Nie wierzę w magię liczb. Te całe "ósmy stycznia to zły dzień na zaczynanie nowych przedsięwzięć" albo "jesteś numerologiczną czwórką, więc unikaj jedzenia boczku w środy".
Uważam za to, że niektóre cyfry, czy raczej składające się z nich daty, są świętym pretekstem do upamiętniania wydarzeń, czy zjawisk, szczególnie takich, którym grozi osunięcie się w niepamięć lub mitologizacja, a podobno "dzisiejsza młodzież coraz słabiej kojarzy Beatlesów i wpływ jaki wywarli na kulturę. Można powiedzieć, że w porządku: jak śpiewał poeta "każde pokolenie ma własny czas" i tak dalej.
Skąd ten przydługi matematyczny wstęp? Jak wyliczyła autorka niniejszej książki w 2020 roku John Lennon obchodziłby osiemdziesiąte urodziny, mija okrągła czterdziesta rocznica zabójstwa muzyka, na dokładkę mija sześćdziesiąta rocznica założenia the Beatles w Hamburgu i zarazem pięćdziesiąta rozwiązania zespołu. Trudno o lepszą "koniunkcję".
Chociaż zdjęcia tego nie oddają, książka jest pięknie wydana, i obcowanie z tym opasłym to tomiszczem to przyjemność. Twarda oprawa jest gruba jak blanki zamku w Malborku, do tego w środku znalazło się miejsce na dwie "śliskie" wkładki z kolorowymi zdjęciami, no i edytorsko pierwsza klasa - od razu widać, że wydawnictwo ciepło pomyślało o fanach Czwórki z Liverpoolu i ich biblioteczkach i nie ma tu miejsca na dyskusję książka papierowa, czy ebook - papier bije kilobajty.
Przejdźmy do tego co między okładkami. Książka podzielona jest na dwadzieścia jeden chronologicznie ułożonych rozdziałów. Lesley - Ann Jones zaczyna od dziadków i rodziców, by powoli przejść do samego Johna i po kolei opisać kolejne etapy jego życia, tak muzycznego, jak i prywatnego. Książkę kończy sześć krótkich i zupełnie moim zdaniem niepotrzebnych (może poza kalendarium i przypisami) części, z których dowiadujemy się co inni sądzą o beatlesach, albo jakie piosenki Beatlesów autorka lubi najbardziej, co niepotrzebnie pompuje książkę.
"Kto zabił Johna Lennona" nie jest biografią artysty, ani w żadnym razie jego mordercy. Zdecydowanie bliżej jej do reportażu. Pytanie w tytule należy traktować retorycznie, lub raczej jako przyczynek do rozważań nad osobowością Lennona i jego związkach uczuciowych z rodziną, przyjaciółmi, ale przede wszystkim związkach z kobietami , nie tylko miłosnymi (Cynthia, Yoko), ale (może przede wszystkim) rodzinnymi, i muszę przyznać, że zagłębianie się w czyjąś osobowość, czasami bardzo głęboko, było fascynujące. W książce znajdziemy również wiele rozmów z osobami, które znały Johna, jego współpracownikami, czy z byłą żoną Cynthią, chociaż niestety zabrakło tych najważniejszych rozmówców mianowicie Paula McCartneya i Ringo Starra.
Książka jest też świetnym opisem epoki Beatlesów co z jednej strony pozwoli się czytelnikowi nie znającemu za bardzo historii zespołu odnaleźć się w ich czasach, ale też zobrazować zmiany jakie dokonali (świadomie, czy nie) w kulturze.
Co irytuje w "Kto zabił..." to często stosowany przez autorkę zabieg polegający na stawianiu pytań w rodzaju "co wtedy czuł John?" wraz z idącymi za nimi odpowiedziami, że "musiał czuć to i tamto", co sugeruje czytelnikowi pewien punkt widzenia, oraz to, że rozmówcy Jones zawsze zdawali się potwierdzać jej tezę, obojętnie o co by ich nie zapytała, no i jej dziwna awersja do McCartneya.
Czy fani Czwórki z Liverpoolu znajdą w tej książce jakieś nowe fakty o Lennonie swoim ulubionym zespole? Myślę, że analiza osobowości Lennona może okazać się ciekawa, natomiast jeśli chodzi o fakty raczej nie, za to dla czytelników umiarkowanie zainteresowanych Beatlesami lektura "Kto zabił..." może okazać się niezwykle interesująca, szczególnie, że Lesley - Ann Jones ma niezwykle lekkie pióro, dzięki czemu lektura naprawdę potrafi wciągnąć, w każdym razie autorka odwaliła kawał dobrej roboty.