Krótko po tym jak pierwszy raz przeczytałem "Lśnienie", a był to rok 2013, może ciut później, próbowałem zmierzyć się z "Doktorem Snem". Ten sequel wydany ponad trzy i pół dekady po pierwszym tomie, bardzo szybko jednak mnie przytłoczył i pamiętam, że po kilku rozdziałach, odłożyłem tę powieść na półkę. Przeleżała tam kilka lat, po czym ją sprzedałem (I polskie wydanie), a po kolejnych kilku latach wróciła do mnie jako część Kolekcji Mistrza Grozy. Teraz, po niemalże dekadzie, postanowiłem do niej wrócić i co by się nie działo, przeczytać do końca.
Na samym początku musicie wiedzieć, że "Doktor Sen" bardzo różni się od "Lśnienia". Ma zupełnie inny klimat, inną temperaturą, wrażliwość, porusza zupełnie inne tematy. "Lśnienie" było opowieścią o obłędzie i nawiedzonym hotelu, z kolei "Doktor Sen" to historia przede wszystkim o mrokach alkoholizmu oraz o klasycznej walce dobra ze złem, gdzie tymi złymi są dziwne istoty, które swą nieśmiertelność czerpią z cierpienia innych, a w szczególności dzieciaków z "esencją"/"lśnieniem", czyli tym czymś, czym dysponował mały Dan w "Lśnieniu".
No właśnie - Dan Torrance, to on jest tytułowym bohaterem "Doktora Sen". Tę opowieść King zaczyna krótko po eksplozji Panoramy, by potem przeskoczyć do XXI wieku. Dan jest więc już dorosłym facetem, który poszedł w ślady ojca. Nie, nie został pisarzem. Poświęcił się za to karierze alkoholika i teraz tuła się od miasta do miasta, od miasteczka do miasteczka, wlewając w siebie kolejne butle podłej gorzały i czmychając dalej, ilekroć wda się w poważniejsze mordobicie. Pewnego dnia, krótko po tym jak buchnął z portfela, dopiero co poznanej dziewczyny, 70 dolców, ląduje we Frazier - niewielkim miasteczku, gdzie spotyka kilku życzliwych ludzi, którzy pomagają mu wyjść z alkoholizmu. Jednocześnie poznajemy Abrę. Poznajemy ją w dniu jej narodzin i towarzyszymy przez kolejne lata. Abrę i Dana dzieli jakieś trzydzieści kilometrów, a łączy telepatyczna więź i podobne umiejętności oraz moc. Moc, której szuka, i którą żywi się grupa niebezpiecznych istot nazywająca siebie Prawdziwym Węzłem. Akcja powieści biegnie więc równolegle trzema torami, ale te niebezpiecznie zmierzają do jednego punktu przecięcia, więc katastrofa jest murowana...
"Doktor Sen" to jedna z tych powieści, które potrzebują dłuższej chwili, aby się rozkręciły. Czytając pierwsze rozdziały odniosłem wrażenie swego rodzaju chaosu, nieuporządkowania. Ciężko było mi ogarnąć dokąd tak naprawdę zmierza ta historia, zresztą do dziś nie mam pojęcia, czemu King napisał chociażby historię Andy. To postać, która pojawia się na samym początku i jest nakreślona tak, jakby była cholernie ważna, a potem niemal całkowicie znika, jakby była kolejną statystką. Myślę, że właśnie to - ta chaotyczność i kilka niepotrzebnych scen - odepchnęło mnie, gdy pierwszy raz sięgnąłem po tę powieść. Ale tym razem dobrnąłem do końca i wiecie co? Nie żałuję. "Doktor Sen" to bardzo dobra książka, w której znajdziecie sporo ze starego Kinga: silną dziecięcą postać, która tutaj jest taką łagodniejszą wersją Carrie, jest poturbowany przez życie główny bohater, jest małe amerykańskie miasteczko, są też ludzkie dramaty i chwile wzruszenia oraz spora dawka niesamowitości. Za to wszystko kochamy Kinga (choć niektórzy go nienawidzą 😉) i chyba facet zdaje sobie z tego sprawę, bo "Doktor Sen" oferuje wszystko, co w twórczości tego gościa najlepsze. To, no i oczywiście klasyczne już kingowskie dłużyzny i nie do końca potrzebne wątki, których na szczęście nie ma aż tak wiele.
Jeśli chodzi o horror, to mamy tu trochę duchów - starych znajomych z hotelu Panorama - ale przede wszystkim, fundamentem fabuły są niezwykłe zdolności Dana, Abry, no i ich antagonistów pod postacią Prawdziwego Węzła - grupy z piekła rodem, na której czele stoi niejaka Rose Kapelusz. Członkowie Prawdziwego Węzła, to swego rodzaju wampiry, jednak to nie krew jest im potrzebna do życia, lecz esencja jaśniejących dzieciaków. Aby wydobyć z nich jak najwięcej, poddają swe ofiary wielogodzinnym torturom. Zresztą, to właśnie krzyk jednego z katowanych chłopców ściąga uwagę małej Abry i to właśnie w tym momencie zawiązuje się cała intryga.
Postaciom "Doktora Sen" nie można odmówić barwności. Zresztą, Stephen King słynie z niebanalności swoich bohaterów. Sam Dan, którego przecież poznaliśmy w "Lśnieniu" jako małego chłopca, to postać bardzo złożona, z potężnym bagażem emocjonalnym i piętnem Panoramy. Jesteśmy świadkami, jak odbija się od dna i wychodzi na prostą i to jest piękne, bo daje nadzieję wszystkim tym, którzy tę nadzieję utracili. Ktoś powie: to tylko powieść, w prawdziwym życiu, pijak dostałby pięścią pod oko, a nie pomocną dłoń, ale nawet w naszych czasach cuda się zdarzają. Droga Dana z samego dna śmierdzącej rzygowinami i tanią whisky studni, na powierzchnię ma w sobie coś z baśni, coś z przypowieści, ale nade wszystko to piękna historia, w której zapewne King przemycił trochę samego siebie, wszak nie jest tajemnicą, że sam miał swego czasu problemy z różnymi używkami. Tak czy siak, kończy się na tym, że Danny zaczepia się w hospicjum i poza zwykłymi obowiązkami pielęgniarza, ma też inne, związane ze swoimi nadprzyrodzonymi umiejętnościami. Otóż, pomaga umierającym odejść w spokoju, można nawet powiedzieć, że przeprowadza ich bezpiecznie "na drugą stronę" i są to naprawdę chwytające za serducho sceny, które czyta się z łezką w oku.
Z biegiem kolejnych stron i rozdziałów akcja nabiera tempa, atmosfera się zagęszcza, a kulminacja całej opowieści tylko potwierdziła moje drugie wrażenie, że "Doktor Sen" to powieść bardzo dobra, zarówno jako sequel, jak i oddzielna historia, bo chociaż znając "Lśnienie" można wyciągnąć z tej opowieści znacznie więcej, to jednak spokojne można sięgnąć po "Doktora Sen" bez znajomości pierwszego tomu.
Choć "Doktor Sen", nie zajmie żadnego z miejsc w pierwszej trójce, ani pierwszej piątce, moich ulubionych książek Stephena Kinga, to jednak już przy TOP10 musiałbym się zastanowić. Ta opowieść jest z pewnością warta uwagi, toteż jeśli nie czytaliście, to zachęcam Was, abyście nadrobili zaległości. Ja tymczasem, przygotowuję się do seansu ekranizacji, choć najpierw przypomnę sobie "Lśnienie". A zatem Wam życzę udanej lektury, a sobie miłego seansu. 😉
© by MROCZNE STRONY | 2023