Dzisiejszą pisaninę sponsoruje literka H i cyfra dwanaście (to i tak lepiej niż trzynaście)
Termit: -Gwiazdą dzisiejszego odcinka będzie (szeptu, szeptu) jak to nie będzie, zgasła? Aaaa gwiazdy w dzisiejszym odcinku nie będzie, za to w kolejnym pojawi się supernova!!!
Wszyscy artyści : -Zatem już nie czekajmy, już nie zwlekajmy, już zaczynajmy. Nadszedł czas na niemoralny, nielegalny i nieoficjalny, oto przed wami lekko szurnięty madbooks show!
ŁUP!!!
Na scenę, z rusztowania pod napisem, spadł Gorgonzola z trąbką, którego trafił celnie rzucony Kisiel.
Stapler: -Ty ale jak się robi taki kabareton to na początek daje się prawie najlepsze skecz coby ludzie nie zaczęli opuszczać teatru
Wardrob: -Oni wyszli z innego założenia na początek damy coś co jest całkiem drewniane jak Jawor.
S. : - Ale po co?
W. : - Po to, że potem nie może być już dużo gorzej.
S. :- To lepiej nie będzie?
W, : -Ależ będzie dużo lepiej, tylko musisz tym drewnianym klockiem dobrze przycelować, trafiony już nic nie powie.
S. i W. : -He he he he.
T. : -Dzisiaj nasz znakomity szef kuchni Janusz, no i co z tego, że ze Szwecji, przyrządzi suszi!
J. : - Bierze się dowolną rybę, może być Dróżniczka, i się ją suszi za uszi, a jak się pokruszi to zostaje miłe wspomnienie, że zaoszczędzono nam jej jedzenie.
T. : -A teraz miś Fugazi z Białołęcka opowie dowcip o gąsce Balbince przywitajmy go brawami, łuuuu
S. : -Buuu
W. :-Buuu!
F. : -A żeby wam łby powybuchały stare grzyby.
Szuuuu ŁUP!
F. : -Ej no tylko nie w głowę.
W. : -No i co lepiej?
S. : -Dużo lepiej hłe, hłe, hłe.
Sceneria sali tortur w lochach jakiegoś starego zamczyska. Ze sceny wieje trupim odorem i jeszcze czymś gorszym. Na środku sceny Gorgonzola przebrany za hrabiego herbu Kubasiewicz w pozie zadumanej (która w jego wykonaniu bardziej przypomina osobę mającą problem z zatwardzeniem). Wpada miś Fugazi w stroju kamerdynera i z przerażeniem w głosie pyta:
F. : -Panie dokąd odeszły cienie?
W. : -A mnie wody odeszły jak się na was patrzę. Hu, hu, hu.
S. : -Raczej cewnik ci wypadł stary durniu. Hi hi hi.
Tymczasem za kulisami.
T. : -Zielińska idź do tych dwóch wesołków i im powiedz, że jak się nie uspokoją, to prędzej dwa księżyce na niebie zobaczą i mleczaki im się znowu wyrżną, nim ja ich znów wpuszczę do teatru. Po drugie jak mi drewniak miły wezwę na nich policję. Rzucają czymś z góry. Nie patrzą gdzie to spadnie przecież mogłem się o to potknąć. Jeszcze raz tak zrobią a taki im Hrycyszyn urządzę, że im bąbelki pójdą nosem, a przez tydzień będzie im się wodą morską odbijać i choroby kesonowej dostaną. No leć już. Niech ja jeszcze coś na nich znajdę, to ich tam w tej loży utopię.
I znów na scenie.
T. : -I tak oto proszę szanownej publiczności dotarliśmy do półmetka naszego programu. Teraz przed państwem grupa gimnastyczna z Jadowska koło Wołomina w oryginalnym pokazie Zielona zemsta, czyli o tym jak natura przerabia na wióry tego kto robił wióry z natury. Przywitajmy ich oklaskami Łuuuuu!
"A ja muszę napisać list"
Kochany panie M. nie, nie czarnym wezmę zielony to taki beznadziejny kolor, taaa no to:
Szanowny Panie M.
Jesteśmy niedużym teatrem ale z aspiracjami. Nasze występy emitowane są na cały Picim i okolice. Naszą ekipę nazwałem, tak dla podniesienia morale "hardą hordą"mającą podbić świat, tylko teraz nie wiem po co? Tym programem to się raczej nie uda, może kilka ościennych gmin co najwyżej. Nie pisze, że jest całkiem źle, bo i jest ten szwedzki kucharz Janusz ostatnio eksperymentujący z kuchnią Japońską i całkiem to smacznie i gimnastycy z Jadowska są nieźli, muzycy też robią całkiem niezły hałas, ale na tle całości to nie trudne. Miało być fantastycznie, a najlepszy skecz to nosz Kańtoch wypisał się jednak dalej czarnym thriller jakiś, czy kryminał. nie wezmę czerwony Horror dla trzylatków, bo zwykły kisiel nie przestraszy starszych dzieci. Jakieś fatum nas prześladuje. Upiór w teatrze czy ki duch w maszynie miało być kosmicznie, a jest jak na jakiś Zaduszkach a może jednak niebieskim Czasami już oglądanie na National Geographic jak mrówce z głowy grzyb wyrasta jest ciekawsze czy też podwodna archeologia. Trzeba by wręcz heroicznej fantazji by w tym dostrzec coś fantastycznego. Nie wiem czy podpisanie cyrografu by tu coś pomogło. Dlatego proszę by pan się przyjrzał fachowym okiem czy można to jeszcze uratować, bo nasza dyrektorka artystyczna chyba nie bardzo łapie o co w tym biega.
Z poważaniem Termit Raduchowska.
T. : -Kurcze co tu taki zaduch, bezduch się zrobił. Gorąco jak w piekle, można by jakiegoś demona przywołać. Klima wysiadła, co?! Jak to miss Piegi wyłączyła, zimno wewnętrzne ją trzęsie, już ja nią potrząsnę. [wchodząc na scenę] Rozgrzali nas ci akrobaci, nie ma co, lecimy dalej. I o to ten, na którego wszyscy czekaliśmy. Gorące oklaski bo o to sam wielki WójtOwicz ŁuuUuuuUuuu! Jezioro łabędzie w jego wykonaniu pozostawia niezacieralne wspomnienia i wręcz niesamowite wrażenia.
S. : -Przy jego tuszy to pewnie i dołki w betonowej scenie.
W. : -To nie będzie przelot ptaka tylko lot wieloryba.
S. : - A jak instalacja nie wytrzyma to wrażenia mogą być piorunujące.
W. : -Byle strop wytrzymał, bo będziemy mieć pierwszy na świecie teatr cabrio.
Tymczasem za kulisami, lekko podrygującymi w takt, czy to muzyki, czy delikatnych, jak muśnięcie cyklonu, kroków tańczącego na scenie wójta.
T. : -Jak tam Gorgonzola twój wiersz o kurze?
G. : -To nie jest wiersz tylko poemat.
T. : -Tak, a ja chyba kupię sobie pistolet i się powieszę. Czytaj co tam spłodziłeś może będziemy mieli coś oryginalnego na scenę.
G. : -"Kurka, kurka, kurka" to tytuł
"Kiedyś gdy zajdziesz w śmierci strony,
znajdziesz zatokę dusz zgubionych.
jest nad zatoką dąb zielony,
drutem kolczastym w ból zmieniony.
W koronie jego mieszka kurka..."
T. : -Dobra, dobra, spokojnie. Twoja poezja z pewnością będzie się podobać, może jeszcze nie w tym stuleciu ale z pewnością, ludzie i nie tylko, będą się bić o tomiki twoich wierszy. Choćby po to by mieć coś na rozpałkę. O, przestała drżeć ziemia, chyba wójt skończył albo się wykończył. Lece.
Po chwili
T. : -UuuuUuu! ludziska zróbcie Hałas, oto dotarliśmy do finału.
S. : -Dożyliśmy.
W. : -Dotrwaliśmy.
T. : -Zapraszam na scenę wszystkich dzisiejszych artystów, pan wójcie może sobie jeszcze poleżeć, oto oni, podziękujmy im brawami. Orkiestra pod dyrekcją, sorki jak się nazywasz, a Nieznaj, orkiestra pod dyrekcją znakomitego perkusisty Nieznaja.
S. : -I nie ponimaju.
W. : -Ale chyba tylko on ma jaja.
W tym momencie przed sceną strzelają ognie rzymskie. Kłęby dymu błyskawicznie zasnuwają scenę i widownię. W dymie błyska ognisty warkocz miss Piegi. Z bocznych drzwi wbiega strażak ochotniczej straży z hydronetką, zalewając rzymskie ognie, aktorów i scenę niekontrolowanym strumieniem wody. Zwarcie, wywołuje potężny rozbłysk wyładowania elektrycznego i wyłączenie korków. Gasną światła, w blasku gasnących fajerwerków, skłębiona masa ciał stara wydostać się z mrocznego pomieszczenia.
Telewidz1 : -Trzeba lecieć i ich ratować.
Telewidz2 : -Daj spokój jutro też jest dzień.
T1 : -Przecież mógł ktoś przeżyć.
T2 : -Chciałeś chyba powiedzieć niestety.
T1 : -Nie no daj spokój, sam musisz przyznać, że dzisiaj było ostro, pełno spięć i napięć.
T2 : -Ale chyba w skali do dziesięciu.
T1 : -Ja mówiłem, że ... Zresztą nie ważne, chodź nie marudź, w końcu to nasi, nie?
KLIK