Will Ferguson wpadł na pomysł, by odbyć szaloną podróż z południa na północ Japonii. Zgodnie z Frontem Kwitnienia Wiśni. Autostopem. W kraju, w którym w ten sposób się nie podróżuje, a podróżników "za jeden uśmiech" się ze sobą nie zabiera. "W drodze na Hokkaido" jest pozycją napisaną przez człowieka, który bardzo dobrze poznał ten kraj. I potrafi skutecznie zarazić pewnego rodzaju uczuciem do tego kraju. Choć autor już na wstępie zaznacza, że poznać ten kraj i ludzi w nich mieszkających tak dogłębnie, że już nic nie będzie w stanie człowieka zaskoczyć, absolutnie nie jest możliwe.
„Zgadzam się, że Japonia jest pod wieloma względami wyjątkowym krajem, ale podobnie jak kobieta, która wie, że jest piękna, albo mężczyzna, który wie, że jest przystojny, umie być naprawdę wkurzająca.”
Z niektórymi książkami niezwykle trudno jest się rozstać. Można na nich zarywać nocki, ale im bliżej do końca, tym trudniej się zmobilizować do szybkiego czytania."W drodze na Hokkaido" poświęciłam prawie trzy miesiąca, racjonując dzienne dawki, by jak najdłużej czuć tę przyjemność z jej czytania. Ferguson zdaje nam niezwykle dokładną i rzetelną relację ze swojej przygody. Książka jest wartka i niezwykle wciągająca. Nie brak tu inteligentnego humoru i ironii. Raz po raz można wybuchnąć gromkim śmiechem.
Książka powstała na bazie rozmów i doświadczeń z mieszkańcami kraju kwitnącej wiśni. Oraz tego, co przeżywa osoba próbująca nam przybliżyć jej aktualne najbliższe otoczenie. Autor zabawne i czasami szokujące dialogi dodatkowo okrasza informacjami o samym kraju. Pytanie: czego w tej pozycji nie ma? Historia: rozmowy o wojnie, których lepiej nie podejmować, informacje o samurajach, zamkach i wszelkiej maści legendy. Sport i kultura każdego rodzaju: muzyka z karaoke na czele, bębny, taniec i teatr. Religia - jej początki i zasady, związany z tym kult seksu, a konkretnie świątyń seksu z dodatkiem w postaci muzeum oraz pielgrzymowanie. Piękne krajobrazy i cuda natury. Wiśnie, ale także jabłonie i śliwy. Jedzenie i oczywiście sake. Zwyczaje i przyzwyczajenia Japończyków, ich wady i zalety. Ich arogancja, gościnność (albo raczej poczucie konieczności bycia gościnnym) absurdy życia i myślenia, (nie)znajomość języka angielskiego oraz... zrzucanie winy na nieśmiałość.
Wszystkie informacje podane są nam niezwykle barwnym i obrazowym językiem. W książce nie ma (poza okładkową) ani jednej fotografii. Napisać tekst w takiej formie, by czytelnik widział opisywane krajobrazy oczami autora - to dopiero jest talent. Wyobraźnia działa na pełnych obrotach. Czuć zapachy, słychać muzykę, widać obrazy.
Do tego wszystkiego podczas samochodowych, barowych czy domowych rozmów z mieszkańcami wyspiarskiego państwa można dowiedzieć się i tego, co Japończycy sądzą o Zachodnim świecie (czy też Wschodnim, jakkolwiek na mapę spojrzeć). Jak podchodzą do obcokrajowców.
Ferguson z wielkim dystansem opisuje swoje przygody. Czyta się je czasem z uśmiechem, czasem z obawą. Ale na pewno z wielkim zainteresowaniem. Bajecznie (mam nadzieję, że także prawdziwie, a nie stereotypowo) kształtuje obraz mieszkańców państwa, które jest oddalone od świata, które nie czuje się związane z nikim, dla których kraje azjatyckie to "kamienie na sercu", będące kwestią niezwykle wstydliwą. Obraz narodu, który wszystko tłumaczy nieśmiałością i który próbuje za wszelką cenę być perfekcyjnym.
Przed "W drodze na Hokkaido" nie przeczytałam absolutnie żadnej pozycji na temat Japonii. Niezwykle rzadko można też spotkać się z przygodami podróżników w ich relacjach właśnie z tego państwa. Kraj Kwitnącej Wiśni jest przeważnie podejrzanie pomijany. Po przeczytaniu powyższej książki mam nieco zarysowany powód tej sytuacji. I jednocześnie czuję ogromny niedosyt. Z pewnością sięgnę po inne tytuły dotyczące tego państwa.