rzeczy. Nadaję ludziom ‘dobre dusze’, bo sama nie potrafię kogoś skrzywdzić i wydaję mi się, że inni też nie potrafią. A jednak, czytając taką historię, dostaję po głowie. Mocno i boleśnie. Nie otrzepię się, bo takiego otrzeźwienia nie jest się w stanie pozbyć raz na zawsze.
“Dzieciństwo może różnie smakować; może być słodkie i przepyszne jak ciastko lub lody czekoladowe, może być niezbyt cukierkowe, ale „pożywne” jak kromka chleba z masłem, ale może też być jak garść gwoździ – ostre, zimne i nie do przełknięcia! (…)
Spotkanie z historią Halszki Opfer będzie inne dla tych, których dzieciństwo smakowało jak lody czekoladowe, którzy wzrastali w prawdziwym cieple domowego ogniska, czuli się kochani, bezpieczni, wartościowi. Tym „szczęśliwcom” opowieść przedstawiana w tej książce może pomóc zrozumieć dzieci krzywdzone, ich trudne i zaskakujące zachowania, ich uczucia i nastawienie do świata. “
Po lekturze nasuwają mi się refleksje, jak można do czegoś takiego dopuścić, jak można nie zauważyć krzywdy? A przede wszystkim, jaka matka może do czegoś takiego dopuścić? To niekończący się temat: chora przynależność do kata. Jeszcze ofiara się nad nim lituje i robi wszystko, aby katowi było dobrze. Matka autorki, chociaż bita, maltretowana to i tak broniła męża, kazała dzieciom przy każdej wizycie składać świeczkę na grobie ojca i nigdy, pod żadnym pozorem nie mówić obcym, o tym, co się działo. Zauważyć tu można fakt, jaki wynika z naszego życia stadnego. Wszystko zostaje w rodzinnie, rodzinie zawsze się przebacza i mimo wszystko nadal ufa. Jesteśmy w stanie, dla rodzinny, zrobić dużo więcej i przebaczyć większe krzywdy niż obcym ludziom. A przecież rodzina tak często nas mocno krzywdzi, a nadal jej ufamy. Niezbadane są ścieżki losu, a tym bardziej psychiki.