Po wszystkie książki tego autora sięgam bez zastanowienia, jeszcze nigdy mnie nie zawiódł! Karika umie nastraszyć czytelnika korzystając z bardzo prostych przekazów, z niewieloma, a przeważnie poprostu z jednym bohaterem i w prostej scenrii. Do mojej wyobraźni trafia zawsze bezbłędnie...
W "Wietrze" jak i w innych książkach tego autora mamy narrację pierwszoosobową. Przeważnie za nią nie przepadam, ale Karice wychodzi doskonale. Główny bohater i narrator jest księgowym. Jest człowiekiem, bardzo porządnym, ugrzecznionym, trochę nudnym, trochę nijakim, trochę tchórzem. Woli unikać mocnych emocji, woli podążać za większością, by się nie wyłamać, nawet jeśli sumienie podpowiada mu, że postępuje niewłaściwie- jak np w podstawówce przy gnębieniu jego najlepszej przyjaciółki- Niny. Mimo wszystko Nina przyjaźni się z nim i w dorosłym życiu i to do niej nasz bohater zwrócił się gdy znalazł na parkingu samochodową kamerę z niezrozumiałym dla niego nagraniem. Czemu do Niny? Ponieważ jest ona ratowniczką medyczną, a jej mąż policjantem, natomiast kierowca samochodu, z którego pochodziła kamera prowadził tak, że prędzej czy później razem z pasażerem mogli wymagać pomocy jednego i drugiego.
Podczas małego prywatnego śledztwa mąż Niny, Gabriel potwierdza te przypuszczenia. Jednak mężczyźni zginęli w miejscu oddalonym od miejsca odnalezienia kamery, ich pobytu w tatym miejscu, ani sposobu w jaki ulegli wypadkowi nie da się w żaden sposób logicznie wytłumaczyć.
Gabriel wyjawia też, że odcinek, który przemierzał tamten mężczyzna wraz ze swoim kolegą ma bogatą historię związaną z dziwnymi wypadkami. Ale jest jeden człowiek, który taki wypadek przeżył.
Dalej historia toczy się sama. Nasz narrator i Nina z Gabrielem odwiedzają pana Fajnocha, ale on żyje tylko pozornie. Dwadzieścia lat temu wyszedł z wypadku bez nóg, bez rodziny i bez perspektyw. Toteż młodzi ludzie starają się zachować cierpliwość kiedy opowiada o staruszce w czerni, kuśtykającej feralnym odcinkiem drogi. Staruszce, która niesie strach śmierć. Zabawna sprawa, że na nagraniu z kamery mężczyzny, który teraz zginął w wypadku, widać staruszkę w czarnym ubraniu, która kulejąc idzie wzdłuż drogi....
To jest ten moment, kiedy w filmie bohaterowie pędzą w takie miejsce i dają się zabić, a my krzyczymy "no po co tam idziesz?!?", Ale tu jest inaczej. Dobrze już znamy naszych bohaterów- ratowniczka, policjant i księgowy, ściśłe umysły, ludzie twardo stąpający po ziemi. Jadą tam tylko żeby udowodnić sobie, że nie ma tam nic nadprzyrodzonego... Że nie istnieją żadne złe duchy, czy demony, związane z naturą jak na przykład wietrznica, która objawia się żeby polować na ofiary tylko gdy wieje wiatr... No więc jadą tam w wietrzny dzień i... I nic już potem nie jest takie jak wcześniej....
Cała akcja toczy się w jadącym samochodzie. Oprócz straszenia nas Karika częstuje nas informacjami o słowiańskich zabobonach, o niszczycielskim wpływie wiatru halnego na ludzką psychikę. Halnego po polskiej stronie Tatr. Przyznaję, że nie słyszałam o tym nigdy, ale ta książka zmobilizowała mnie do poszukania informacji na ten temat. Oprócz tego dostajemy ogromną dawkę filozofii- nic nowego u tego autora, jednak chyba tyle jeszcze nie było. Całość wzbudza ogromną niepewność, poczucie zagrożenia i jakiegoś dyskomfortu psychicznego. To nie jest książka do czytania przed snem....
To jest wspaniała książka...