Zachodzę w głowę, do jakiego domu wariatów trafiłam biorąc tę książkę do ręki, bo że komuś ciśnie na dekiel to pewne.
Gdyby pokusić się o streszczenie, "Jamnik z Kluskami" jest o dwóch takich, co to bardzo chciały być czyjeś, by w wieku lat trzydziestu nie mieć łatki kobiety silnej i niezależnej.
Anka popełnia małżeństwo z rozmysłem, świadomie wchodząc w związek z doktorkiem przyspawanym do maminej spódnicy na mur-beton i dożywotnio.
Magda wychodzi z założenia, że faceta na stałe zdobędzie wtedy i tylko wtedy, gdy jak najszybciej i jak najszerzej rozłoży przed nim nogi.
Ale skupmy się na Ance - głównej bohaterce tego osobliwego dramatu. Magda jest tłem, okazjonalnym dopełnieniem pajacowatych grepsów.
Jak już się rzekło pragnieniem Anny Suskiej jest wyjść za mąż, za przedstawiciela jakiejś budzącej szacunek, nobilitowanej profesji. Gdy los stawia na jej drodze Adasia Kluska, Anka zapada na coś w rodzaju stuporu. Ten i nikt inny. Mimo tego, że choć Adaś posiada wzrost Napoleona - uważa go za niskopiennego kurdupla.
Mimo tego, że Adaś w wieku lat trzydziestu kilku nie wypuści z siebie nawet bąka, bez uprzedniej aprobaty mamusi. Mamusia Klusek jest dla Adasia całym jego światem i Adaś nie robi z tego tajemnicy. To mama Klusek - uosobienie prostactwa, kiczu oraz najbardziej zaborcza z matek - określa co i kiedy dla Adasia jest najbardziej odpowiednie.
To ona mebluje synkowi mieszkanie według swoich wyobrażeń o prestiżu i elegancji. Ona decyduje o tym, kiedy jej synuś ma jeść, kiedy pić, jak się ubierać, gdzie mieszkać, kiedy i z kim się ożenić. Choć żona Adasia, dla mamy Adasia to zło. Ale zło konieczne, bo dodające bonus do pozycji społecznej.
Mamusia Klusek toleruje Ankę tylko i wyłącznie dlatego, że któraś babka Anki szczyci się herbem szlacheckim.
Rozum nakazuje trzymać się od tak zdefiniowanych przodków i potomków na odległość kija a najlepiej uciec za siódmą górę. Odgrodzić się morzem, rzeką, zasiekami i polem minowym. Anka przyjmuje ten toksyczny kipisz z całym dobrodziejstwem inwentarza. A później Anusia jęczy, jaka to z teściowej zaraza-gangrena a z Adasia mentalny (i nie tylko) trzebieniec.
Cała książka jest natomiast o tym, jak to Anusia z Adasiem i mamusią Adasia ma kolokwialnie mówiąc przesrane i jak to bidula teraz się męczy.
I - szczerze mówiąc - jest mi jej tak szkoda, że aż wcale. W końcu widziały gały, co brały. A teraz lament i ból zadniej twarzy, bo Adaś niedobry i spełnia się erotycznie poza gospodarstwem domowym?
Co więcej: Po roku tej hucpy zwanej małżeństwem, Anka chce rozwodu. Poznaje jakiegoś typa, w którym zakochuje się bez pamięci i nie kryje zdumienia, że po kilku tygodniach znajomości facet ani kwapi się do deklaracji uczuciowych ani do sformalizowania nowego związku.
To jest chore. Popieprzone od początku do samego końca.
Przedstawienie bohaterek - irytujących, irracjonalnych, niestabilnych emocjonalnie.
Kreowanie osób towarzyszących - antypatycznych, chimerycznych, impulsywnych, spolaryzowanych zero-jedynkowo: prostacki cham/błyskotliwy inteligent
W relacjach społecznych i międzyludzkich - w zdecydowanej większości toksycznych, niebezpiecznie zaczepiających o patologię. Nie tylko w rodzinie Klusków, także w miejscu pracy Adasia i wszystkich, którzy z familią Klusków zetknęli się mniej lub bardziej.
W sposobie narracji całej tej komediofarsy - poniekąd chaotycznej, w ciągu zapętlonych scenek ni to jednoaktówek ni to skeczy. Trudno wyczuć.
Jest jeszcze kwestia nieodpowiedzialnego i/lub niefrasobliwego potraktowania szczeniąt Saruni - wpierw wiezionych w kartonie "na handel" na stadion Olimpii, następnie przekazanych lekką ręką jakiemuś typowi ze Straży Miejskiej, "który ma znajomych, którzy sprzedają takie "psy ze wsi" chętnym miastowym"
Wiecie, trochę mnie na takie dictum zatrzęsło. Nawet nie trochę. Bardzo. Nie podoba mi się tak beztroski, (niedbały?) sposób wydania trzech puchatych kulek, bo wszystkie psy plus ich oficjalny opiekun nie mieszczą się w kawalerce.
Nie podoba mi się to i podskórnie czuję jakiś sprzeciw. Znielubiłam przez to książkę i straciłam resztki cieplejszych uczuć.
Nie odmawiam autorce dowcipu i humoru. W tym względzie "Jamnik z Kluskami" zasługuje na duży plus.
Nie mniej, wszystko powyższe wykręca mi rozum na nice a rozsądek żebrze o litość.
Do przeczytania dwa razy: pierwszy i ostatni. I nigdy więcej.
Książkę zapisuję jako Wyzwanie 20in2023 pkt.15.Książka, którą zaczęło się czytać kiedyś i do dzisiaj nie skończyło