To już drugi raz, kiedy mamy możliwość wkroczyć do świata Maribel i Santino. Wiem doskonale, że po pierwszym tomie, wielu czytelników (łącznie ze mną) niecierpliwie czekało na to, co jeszcze przed nimi. Tak więc, mamy to.
Nasz bohater przepadł. Powoli zaczął tracić głowę dla przepięknej kobiety, która zupełnym przypadkiem trafiła do jego świata. Pomyśleć, że to wszystko rozpoczęło się od fałszywego związku, który miał stać się dla niej ratunkiem. Tymczasem Maribel nie pozostała w tyle. Ona również zaczęła czuć się pewniej przy Santino. Tyle że, czy takie życie jest dla niej właściwe? Pod murem ochronnym, czyhają niebezpieczni ludzie, których zamiarów nie da się łatwo przewidzieć. Kobieta ma powoli dość tego, co dzieje się wokół niej. Pragnie móc żyć swoim życiem, skupić na tym, co miało być priorytetem, jednak Torres tak łatwo nie pozwoli jej odejść. Zrobi wszytko, żeby iskra, ktora ich połączyła, wznieciła ogień między nimi. Tylko co z tymi wspomnianymi niebezpieczeństwami?
O tym musicie się oczywiście przekonać.
Po zakończeniu książki "Taniec z diabłem" mogliśmy spodziewać się tylko równie hucznego rozpoczęcia kolejnej części. Nie zawiedziecie się, właśnie to Was czeka. Nie zdradzając żadnych szczegółów powiem Wam tylko, że Monika idealnie poradziła sobie z budowaniem napięcia, zaczynając od samego startu.
I wiecie, co jest w tym wszystkim najlepsze? Utrzymała je do samego końca. Pisząc tę historię w taki, a nie inny sposób, sprawiła, że cały czas czytałam ją jak na szpilkach. Nie mogłam spodziewać się tego, co czeka mnie na kolejnej stronie.
Świat bohaterów jest bardzo nieprzewidywalny, niebezpieczny i Autorka w doskonały sposób sprawiła, że sama to wszystko odczułam.
Odpowiedzcie mi teraz na pytanie. Kto z Was uwielbia motyw fake dating? Ale nie taki standardowy. Mam na myśli taki, w którym dwoje bohaterów nie pozostaje sobie dłużnych podczas rozmów, oboje są bardzo uparci. Maribel jest naprawdę charakterna, co idealnie komponuje się z władczym i jednocześnie aroganckim Santinem. Cóż, nawet podczas czytania zdacie sobie sprawę, że niewiele zabraknie, aby nasz bohater osiwiał z powodu zachowania kobiety. Jednak to właśnie jeden z powodów, dla których można przejść płynnie do kolejnego motywu, czyli he fell/love first.
Aj, Santino. Mężczyzna, który może władać całym światem, a dla ukochanej kobiety złożyłby go u jej stóp.
Jest on idealnym przykładem bohatera, który jest bezwzględny dla wrogów, pod względem zawodowym, a jednocześnie tak bardzo czuły w domu. Monika sprawiła, że potrafił mnie rozczulić jednym gestem, który idealnie wszedł mu w nawyk i chyba długo zostanie w mojej głowie, jako ten kojarzący się właśnie z nim.
Uwielbiam Maribel za to, jak nie dała się złamać. Uważam, że twardo stąpa po ziemi, chociaż prawie nikt jej tego nie ułatwia. Mimo wielu ryzykownych decyzji, stawia czoła niebezpieczeństwu nie chyląc go przed wrogami.
Cała historia została oczywiście przedstawiona z perspektywy tej dwójki, więc mamy doskonały pogląd na ich prawdziwie odczucia.
No i oczywiście - chemia między nimi. Uff, na wspomnienie niektórych scen robi mi się automatycznie gorąco. Wszystkie zostały opisane w taki sposób, że miałam ochotę, aby trwały jak najdłużej. To zdecydowanie poklask w kierunku Moniki, ponieważ zazwyczaj nie chcę, aby były one zbyt długie. Niezaprzeczalnie udało Jej się sprawić, iż miałam wrażenie, że iskry przelatujące między Santino i Maribel, latały też gdzieś dookoła książki.
Autorka, z każdą kolejną napisaną historią udowadnia, że Jej styl może być jeszcze lepsze, a pisane przez nią dzieła nigdy nie będą nudne. I tak, śmiało mogę stwierdzić, że na chwilę obecną znalazłam w Maribel i Santino swoich faworytów, jeśli chodzi o Jej książki.
Teraz nie pozostaje nic innego, jak czekać na to, co dalej wniesie do tego książkowego świata.