Już dawno nie zarwałam nocy przez książkę, aż tu nagle w moje ręce trafiła taka niby niepozorna książka, piszę, że niby niepozorna, bo ona po prostu rozwala system. Chloe Benjamin i jej książka Immortaliści są moim tegorocznym odkryciem, jeśli chodzi o zagranicznych autorów. Z niecierpliwością czekam, aż ukaże się kolejna powieść w dorobku pisarki.
W Immortalistach dostajemy cztery różne, momentami przeplatające się, ale jakże wciągające historie czworga rodzeństwa. Na ich przykładzie widzimy jak stopniowo, w ciągu kilkudziesięciu lat rozpada się rodzina, która zawsze miała być jednością oraz jak przemija życie, jak bohaterowie traktują przeznaczenie i jak radzą sobie z żałobą. A do tego gdzieś w tle dostrzegamy zmiany, jakie w tych czasach zachodziły w kulturze, polityce oraz obyczajowości bohaterów. Jesteśmy świadkami tego, kiedy odkryto Aids, i jak medycyna nie dawała sobie z tą chorobą rady, bo zwyczajnie nie była im znana, przez co zginęła masa ludzi – to była prawdziwa epidemia. Podglądamy życie seksualne homoseksualistów, bo jeden z bohaterów – Simon, postanawia się ujawnić ze swoją orientacyjną i przez to zmienia się diametralnie jego życie, wyjeżdża i opuszcza rodzinę, aby w San Francisco szukać upragnionej wolności, tam też zostaje tancerzem w gejowskim klubie. A do tego wszystkiego pojawia się jeszcze religia, bo Goldowie są żydami, niektórzy praktykujący inni niekoniecznie, czasami lawirują między religią i tym, co się z nią wiąże, czyli tradycją, a wchodzącą nowoczesnością i niestety czasami sami do końca nie wiedzą co wybrać. Kolejni bohaterowie to Klara – marzycielka i iluzjonistka, Daniel – lekarz praktykujący w wojsku oraz Varya – naukowiec szukająca idealnego leku na długowieczność. To wszystko, czyli to, czym się zajmują, ich życie prywatne oraz to o czym w danej chwili myślą, jest jak mieszanka wybuchowa.
„Życie to więcej niż przeciwstawianie się śmierci. (…) To też przeciwstawianie się samemu sobie, potrzeba ciągłej transformacji. Dopóki jesteśmy gotowi na metamorfozę, moi przyjaciele, nie możemy umrzeć”.
Autorka wykreował prawdziwych bohaterów, którzy żyją na kartkach powieści. Popełniają błędy i za nie płacą, a niektórzy się na nich uczą. Każdy z nich ma osobiste problemy, dlatego muszą się z nimi zmagać, czasami podejmować konfrontację. Czasem obwiniają siebie i innych za swoje niepowodzenie, czasami pokazują swoje słabości, tym samym jesteśmy świadomi tego, że są tylko ludźmi i mają do tego prawo. Kochają, nienawidzą, tęsknią, niekiedy robią głupie rzeczy i podejmują równie beznadziejne decyzje, które kształtują ich przyszłość. Są młodzi i mają do tego pełne prawo, nikt nie jest przecież doskonały.
Książka w niektórych momentach może wydać się kontrowersyjna, zaskakująca, szokująca, niemniej jest bardzo interesująca i wciągającą. Nie żałuję ani chwili spędzonej z bohaterami tej powieści, bo chciałoby się czytać częściej, tylko tak dobre, mądre, przemyślane, dojrzałe i skłaniające do refleksji książki jak Immortaliści. To jedna z najlepszych książek, jakie było mi dane przeczytać w tym roku. Jeśli już macie Immortalistów w swojej biblioteczce to powinniście od razu się za nią zabrać. Jeśli nie, to biegusiem do księgarni. Gwarantuję, że nie pożałujecie. Polecam!