Idealny tata recenzja

Czołem, cześć!

Dziś znowu troszkę mrocznie, ale i dość smutno.

"Idealny tata" Johna Glatta, to historia, która wydarzyła się naprawdę. Historia tak tragiczna, że aż ciężko w nią uwierzyć. 13 sierpnia 2018 roku Shannan Watts zostaje podwieziona pod dom przez koleżankę po służbowej podróży. Jest to ostatni raz, kiedy ktokolwiek widział ją żywą. Dnia następnego zgłoszono zaginięcie kobiety i jej dwóch małych córeczek - Belli i Celeste. Mąż Shannan - Chris Watts aktywnie uczestniczy w poszukiwaniach żony i córek, udziela się także w mediach, prosi je, gdziekolwiek są, aby wróciły do domu.
Jednak Chris wie, że to już nigdy się nie wydarzy, że nigdy nie zobaczy już ani żony, ani córeczek.

Niespełna dobę po zgłoszeniu zaginięcia, Chris składa zeznania na posterunku policji. Rodzina, przyjaciele, sąsiedzi... Wszyscy wstrząśnięci są widokiem tego idealnego męża, ukochanego taty, który zostaje aresztowany. To, co dotychczas pokazywał światu było tylko maską. Maską, pod którą skrywał się bezwzględny i przerażający potwór.
Z historią rodziny Wattsów miałam już styczność podczas oglądania dokumentu Netflixa "Morderstwo po amerykańsku - Zwyczajna rodzina" z 2020r. Chyba tylko ten film poruszył mnie bardziej niż książka, po którą sięgnęłam później. Shannan nagrywała vlogi z ich rodzinnego życia, które publikowała regulanie na Facebooku. Shannan, Chris i ich córeczki Bella i Celeste. Idealna rodzina, kochająca się. Nigdy w życiu nie pomyślałabym, że ojciec taki jak Chris będzie w stanie posunąć się do tak brutalnego czynu. Na tych vlogach naprawdę wyglądali na szczęśliwych...

Nie rozumiem, jak fakt, że miał kochankę i pragnął ułożyć sobie z nią życie mógł popchnąć go do takiego czegoś. Wystarczyło się rozwieść, podzielić opieką nad dziećmi, cokolwiek... Ale nie mordować matkę swoich córek na ich oczach, później robiąc to samo z nimi, ukryć ciała i perfidnie kłamać najbliższym, policji i mediom, że nie wie, co się z nimi stało, że chce, żeby wróciły do domu...

To jest historia, która do końca życia nie wyleci mi z głowy. Płakałam oglądając dokument, płakałam czytając książkę. Płakałam nad tymi Bogu ducha winnymi dziewczynkami, takimi uśmiechniętymi, zapatrzonymi w ojca, kochającymi go nad życie...

A Chris uniknął kary śmierci tylko dzięki okazaniu skruchy. Ale naprawdę liczę, że zgnije w więzieniu i że nie ma tam łatwo. Na temat rodziny Wattsów mogłabym rozmawiać i pisać naprawdę długo, ale nie starczyłoby mi miejsca nawet w komentarzach.

Polecam zarówno książkę jak i przy okazji film, który przez to, że jest zasypany filmikami Belli i Celeste, nagrywanymi przez Shannan porusza do szpiku kości.

Po więcej zapraszam na IG: @strazniczka_ksiazekx - codziennie newsy książkowe, update czytelnicze oraz nowe recenzje.