Gdy natknęłam się na Blooda po raz pierwszy, był w totalnej rozsypce. Obstawiam, że po dramatycznym rozstaniu z panną Bishop. Stał obszargany wśród bandy sobie podobnych, stytłanych obszarpańców a luźne kartki sypały się z niego jak łupież. To był bardzo przykry i smutny widok. Spojrzałam na tę kupkę nieszczęścia, chwyciłam w rękę i zapragnęłam tej książki dla siebie. Na całkiem własność, żeby nie szukać jej po bibliotekach. Wbrew pozorom, zdobyć upragnioną książkę w latach dziewięćdziesiątych nie było łatwo. Trwało to kilka lat, ale udało się.
Czytałam różne książki o morskich rozbójnikach: Całkiem poważne i te poważne trochę mniej, dla dzieci, młodzieży i dorosłych, klasyczne przygodówki, bajki, powieści i jak najbardziej historyczne naukowe opracowania, ale zawsze, podkreślam - zawsze - wracałam na pokład "Arabelli" pod komendę żołnierza-lekarza. W swojej książce Sabatini nakreślił świat tak barwny i rzeczywisty, że nieomal namacalny. Dałam się porwać i wciągnął mnie z kretesem. Nie czytałam o korsarzach - byłam jednym z nich: buntownikiem, zbiegłym więźniem, kaperem... Zginałam grzbiet na plantacji trzciny cukrowej, uczyłam się ułamków na udziałach w kakao i sprośnych, hiszpańskich piosenek. Zdobywałam Maracaibo i płakałam nad tonącą "Arabellą". I chcę wierzyć, że Piotr Blood nie był gubernatorem Jamajki podczas jakże tragicznego trzęsienia ziemi; a przynajmniej, że nie było go wówczas w Port Royal.
Książkę znakomicie wspomaga film Michaela Curtiza z Errolem Flynnem i Olivią de Havilland w rolach głównych. Ktoś widział? Zna? Pamięta?
"Kapitan Blood" to cudowna, najbardziej niesamowita książka o piratach jaką kiedykolwiek zdarzyło mi się czytać. Najlepsza na świecie. "Blood" to więcej niż awanturnicza powieść o Bractwie Wybrzeża. Niepojętym sposobem Sabatini nadał swojemu bohaterowi ponadczasowy wymiar, wieczną młodość i niesłychaną wręcz żywotność. Piotra Blooda czas się nie ima. Mimo że niedługo świętować będzie swoje setne urodziny (2022) nie zestarzał się ani na jotę. Jest równie dziarski i pełen życia jak w dniu, gdy Sabatini przedstawił go światu po raz pierwszy.