Harlan Coben. Autor przenikliwych thrillerów. Zagadkowych. Ciekawych. Wstrząsających. Mistrz budowania i dozowania napięcia. Zawsze, gdy sięgam po jego powieść, liczę na ogrom emocji. I tak naprawdę nigdy dotychczas się nie zawiodłam. Czy również tak było w przypadku Bez pożegnania? A jak przewidujecie?
Will Klein dowiaduje się od umierającej matki, że jego brat, Ken, żyje. Zniknął przed kilkunastoma laty podejrzany o zgwałcenie i zamordowanie dziewczyny brata. Jednak Will żyje w przekonaniu, że jego brat nie mógł tego zrobić. Nie dopuszcza do siebie tej myśli. Nie wie czy brat rzeczywiście żyje, czy matka wypowiadała te słowa będąc w pełni świadoma. Ale jak przypadkiem odnajduje w domu zdjęcie brata zrobione dwa lata temu, nabiera przekonania, że Ken jednak żyje. Teraz za wszelką cenę będzie dążył do odnalezienia brata i rozwikłania zagadki morderstwa. Jednak, jak to bywa u mistrza napięcia, sprawy się z dnia na dzień komplikują, przybierają nieoczekiwana obrót i przebieg. Wkrótce znika partnerka Willa, Sheila, a FBI ujawnia niewygodną prawdę na jej temat. Tak naprawdę nie znał swojej dziewczyny, swoją przeszłość oddzielała szczelną przegrodą. Czy rzeczywiście brat żyje? A podejrzenia, że zamordował dziewczynę mogą być słuszne? Co łączy brata Willa z jego obecną dziewczyną? Czy możliwe, że się znali? Nie wydaje się to prawdopodobne, ale nie znamy do końca swoich bliskich i często od innych dowiadujemy się wiele o ich skrzętnie skrywanym życiu.
Bez pożegnania to niesamowita historia o poszukiwaniu prawdy i zrozumienia, o silnych więzach rodzinnych. Geny łączące braci są silne i nie pozwalają na skreślenie bliskiej osoby, pomimo ciążących na niej zarzutów. Wiara w niewinność jest wzruszająca i ukazuje moc tkwiącą w zaufaniu. Autor w znakomity i pełen emocji sposób skonstruował fabułę, jej zagadkowość i zawiłość. U Cobena jedno jest zawsze wiadomo, że nie poznamy prawdy przed ostatnim akapitem. Trzyma nas w napięciu i zwodzi przez całą akcję. Umiejętnie żongluje sytuacjami, celowo je komplikuje i wprowadza niepewność. Dba, abyśmy nawet przez moment nie żyli w przekonaniu, że domyślamy się rozwiązania misternie uknutej zagadki. Nic z tych rzeczy. Tylko wyrafinowani czytelnicy, doskonale znający sztuczki Harlana Cobena mogą się delikatnie pokusić na obstawienie zakończenie. Czy im się to udaje? Jestem przekonania, że niewielu wytrwałym.
Uwielbiam jego pióro, styl i podejście do bohaterów. Są zawsze znakomicie skrojeni, w żaden sposób nie są wyidealizowani czy ubrani w nieziemskie moce. Normalni, borykający się z codziennymi problemami, uwikłani w trudne relacje rodzinne. Czujemy się pewnie w ich towarzystwie, zdobywają nasze zaufanie i dążymy po ich śladach do finału. Czy jest on satysfakcjonujący? Na pewno jest nieprzewidywalny i zaskakujący. I uważam, że takie połączenie sprawi odbiorcy moc wzruszeń i wrażeń, pozwoli na zabawę pełną napięcia i grozy. Podmuch strachu i niepewności smaga nasze ciało i wzmaga podniecenie. To czytelny sygnał, że lektura zrobiła na nas piorunujące wrażenie, a czas z nią spędzony nie był zmarnowany.
Jeżeli jeszcze nie znacie Cobena, to wielki błąd. Szybko nadrabiajcie stracony czas! A dla miłośników jego twórczości kolejna perełka ubrana w szatę tajemniczości i nieprzewidywalności! Moc tkwiąca w Bez pożegnania doda wam energii i sprawi, że przeżyjecie przygodę swojego życia! Tylko pytanie, czy jesteście na to gotowi?