Za każdym razem jak mam przyjemność czytać książki autorki przechodzą mnie takie ciarki, że głowa mała. Każdą pozycję łączy miłość, medycyna oraz cudowne bohaterki. Dzisiejsza recenzja dotyczy książki pt. „Irysowy letarg” autorstwa Julii Gamb rot. Muszę przyznać, że to moja ulubiona przez wzgląd na temat II wojny światowej, w której dzieje się akcja. Historia Iris Selinger, która była żydowską, i to, przez co musiała przejść chwyciło mnie za serce. Kochani zapraszam (o ile lubicie) na stronę wydawnictwa lub inne strony czytelnicze w celu zapoznania się z opisem.
Jak zaczęłam czytać książki autorki zaczęłam się zastanawiać nad losem kobiet i tego, jak sobie radziły, z czym się zmagały, a tym bardziej, ile siły, samozaparcia co najważniejsze, ile odwagi miały w sobie, żeby podążać za sercem, rozumem i człowieczeństwem w okresach, w których kobieta niestała na równi z mężczyzną. W każdej książce (tak samo, jak i w tej) mamy wątek medyczny, sposoby leczenia, jak i historie odkrycia leków co uważam za ogromny plus. Nie ukrywam, że liczyłam na coś podobnego z poprzednich części i ku mojemu zdziwieniu dostałam coś lepszego. Nie dość, że okres wojenny, to jeszcze różne praktyki lekarskie po sprawy kryminalne z nazistami, zakonem w tle, zakazana miłość, ucieczka oraz miejsce, do którego trafia, czyli Auschwitz itp. Zmieszać to razem i mamy niezły „koktajl Mołotowa”, a to dopiero początek, więc co do zakończenia to możecie się tylko domyślać, jaki będzie i uwieźcie mi zarwiecie noc, żeby tylko dotrzeć do końca.
Gdzieś doszły mnie słuchy, że to finalna część i przyznam, że nie godzę się na to. Jestem pod ogromnym wrażeniem całej tej logistyki w budowaniu akcji, postaci i wyjścia z sytuacji do tego zrobić wielkie bum i zaskoczyć czytelnika. Historia oparta na faktach to zrozumiałe, ale chwilami poczujecie trochę fantastyki, bo nie ogarnie wasz rozum ogromu okrucieństwa, jaki człowiek człowiekowi zgotował. Moim zdaniem książka przeznaczona dla osób o mocnych nerwach, bo czytając (tak było u mnie) mogą popłynąć łzy, i to nie ze szczęścia. Oczywiście polecam całym sercem, bo o historii i tego, jakie okrucieństwo spotkało żydów i nie tylko, nie można zapomnieć. Ja chcę więcej <3 i już nie mogę doczekać się kolejnych książek autorki.
Na zakończenie napisze, że dla fanów elektronicznej wersji książki m.in. w aplikacji Legimi macie dostępny audiobook, więc będąc na spacerze lub ogarniając coś w domu i koło niego możecie spokojnie zapoznać się z tą częścią. Wiecie, co uwielbiam w audiobookach? Może nie będę wymieniała wszystkiego, bo tego jest od groma, ale kilka razy miałam sytuację, kiedy bolały mnie oczy i słabo widziałam to uniemożliwiło mi czytanie i właśnie wtedy ratował mnie audiobook. Gratuluje autorce i wydawnictwu wydania książki.