Ian Lancaster Fleming zasłynął dzięki postaci Jamesa Bonda. Ten urodzony w 1908 roku pisarz angielski już w latach 50. przeszedł na emeryturę, dzięki popularności książek o tajnym agencie Jej Królewskiej Mości. Zmarł młodo, bo mając zaledwie 56 lat, pozostawiając czytelnikom 12 powieści z 007, kilka zbirów opowiadań z jego udziałem, a także książkę dla dzieci ("Chitty Chitty Bang Bang") i książki dokumentalne.
Jako wielka fanka ekranizacji jego powieści, postanowiłam w końcu sięgnąć po jedną z nich.
Zaczęłam od "Żyj i pozwól umrzeć", wydanej w 1954 roku, czyli drugiej z serii powieści o tajnym agencie. Jak się okazało, książka bardzo mało ma wspólnego z filmem.
Powieść należy do gatunku sensacji. Sam autor podkreślał, że jest to powieść szpiegowska.
Główny wątek to walka dobra ze złem, a dokładnie Jamesa Bonda z czarnoskórym gangsterem mister Bigiem. Zadaniem jest jednak nie zlikwidowanie Byka, lecz zbadanie, w jaki sposób przemyca on złote monety zagarnięte przez pirata Morgana.
Zwroty akcji są raczej znikome. Fabuła jest mocno przewidywalna- przecież i tak wygra Bond. Za to wątki poboczne są bardzo ciekawe. Oczywiście pierwszy z nich to wątek miłosny. Bond poznaje współpracownicę Byka, piękną Solitare- dziewczynę o zdolnościach parapsychologicznych. Jest ona bardzo przydatna- pomaga Jamesowi przeżyć spotkanie z Bigiem, a potem zakochuje się w agencie, wcześniej odpowiadając na wszystkie jego pytania związane z „pracą” czarnoskórego gangstera.
Drugim interesującym wątkiem jest przyjaźń Jamesa z Feliksem Leiterem. Rozmowy, które przeprowadzają są swobodne, miło się je czyta- to kwintesencja męskiego porozumienia. Kłopoty w jakie wpakował się przyjaciel agenta 007 są, moim zdaniem, najlepiej opisanym fragmentem książki.
I ostatni z interesujących wątków, to temat Voodoo. Religia, bądź kult jak kto woli, którą zajmował się Byk. Na samym początku książki przytoczony został obszerny cytat dotyczący właśnie tego fenomenu. Bardzo realistyczne opisy bębnów obrzędowych sprawiają, że czytelnik czuje w żyłach pulsowanie zgodne z ich brzmieniem. Wątek ten został mocno wyróżniony w filmie o tym samym tytule co książka.
Książka łatwa, acz nieporywająca, przynajmniej na początku. Dużo opisów, zdania rozbudowane i długie. Bardzo szczegółowo zostały przedstawione drobiazgi- charakterystyka ryb, wygląd ludzi, miejsc. Buduje to klimat, pozwala wyobrazić sobie Harlem czy Jamajkę. Plusem książki, którą posiadam (wyd. PW Rzeczpospolita z 2008 r.) jest podrozdział „Od tłumacza” – wyróżniono w nim nazwiska, miejsca, nazwy i rzeczy, które czytelnik może zechcieć poznać po lekturze książki. Krótkie i zwięzłe opisy pozwalają wyjaśnić niejasności.
Wielkim minusem jest przekład. Redakcja tekstu i korekta pozostawia wiele do życzenia. W środku opisów nagle pojawiają się dialogi, wyróżnione w ciągu zdań jedynie myślnikiem. Być może jest to zabieg samego Iana Fleminga, niestety rozbija to szyk i dekoncentruje.
Nie jest to powieść, która skupia się tylko na pracy agenta 007. Jest w niej wiele fascynujących opisów, które mogą zainteresować czytelnika. Dbałość o pomoc w wyobrażaniu sobie „co autor miał na myśli i co chciał nam przekazać” jest jednak nieco denerwująca- w kluczowych momentach, gdzie akacja powinna toczyć się wartko, wtrącone są właśnie te charakterystyki, które spowalniają ją.
Dla mnie, wielkiej fanki ekranowego Bonda, powieść była nudna. W porównaniu z filmem nie działo się w niej kompletnie nic. Poza tym miałam wrażenie, że James jest w niej mniej twardy niż powinien- okazywał strach, nawet płakał. Co prawda okazał się być również gentelmanem, który nie wykorzystał pięknej kobiety przy pierwszej lepszej okazji, mało tego- starał się za wszelką cenę doprowadzić do tego, by nic jej się nie stało. Minusem według mnie jest za wolna akcja i za dużo obszernych opisów. Jednak gdy już się przebrnie przez pierwsze rozdziały człowiek nie może się oderwać. Końcówka dobrze wyważona. Postać Bonda mnie jednak zawiodła.
Komu mogłabym polecić „Żyj i pozwól umrzeć”? Chyba każdemu kto ma chwilę wolnego czasu i samozaparcia. To klasyka gatunku powieści szpiegowskiej. Wytrwali będą zadowoleni, ale nie oczarowani. Warto przeczytać, by przekonać się chociażby jak bardzo film manipuluje literaturą.