Nie będę rozpisywać się o fabule, bo nie o ocenę zbrodni chodzi, a o przekaz tej książki true crime, która jest jakby spóźniona. Już dwa lata temu można było obejrzeć na Netflix film dokumentalny „American Murder: The Family Next Door” przedstawiający rodzinę Watts'ów. Zbudowany jest on z oryginalnych nagrań, internetowych wpisów w mediach społecznościowych, materiałów organów ścigania. To w filmie można zauważyć prawdziwe oblicze Chrisa, sposób wypowiedzi, mowę ciała, mimikę, która nie współgrała z oczekiwanymi odruchami, brak zmartwienia w oczach, jego reakcje w trakcie przeszukania domu. Podczas oglądania miałam wrażenie, że ten psychopata świetnie się bawił, a przeraził się dopiero z obawy o odnalezienie dowodów świadczących o tym, że zamordował dwójkę swoich dzieci oraz ciężarną żonę. Niestety z książki czytelnik nie dowie się o tym. Owszem, jest rzucone gdzieniegdzie, że Chris zachowywał się spokojnie albo że stał się pobudzony, ale opisy zachowania są bardzo okrojone.
Znużenie powodowały nieistotne informacje, które były zbyt rozciągnięte. Możliwe też, że fakty nie zostały należycie ukazane i stąd niezrozumienie. Często była wzmianka o specyfikach zażywanych przez Shanann, czy plastrach naklejanych sobie przez Chrisa, ale niezrozumiały jest kontekst tych informacji. Czy to one, przy długotrwałym stosowaniu, mogły zakłamać wyniki krwi kobiety lub wpłynąć na percepcję idealnego taty? Kolejną, zdawałoby się nieznaczącą wzmianką była informacja o śladach po ugryzieniach komarów na szyi Chrisa. Dla bardziej dociekliwych osób, które znają sprawę z innych źródeł, będzie jasne, że zostało to zasugerowane przez przesłuchujących, a nie wypowiedziane przez sprawcę. Ślady równie dobrze mogły być zadrapaniami. Nie zrozumiałam o co chodziło, że 50 kilometrów dalej, podczas rozmowy z agentami FBI, kochanka Watts'a, Nikki, również została parę razy ukąszona przez komary.
To co działa na korzyść powieści to kilka informacji, które nie zostały uwzględnione w filmie dokumentalnym. Samo zamieszczenie ich nie odpowiedziało jednak na najważniejsze pytania: Dlaczego idealny tata zamordował całą swoją rodzinę? Przecież mógł odejść i ułożyć sobie życie z Nikki. Czy oblicze usłużnego, czułego, introwertycznego męża i ojca to tylko maska? Czy potrafił tak dobrze skrywać pasywno-agresywną osobowość? Czy idealne życie odbywało się jedynie w mediach społecznościowych? Tylko raz pojawiła się nieznaczna rysa na filmiku, które zamieściła Shanann, a posty publikowała kilka razy dziennie. Było to marudzenie dzieci podczas odpakowywania prezentów. Z relacji świadka można się dowiedzieć, że gdy para zobaczyła, że jest obserwowana w ciągu paru sekund przeszli od kłótni do pocałunku. Każdy się kłóci, więc tak naprawdę nic to nie znaczy. Na relacjach wyglądali na szczęśliwą kochającą się rodzinę. Czy Chris byłby w stanie oszukać nawet dzieci? To one są chodzącym wykrywaczem kłamstw. Są bezpośrednie i nie udają. Jak to się stało, że tak uwielbiały ojca, bawiły się z nim, lgnęły do niego? Czyżby coś pękło w mężczyźnie zmuszanym przez żonę do uśmiechania się zawsze i wszędzie, gdy tylko ta postanowi zamieścić nowy wpis?
Zbrodnia była wstrząsającą, okrutna łamiąca serce, ale ta książka tego nie ukazała. Była płaska. Jedynym momentem wywołującym emocje był opis morderstwa zamieszczony w pierwszym rozdziale trzeciej części. Według mnie ten rozdział nie powinien być zamieszczony w tym miejscu. Jeśli historia jest ukazana chronologicznie, tak jak było to relacjonowane z różnych źródeł, to w tym miejscu powinien być przeskok czasowy. Jeden rozdział kończyć się na powrocie Shanann do domu, a dalej powinno być zaginięcie jej i dzieci. Taki rozwój fabuły wzbudziłby większe zaciekawienie, przynajmniej u czytelników nieznających historii. Przebieg zabójstwa został ujawniony dużo później w toku śledztwa, przesłuchań, a najbardziej przez nieoficjalną „spowiedź” sprawcy zza krat. Osobiście mam nadzieję, że podwójne mordowanie dziewczynek nastąpiło tylko w głowie psychopaty, a nie było prawdziwym dokończeniem zbrodni.
Książka true crime słaba. Tłumaczenie żenująco słabe. Internetowe wpisy, dialogi, przesłuchania mają budowę, jakby zostały wrzucone w translatora, a następnie wklejone w tekst książki. Dużo więcej emocji wywołuje film dokumentalny.