Czasem chyba jak każdego „czytacza” dopada mnie kryzys czytelniczy. Potrafi trwać dwa dni, potrafi też i tydzień. Wtedy nie mam ochoty na czytanie, każda książka wlecze się strasznie. Tym razem przyszedł chwilkę przed Wegnerem i trzymał mocno. Ale Pan Robert dał mu radę :) uwinąłem się z tą przecudną cegłą w trzy dni. Gdyby nie kryzys pewnie skończyłoby się na przysypianiu w pracy po zarwanej nocy :) .
Po dwóch zbiorach opowiadań, które spokojnie można nazwać genialnymi apetyt na dłuższą formę był ogromny. Oczywiście w takim przypadku zawsze przy pierwszej powieści pojawia się pytanie czy autor sobie poradzi. Odpowiedź jest w tym przypadku jak najbardziej TAK, nawet ZDECYDOWANIE TAK.
Książka opowiada o dalszych losach członków kompanii górskiej straży Czerwonych Szóstek z ich wrednawym rudym porucznikiem i kilkorga członków czardanu Laskolnyka. Poznaliśmy ich już w opowiadaniach. Wszystko dzieje się na tle exodusu wozaków Verdano, których również mieliśmy okazję już spotkać. Imperium meekhańskie zdecydowało się na nieoficjalne wsparcie ich powrotu na rodzinną wyżynę. Zagrożenie ze wschodu ze strony koczowniczych plemion byłoby dzięki temu znacznie mniejsze. Oczywiście coś idzie nie tak i wojna zaczyna się na całego. Książka pozwala na oddech mniej więcej do połowy, potem nie pozostaje już nic innego jak czytać, czytać aż do końca i trzymać kciuki żeby się udało.
Wegner pisze znakomicie, cały przedstawiony w powieści świat jest przedstawiony bardzo wiarygodnie i logicznie. Logika kreacji czasem kuleje w fantasy, ale tutaj zdecydowanie jest na bardzo wysokim poziomie. Autor świetnie też potrafi łączyć wątki, pięknie pokazuje następstwa określonych działań. Nie mamy tu ani razu problemów, które rozwiązują się na znanej i nie zawsze lubianej zasadzie „bo tak i już”. Jest za to krew, ból, wojna i zakulisowe działania. W tle widać że kombinują szpiedzy, kombinuje Laskolnyk i kombinują bogowie. Mam nadzieję, że szybko zobaczymy co było dalej :)
Zdecydowanie polecam. Można oczywiście sięgnąć po książkę nie czytając opowiadań. Proponowałbym jednak, żeby to zrobić, inaczej ominie was sporo frajdy.
A teraz mała dygresja. Styl pisania Wegnera i tematyka jego utworów jest często porównywany do Steven’a Erikson’a i jego Malazańskiej księgi poległych. Moim zdaniem na szczęście tych podobieństw nie jest wiele. Przebiłem się tylko przez dwa tomy MKP. Pierwszy po pochlebnych recenzjach, drugi żeby dać szansę. Frajda z czytania była o niebo mniejsza, można powiedzieć, że o Niebo ze stali. :) Na kolejnego Wegnera czekam z niecierpliwością, posiadane kolejne część Eriksona sprzedałem.
Niestety Powergraph zrobił niektórym czytelnikom pstryczka w nos. Wydała pierwsze dwie książki w miękkiej oprawie, a trójkę już tylko w twardej. Jeśli mam już dwa tomy w miękkich to wydaje mi się to trochę brakiem szacunku dla czytelnika, cóż zrobić, przecież nie kupię ich drugi raz „na twardo”