Zaciekawił mnie tytuł tej książki, zawierający nazwisko sławnego filozofa. Wcześniej nie zetknęłam się z nazwiskiem tego austriackiego pisarza i dramaturga, jak się okazało dość kontrowersyjnego. Thomas Bernard uważany jest za jednego z najwybitniejszych reprezentantów literatury niemieckojęzycznej, a jego proza określana jest „największym literackim osiągnięciem od czasu drugiej wojny światowej”. Jednocześnie w samej Austrii krytykowany i uważany za pisarza i dramaturga „kalającego własne gniazdo”. On w swoim testamencie zakazał po swojej śmierci, wystawiania swoich sztuk na terenie Austrii i publikowania niedrukowanych wcześniej utworów. Zresztą i w tym utworze daje temu wyraz, gdy stwierdza, że „odkąd tylko zaczął czytać, nie znosił książek i gazet w języku niemieckim”, a czytał przede wszystkim angielskie i francuskie książki i gazety. Na wybór tej książki miała też wpływ notatka na okładce tej książki, która reklamuje ją, jako idealne wprowadzenie do utworów Bernharda.
Książka jest powieścią autobiograficzną opowiadającą o przyjaźni dwóch ekscentryków. Drugim jest Paul Wittgenstein, którego ze swoim sławnym krewnym łączy niechęć reszty rodziny, jednej z najbogatszych austriackich rodzin przemysłowców. Mimo to, aby nie dopuścić do skandalu, roztaczają pewną opiekę nad „czarną owcą” rodziny. Obu panów połączyła miłość do muzyki, szczególnie opery, byli melomanami. Później okazuje się, że łączą ich wspólne doświadczenia. Thomas po przebytej gruźlicy ma płuca w opłakanym stanie i co pewien czas musi przebywać w szpitalu. Paul, co pewien czas był pensjonariuszem szpitali psychiatrycznych. Obaj doświadczali cierpienia, szpitalnej samotności, obcowania ze śmiercią. Obaj kochali podróże, przemieszczanie z miasta do miasta. Niestety obaj, ze względu na stan zdrowia musieli część roku spędzać na wsi i uważali, że ich duch umiera. Może dlatego cenili sobie czas spędzony w wiedeńskiej kawiarni „Sacher”, dyskutując o bieżącym życiu kulturalnym i politycznym, a także obserwując i obgadując przechodzących ludzi.
Moje pierwsze spotkanie z twórczością autora uważam za udane. Opis przyjaźni z Paulem stanowi kanwę, aby przedstawić swoje poglądy na życie. Odpowiada mnie jego styl, ironiczny wręcz sarkastyczny, ostry, miejscami wyrażany w przesadny sposób, szczególnie, jak dotyczy to życia literackiego i ogólnie kultury ojczystego kraju. Jednak jego poglądy wyrażone w tej książce są warte przemyślenia, zwłaszcza dotyczące przemijania, cierpienia, samotności i śmierci. Ciekawe są też jego uwagi na temat społeczeństwa, oczywiście austriackiego, gdyż to społeczeństwo najlepiej znał. Czy jednak jego spostrzeżenia nie można przenieść na inne społeczeństwa?