Sławek Gortych potrafi zaskoczyć! "Schronisko, które spowijał mrok" to świetna, pełna emocji powieść. Autor doskonale buduje nie tylko napięcie, ale samą fabułę, wykorzystując do tego Karkonosze wraz z ich pięknem, grozą, historią, legendami i tajemnicami. Pamiętajmy jednak, że to literatura piękna, a więc nie wszystko zgadza się z tym, co na karkonoskich szlakach spotkamy podczas naszych wędrówek. Sławek Gortych pisze o tym w posłowiu zdradzając, co jest jego wymysłem, co prawdą, gdzie dokonał pewnych zmian, np. przeniesienie położenia chatki. Mam nadzieję, że żaden z czytelników posłowia nie pominie, bo jest w nim zawartych wiele cennych uwag.
"Schronisko, które spowijał mrok" to karkonoski kryminał, ale też powieść o człowieku. O tym, jak wydarzenia z przeszłości wpływają na dalsze decyzje, a chęć zemsty nie zawsze powinna być wprowadzana w czyn. W książce spotykamy bohaterów dobrych i złych. Będących po dobrej stronie mocy i tych, których serce spowija mrok. Wnioski z ich postępowania musimy wyciągnąć sami, przy okazji pochylając się nad wieloma zagadnieniami: miłość, przyjaźń, nienawiść, wybaczenie, altruizm... Autor poprzez swoją powieść nakłania nas do tych przemyśleń. Zwraca też uwagę na sprawy, które go bolą, m. in. bezmyślne wycieczki turystów w góry w czasie załamania pogody lub bez odpowiedniego sprzętu, o obuwiu nie wspominając. Kostomłoty i częste stłuczki na tym węźle drogowym również są bolączką autora, którą zgrabnie wplótł w fabułę. Uwielbiam podróżować pociągami i poglądy autora na nieczynne linie kolejowe podzielam w stu procentach.
Podobają mi się dialogi bohaterów. Są życiowe, postaci nie stronią od przekleństw, ale to nie znaczy, że tekst jest wulgarny. Bohaterowie przeklinają w momentach, w których sami byśmy to zrobili, poza tym nie czynią tego raz po raz, lecz w bardzo napiętych sytuacjach. Przede wszystkim nie są to nudne rozmowy, ale zawsze wnoszą coś do akcji.
"Schronisko, które spowijał mrok" podoba mi się również dlatego, iż dostajemy nie tylko karkonoski kryminał, ale również karkonoski research pisarski. Z wielkim zainteresowaniem czytałam, jak Tomasz Wilczur przygotowuje się do pisania powieści: zbiera materiały, rozważa wątki, rozmawia z ludźmi, aktywnie prowadzi badania, chciałoby się powiedzieć: pracuje w terenie. Dla mnie to właśnie było najciekawsze w książce i chętnie przeczytałabym więcej powieści, w których pojawia się pisarz i jego praca nad powieścią.
Jednym z ulubionych bohaterów jest ratownik górski, który nie przeżył. Celowo nie podaję imienia i nazwiska, żeby nie psuć innym przyjemności czytania. Do końca liczyłam, że przeżyje, a podczas odsłaniania tablicy ku jego pamięci, nie mogłam powstrzymać łkania. Panie autorze, pojechał pan po moich emocjach!
Wątek miłosny w powieści także się pojawia. Nie jest mocno wyeksponowany, ale podświadomie wciąż nam towarzyszy. Jego zakończenie, pozytywne, ale doprowadzone tylko do pewnego miejsca, daje wiele pomysłów na to, co stanie się, gdy Małgorzata dotrze nad morze. Sławek Gortych zostawił nas w przypadku tego wątku z lekkim niedosytem, ale to jest plusem tej powieści. Niedosyt i to, że chcemy więcej schroniskowych powieści.
Na koniec okładka - piękna i klimatyczna. Polecam "Schronisko, które spowijał mrok"! I czekam na kolejny tom.