Miałam wrażenie, czytając, że jest to jakby powieść – dokument, opowiadający pewną historię pozbawionego dłoni chłopca. Tym bardziej, że język wydaje mi się mało literacki, opisy są dość suche, wręcz beznamiętne choć traktują o czymś trudnym, wywołującym wiele emocji i budzącym kontrowersje.
Powieść prowadzona jest w narracji pierwszoosobowej, ale włączane w nią są monologi prawej ręki. Ręki, która fizycznie nie istnieje, a która jednak jest i to zajmuje ważną i silną pozycję w psychice bohatera. Jest to o tyle zaskakujące, że stanowi ciekawe dopełnienie opowieści, oryginalne, pełne trafnych opinii.
Bohater żyje bez ręki, taki się urodził. Od początku prawie, od momentu gdy zaczyna samodzielnie myśleć, widzieć ludzi, czuje się inny, gorszy, a jego życie to jedno wielkie pasmo przykrości, kompleksów i frustracji. Ukrywa się, ukrywa swoje kalectwo jak tylko może, nie radzi sobie z niezręcznymi pytaniami, nie może znaleźć bratniej duszy, nie znajduje u nikogo zrozumienia. Buduje wokół siebie mur niedostępności, izoluje się, wychodząc z założenia, że dzięki temu uniknie wstydu i upokorzenia – uczuć, które prześladują go od wczesnego dzieciństwa. Jednocześnie ma świadomość przewagi, jaką daje mu jego kalectwo, chociażby w bójkach z rówieśnikami. Ci, którzy podniosą rękę na niepełnosprawnego zostaną potępieni i nasz bohater wie jak to wykorzystać.
Począwszy od dzieciństwa do dorosłości obserwujemy losy bohatera, widzimy poprzez opis ważnych i mniej znaczących wydarzeń w życiu, jak ewoluuje jego pogląd na kalectwo, jak odnajduje się w rzeczywistości.
To żadna nowość, ale Michała Dąbrowski silnie to akcentuje: jak wiele zależy od naszej psychiki, jak życie może się zmienić w zależności od tego jak będziemy do niego podchodzić, jak będziemy widzieć samych siebie. Czy niepełnosprawność bardziej siedzi w głowie kogoś niepełnosprawnego czy rzeczywiście otoczenie jest takie okrutne?
Bardziej okrutny jest chyba brak samoakceptacji, niemożność zaakceptowania swojej inności. A okazuje się, w przypadku bohatera, że jak się zaakceptuje swój los to i inni również to zaakceptują, a czasem wręcz nie zauważali w ogóle kalectwa, lub nie zwracali na nie uwagi, bo nie miało ono znaczenia i zupełnie nie wpływało na postrzeganie człowieka.
Społeczeństwo nie potrafi zaakceptować inności lub też czuje się przeraźliwie bezradne wobec czyjegoś nieszczęścia. Ludzie często nie potrafią, nie wiedzą jak się zachować w towarzystwie niepełnosprawnego, co mówić, albo czy w ogóle mówić na temat jego niepełnosprawności. Dąbrowski bardzo obrazowo to przedstawia, ujmując to dokładnie tak, jak jest w rzeczywistości, posługuje się w tym przypadku stereotypem, ale takimi właśnie kieruje się wielu ludzi, tak jakby kalectwo człowieka odejmowało nam zdolność empatii, sprawiało, że przestajemy myśleć i brniemy w utarte schematy, wywołując złość u poszkodowanego, sprawiając mu przykrość. Może Dłoń w jakiś sposób odpowie na pytania, rozwieje wątpliwości?
Powieść porusza trudny temat ale jednocześnie nie jest wypełniona emocjami i nie bazuje tylko na nich u czytelnika. Każe się zastanowić nad istotą tolerancji, nad jej sensem. Pokazuje jak trudno jest odnaleźć siebie i swoje miejsce w świecie pełnym stereotypów, którymi nawet sam niepełnosprawny się posługuje i przez ich pryzmat patrzy na świat.
Dość prosta aczkolwiek poruszająca historia choć nie rzuciła mnie na kolana.