“To takie trudne, kiedy człowiek zostaje sam na sam z potworami i nie może liczyć na pomoc.”
Gdy grupa młodych ludzi, postanawiła spędzić tę jedną noc na wyspie Czarci Ostrów, planowali po prostu świetnie się bawić. Lecz plany nie zawsze uda się zrealizować. Już pierwsze ciało jakie odnaleźli je pokrzyżowało. A to było dopiero preludium tragedii jaka miała wtedy miejsce. Ile osób ocalało ? Kto skrył się pod maską i zabijał kolejnych uczestników karnawałowej zabawy ?
Książki Alicji Sinickiej są już dla mnie takimi pewniakami. Wiem, że czeka mnie mocna, szokująca i nieprzewidywalna historia, która namiesza mi w głowie, za każdym razem jak sięgam po jej książki. Nie zawiodła mnie i tym razem.
“U większości ludzi z syndromem stresu pourazowego objawy takie jak lękliwość, nadpobudliwość i powracające w koszmarach obrazy po paru miesiącach lub latach od zdarzenia ustępują całkowicie. U niewielkiego odsetka mają charakter przewlekły i powodują trwałą zmianę osobowości - ja jestem takim przypadkiem.”
Amelia należy do skromnego grona ocalałych. Jednak nadal boi się, że to nie minęło, że wciąż jest w niebezpieczeństwie. Tym bardziej, że sprawca, mimo upływu 20 lat, wciąż jest nieznany.
Naprzemiennie poznajemy tu opis wydarzeń sprzed 20 lat, z tej strasznej nocy, przedstawiony z perspektywy Roberta oraz tego co dzieje się obecnie, z perspektywy Amelii. Po tak wielu latach też ich drogi krzyżują się ponownie.
“Kiedy Robert jest blisko, boję się życia odrobinę mniej, choć myślałam, że wszystko związane z Czarcim Ostrowiem będzie potęgować mój lęk.”
Oboje przez to przeszli, oboje przeżyli i oboje czują, że koszmar rozpoczyna się na nowo. Nikt nie zrozumie tego przerażenia jak właśnie ta dwójka i gdy okazuje się, że giną pozostali ocaleli z wyspy, mają świadomość, że w każdej chwili ich życie może ponownie być w niebezpieczeństwie. A może już jest ?
To czuć. Zarazem w domku na wyspie jak i w czasach obecnych, jak sprawca osacza ich, jak tracą poczucie bezpieczeństwa, jak strach przejmuje nad nimi kontrolę. Przeżyli wtedy ale czy tym razem też im się to uda, czy morderca dokończy dzieła?
Alicja Sinicka sprytnie manipuluje wątkami przez co jako czytelniczka, co chwilę podejrzewałam inną osobę. Nawet Amelię, bo czuć było wyraźnie, że ma coś na sumieniu, daje do zrozumienia, że czuje się winna. Czy ma krew na rękach ?
Ale za szybą stał mężczyzna w masce, w oknie to jego widzieli pomiędzy śmiercią kolejnych osób. Czy to oczyszcza ją z podejrzeń ? Kto stoi za tą tragedią ?
Jestem praktycznie pewna, że nikt nie da rady zgadnąć. Dopóki autorka na to nie pozwoli, dopóki to ona nie odkryje kart, nikt ich nie przejrzy. To jest tak perfekcyjnie skonstruowane, tak precyzyjnie dopracowane, że nie ma takiej opcji, że ktokolwiek zarzuci tu przewidywalność. Ja sama byłam w szoku.
Nie jestem fanką takiego skakania od teraz do dawniej, zwykle mnie to irytuje. Ale tu to rewelacyjnie budowało napięcie, trzymało w tej niepewności i strachu. Tym bardziej, że każdy rozdział kończył się w takim momencie, że zapierało dech z przerażenia, a trzeba było wytrzymać te emocje, przebrnąć przez kolejną dawkę informacji z innej osi czasowej, która również szokowała. I tak skakaliśmy od jednego szoku i dawki strachu do kolejnego. Tempo nie zwalnia aż do samego końca.
Wg mnie to jest po prostu GENIALNE. Podziwiam to jak Alicja potrafi dosłownie zrobić sieczkę z mózgu czytelnika, już nie ma się pojęcia momentami o co może chodzić, kto może tu być winny, co jest prawdą co grą, iluzją, paranoją. Aż dochodzi do takiego zwrotu akcji, że już kompletnie nie wiadomo czego spodziewać się dalej i jakim cudem mogło do tego wszystkiego dojść.
Kocham takie książki, kocham te emocje, tę taką charakterystyczną dla książek Sinickiej aurę - ciężką, duszną, ponurą - ale zarazem niesamowicie intrygującą.
Jeśli szukacie takie zaskakującej i mrocznej historii, to zdecydowanie polecam. Gwarantuje, że nie zawiedzie. Dziękuję za możliwość jej przeczytania.