Igrzyska kojarzą nam się z ważnym, międzynarodowym wydarzeniem sportowym. Zawodnik z każdego państwa staje do walki o złoty medal czy miejsce na podium. Kiedyś był to pomnik oraz liść laurowy, ale z czasem zasady oraz wygrane zaczęły stopniowo się zmieniać. Mowa oczywiście o Igrzyskach Olimpijskich. Pierwsze miały miejsce w Grecji 776 r. p.n.e. Odbywają się zazwyczaj co cztery lata. W książce Suzanne Collins, Igrzyska mają zupełnie inne znaczenie. Wybrani, z każdego Dystryktu muszą stanąć do walki na śmierć i życie. Zwycięzca jest tylko jeden. W bitwie uczestniczy 24 trybutów. Organizatorzy ustalają twarde i surowe zasady. Na arenie nie tylko można spotkać naszych rywali, ale również liczne zastawione przez nich pułapki. Jesteśmy zdani sami na siebie. Nie mamy pożywienia, musimy sami je znaleźć i przygotować. Świadomość, że w każdej chwili czyha na nas śmierć jest nie do zniesienia. Strach, głód oraz zmęczenie to tylko kilka czynników, z którymi muszą się zmierzyć uczestnicy Igrzysk.
Główna bohaterka, Katniss Everdan, chroniąc swoją siostrę, zostaje uczestniczką Głodowych Igrzysk reprezentując 12 Dystrykt razem z Peeta Mellarkiem. Stają do walki razem z innym reprezentantami pozostały Dystryktów. Przed bitwą pławią się w luksusach, dostając masę pysznego pożywienia jak i ubrań. Przygotowują się poprzez treningi jak i porady swoich mentorów. Na arenie wszyscy chcę wygrać, ale komu tak naprawdę się uda?
"Igrzyska śmierci" to dopiero od nie dawna bardzo popularna trylogia. Stało się to za sprawą nakręconego na jej podstawie filmu, który podobno jest naprawdę dobry. Przeczytałam wiele pozytywnych recenzji na temat tej serii, więc stwierdziłam, że muszę się przekonać czy ta książka, za którą oszalał prawie cały świat, jest tak wspaniała jak wszyscy mówią. Mogę powiedzieć, że połowicznie się nie zawiodłam.
Zacznę może od autorki. Pomysł na książkę był naprawdę dobry, a wykreowany świat oryginalny. Spotykamy się tutaj z zupełnie inną rzeczywistością, jaką jest władza rządu, czyli Kapitolu i surowych zasad życia. Każdy Dystrykt miał odpowiednią funkcję. 12 Dystrykt zajmował się wydobywaniem węgla, a inny rolnictwem. W Panem nie było pieniędzy, a posługiwano się handlem wymiennym, dzięki czemu każdy z Dystryktów miał odpowiednie środki do życia. Suzanne Collins pomieszała i dodała do teraźniejszego świata, szczegóły z innych epok. Otrzymaliśmy zupełną mieszankę wybuchową, która bardzo mi się spodobała. Uwierzcie mi to nie jest jakiś beznadziejny paranormal romance, gdzie fabuła jest cięgla taka sama i nijaka. W tej książce świat jest inny, życie jest inne. Możemy poznać codzienność mieszkańców śledząc poczynania bohaterów oczami Katniss Everdan. Narracja pierwszoosobowa w tym wypadku była najlepszym rozwiązaniem. Styl autorki jest lekki i przyjemny. Książkę czyta się łatwo i szybko, jedynym mankamentem dla mnie było to, że "Igrzyska śmierci" mnie nie wciągnęły. Oczywiście byłam bardzo ciekawa dalszych losów bohaterów i rozwoju akcji, ale spokojnie mogłam to odłożyć na kilka dni. Najbardziej w autorce spodobało mi się to, że rewelacyjnie buduje napięcie. Praktycznie przez cały czas czytania książki siedzę jak na szpilkach. Tempo akcji jest w sam raz, nie za szybko, nie za wolno. W kulminacyjnych momentach, nie wiemy czego się spodziewać, co jest dodatkowym plusem dla "Igrzysk śmierci". Oczywiście najlepsze autorka zaserwowała nam na koniec, którego ja, się zupełnie nie spodziewałam.
Bohaterzy to od zawsze była najważniejsza część każdej książki. W tym przypadku autorka spisała się po prostu fenomenalnie. Katniss posiada zalety, jak i wady. Nie jest przesłodzona i jak każdy człowiek popełnia błędy. Ma swój nie powtarzalny charakter, który cechuje nie zwykła odwaga. Natomiast o Pecie ciężko mi cokolwiek powiedzieć. Bardzo spodobało mi się to, że nie był pod każdym względem idealny, ale jak już wcześniej pisałam o Katniss, również posiadał wady. Co najważniejsze wszystkie postacie zachowywały się bardzo naturalnie, jak na swój charakter i daną sytuację.
Jak widać ja również zostaję fanką "Igrzysk śmierci" i na pewno wrócę do nich jeszcze nie raz. Moim zdaniem seria jest perfekcyjnie dopracowana i dopięta na ostatni guzik. Oprawa graficzna jedynie wszystkiego uwiecznia. Serdecznie polecam wszystkim pierwszą część "Igrzysk...", gdyż naprawdę warto ją przeczytać. Niestety, ale Harry Potter to klasyk gatunku, jedyny taki niepowtarzalny. Nadal czekam na jego zastępcę. Według mnie "Igrzyskom śmierci" naprawdę nie wiele brakuje, ale jednak to jeszcze nie to.