Tytuł powieści Martina Sixmitha jest tajemniczy i intrygujący, aż chce się sięgnąć po książkę i sprawdzić, o co też może chodzić. Opis książki i wstęp obdzierają niestety utwór z owej tajemniczości, ale nadal pozostaje we mnie chęć poznania tej historii, która wydaje się być przejmującym dramatem obyczajowym. Zaczynam czytać i nagle okazuje się, że tajemnica w „Tajemnicy Filomeny” jest fikcją, a książka wcale nie przedstawia opowieści zdruzgotanej matki poszukującej odebranego jej syna. Czy jest tu w ogóle jakaś tajemnica? Owszem, bohaterowie mają sekrety przed innymi postaciami, ale czytelnik otrzymuje o nich wszystkie potrzebne informacje. Polski przekład tytułu niestety wprowadza w błąd – sprawia, że potencjalny czytelnik spodziewa się czegoś całkowicie innego niż to co w ostateczności otrzymuje.
„The lost child of Philomena Lee” (Utracone dziecko Filomeny Lee), jest książką o życiu syna Filomeny. Martin Sixmith, dziennikarz i pisarz, próbuje zrekonstruować życie mężczyzny, który został adoptowany przez amerykańską rodzinę. Wbrew temu, co twierdzi blurb i przedmowa „Tajemnica Filomeny” wcale nie jest opowieścią o niezłomnej kobiecie poszukującej odebranego jej syna. To historia mężczyzny sukcesu, którego dręczą jednak ogromne emocjonalne problemy. Wróćmy jednak do początku powieści, gdzie rzeczywiście na chwilę pojawia się tytułowa Filomena Lee.
Lata 50 XX wieku, Irlandia jest bardzo konserwatywnym, religijnym krajem, w którym ciąża pozamałżeńska stanowi powód do potępienia kobiety. Dziewczęta i kobiety, które dopuściły się grzechu cudzołóstwa zostają wysyłane przez swe rodziny do klasztorów, tam rodzą dzieci, które później bardzo często zostają oddane do adopcji zagranicznych. Grzesznicom nie pozwala się zatrzymać swych dzieci. Filomena Lee jest jedną z upadłych kobiet, zmuszonych przez zakonnice do podpisania dokumentu zrzeczenia się praw rodzicielskich do swego dziecka. Trzyletni Anthony zostaje oddany amerykańskiej rodzinie – tutaj zaczyna się właściwa części powieści, która opowiada o dalszym życiu chłopca.
Autor rekonstruuje historię życia Michaela A. Hessa, syna Filomeny, który został wpływowym, amerykańskim politykiem. Pisarz duży nacisk położył na ukazanie w jaki sposób adopcja wpłynęła na psychikę dziecka, które dorastało w poczuciu, że zostało odrzucone przez rodzoną matkę. Wydaje się, że wszelkie, późniejsze emocjonalne problemy bohatera wypływają właśnie z tego faktu. Michael przez całe życie stara się zyskać akceptację innych ludzi, jednak kiedy ktoś obdarzy go w końcu uczuciem, włącza mu się moduł autodestrukcji każący odrzucać i ranić bliskich, zanim oni zdążą odrzucić jego. Historia Michaela jest cierpka i przejmująca, na długo zapada w pamięć.
„Tajemnica Filomeny” to dobry literacki paradokument, w którym Martin Sixmith odtwarza historię życia człowieka, który całe życie zastanawiał się kim jest. Powieść jest poruszająca, a kiedy uświadomiłam sobie, że bohaterowie powieści żyli/żyją naprawdę, to wywarło to na mnie kolosalne wrażenie. Jeszcze długo będę rozpamiętywała przejmującą opowieść o Michaelu Hessie, będę rozmyślała nad tym, czy gdyby los rozdał karty inaczej, ten człowiek mógłby zaznać szczęścia.